Jakub Dryjański urazu nabawił się już na inaugurację w meczu wyjazdowym przeciwko Śląskowi Wrocław. Później jeszcze próbował grać, zmagając się z bólem, ale ostatecznie musiał się poddać zabiegowi kontuzjowanego kolana. Teraz wrócił w całkiem niezłym stylu do gry. - Nie ukrywam, że trema trochę była. Nie grałem przecież przez jakiś czas, ale potrzebowałem zaledwie kilku minut i czułem się już dobrze na parkiecie. Ból jeszcze trochę odczuwam, ale nie jest on na tyle dotkliwy, by przeszkadzał mi on w grze. Wychodząc na boisko, zapominam o bólu - przyznaje środkowy BM Węgiel Stali Ostrów.
- Na pewno nie jestem jeszcze w optymalnej formie, ale trudno być w dobrej dyspozycji po siedmiu tygodniach przerwy. Staram się jednak szybko nadrobić zaległości. Przychodzę rano na indywidualne treningi. Chcę jak najszybciej wrócić do formy, bo wiem, że jestem potrzebny drużynie. Mamy wspólny cel, jakim jest awans do pierwszej ligi i chcę pomóc zespołowi w jego zrealizowaniu – podkreśla 29-letni koszykarz.
- Ciężko było patrzeć z boku na mecze swoich kolegów. Paliłem się do gry, ale niestety zdrowie nie pozwalało na to, by wejść na boisko, choć czasami bardzo chciałem pomóc, szczególnie, kiedy zespołowi nie szło. Teraz jestem już na 90 procent gotowy do gry i bardzo cieszę się, że mogę grać - podkreśla Dryjański.
Przed zespołem BM Węgiel Stalą Ostrów mecz II rundy rozgrywek Pucharu PZKOSZ, w którym podopieczni Mikołaja Czai zagrają z Basketem Piła. Jakub Dryjański liczy, że w tym meczu będzie miał okazję pograć więcej i wejść od nowa w sezon. - Nie będzie to łatwy mecz, aczkolwiek cel jest jeden - jedziemy po zwycięstwo i awans do kolejnej rundy. Liczę na to, że trener da mi w tym meczu więcej pograć, by jak najszybciej się odbudować - dodaje.
BM Węgiel Stal Ostrów ma obecnie bilans 7 zwycięstw i 3 porażek. Ostrowianie przegrali na wyjeździe dwa mecze na szczycie tabeli ze Śląskiem Wrocław i Pogonią Prudnik. Najbardziej nieoczekiwaną porażkę ponieśli w Jaworznie. - To był nasz wspólny wypadek przy pracy. Choć nie grałem w tym meczu, byłem na ławce i przeżywałem z kolegami tę porażkę. Więcej takich wpadek nie zaliczymy - obiecuje "Dryja".