Lorinza Harrington nie jest w Polsce postacią anonimową. Po raz pierwszy pojawił się tu w listopadzie 2009 roku, gdy zaangażował go Asseco Prokom Gdynia. Kreując grę wraz z Davidem Loganem i Danielem Ewingiem, Lorinza Harrington pomógł mistrzowi Polski w awansie do ćwierćfinału Euroligi. Nie zawiódł również w rozgrywkach krajowych, przyczyniając się do kolejnego złota w polskiej lidze.
Indywidualnie Harrington dał się poznać przede wszystkim jako dobry obrońca, typowy "plaster" na najgroźniejszych koszykarzy rywali. Dlatego, gdy u progu sezonu 2010/2011 Trefl Sopot miał kłopoty z defensywą, postawił na angaż Harringtona. Zgodnie z oczekiwaniami Amerykanin poukładał grę Trefla na swojej połowie i grając równo przez cały sezon, spełnił pokładane w nim nadzieje. Wypracował w ten sposób statystyki na poziomie 6.5 punktu, 3 asyst i 1.1 przechwytu. Co ciekawe, w w Treflu występował razem z innym koszykarzem niedawno pozyskanym przez Anwil, Lawrence’m Kinnardem.
Warto dodać, że Harrington grał w najlepszej lidze świata. W latach 2002 – 2007 rozegrał 140 meczów w barwach Denver Nuggets, New Orleans Hornets i Memphis Grizzlies. Taką statystyką nie może się popisać żaden koszykarz w historii Anwilu.
- Wolne miejsce na pozycji rozgrywającego oraz szczegółowa analiza naszej gry pozwoliły określić profil koszykarza, który jest nam w tej chwili najbardziej potrzebny. Prowadziliśmy z nim długie negocjacje, przerwane na chwilę angażem Tarona Downey’a, ale po ponownym pojawieniu się wakatu na pozycji rozgrywającego wróciliśmy do rozmów. Wsparł nas Lawrence Kinnard, który osobiście rekomendował Harringtonowi nasz zespół. Ambicja Harrigtona i chęć gry o wysokie cele sprawiły, że mogliśmy parafować kontrakt - opisuje kulisy rozmów Hubert Śledziński, kierownik drużyny.
Ostatnie tygodnie Lorinza Harrington spędził trenując indywidualnie i poszukując klubu w Europie. Po podpisaniu umowy z Anwilem w ciągu trzech dni stawi się we Włocławku.