Poloniści zgodnie z przypuszczeniami już od pierwszych minut odważnie ruszyli do ataku i robili wszystko, by możliwie jak najszybciej wypracować sobie bezpieczną przewagę. W ich szeregach bardzo aktywny był Tomasz Przewrocki, który bez trudu zdobywał kolejne punkty. Po jednej z jego akcji, przemyślanie wyszli nawet na prowadzenie 5:2 i można było odnieść wrażenie, że lada chwila odskoczą przeciwnikowi na większy dystans. Tak się jednak nie stało. Ambitni zawodnicy z Inowrocławia, bowiem pod wodzą Macieja Strzeleckiego dość szybko odrobili stratę, dając tym samym jasny sygnał, że nie zamierzają poddawać się już na tym etapie. Te słowa jeszcze bardziej przybrały na znaczeniu, gdy do wspomnianego 24 letniego koszykarza dołączył Grzegorz Kukiełka. Były zawodnik Znicza Jarosław bez kłopotów seryjnie umieszczał piłkę w koszu rywala i w dużej mierze dzięki niemu w połowie kwarty wynik brzmiał 9:13 na korzyść przyjezdnych. Nie da się ukryć, że taki stan rzeczy był też spowodowany słabszą skutecznością zawodników Polonii, którzy po bardzo dobrym dla siebie początku zgubili rytm i nie potrafili zdobyć choćby kilku "oczek" z rzędu. I gdy wydawało się, że indolencja w szeregach miejscowych zagościła na dobre, na wysokości zadania stanął Hubert Mazur. Lider podkarpackiego teamu dwukrotnie przymierzył zza linii 6, 75 m i do spółki z Markiem Miszczukiem wyprowadził swój zespół na trzypunktowe prowadzenie po pierwszej kwarcie, dzięki czemu kibice zgromadzeni w hali przy ulicy Mickiewicza mogli spokojnie odetchnąć.
Tyle, że jak się okazało, ta dobra końcówka wcale nie podziałała mobilizująco na przemyślan. Co więcej, w początkowych fragmentach drugiej odsłony zagrali oni bardzo słabo w obronie i przyjezdni momentalnie to wykorzystali, zdobywając aż 11 punktów w zaledwie trzy i pół minuty. Najwięcej problemów klubowi ze wschodu Polski tym razem przysporzył doświadczony skrzydłowy, Tomasz Zabłocki, który z wypracowanych dla siebie pozycji nie pomylił się ani razu. Wiele pożytecznej pracy wykonał też wspomniany Kukiełka, popisując się udanymi penetracjami. Widząc to, trener Maciej Milan poprosił o czas, w trakcie którego nie szczędził krytycznych uwag pod adresem swoich graczy i wszelkimi sposobami próbował ich zmobilizować do dalszej walki. I nie da się ukryć, że ta sztuka udała mu się znakomicie. Od tego momentu, bowiem postawa "Przemyskich Niedźwadków" szczególnie w defensywie mogła budzić uznanie i co najważniejsze, przynosiła spodziewane rezultaty. Podopieczni trenera Aleksandra Krutikowa, bowiem w przeciwieństwie do wcześniejszej fazy spotkania za nic nie mogli sforsować zasieków obronnych Polonii i ograniczali się jedynie do pojedynczych rzutów z dystansu, które jak można przypuszczać, nie znajdywały drogi do celu. Uczciwie trzeba dodać też, że wśród miejscowych w końcu należycie zaczął funkcjonować również atak. Duża w tym rola podkoszowych, Artura Mikołajko i Alexandra Machowskiego, którzy zdominowali strefę podkoszową i co chwilę wykańczali akcje całego zespołu. Dzięki staraniom tej dwójki, "Lonia" z nawiązką odrobiła straty z początku "ćwiartki" i po pierwszej połowie wygrywała 39:37, co dawało jej minimalne poczucie komfortu.
Po zmianie stron gospodarze, pomni swoich błędów zaczęli konstruować o wiele bardziej przemyślane akcje i po zaledwie dwóch minutach prowadzili już 46:39. Spora w tym zasługa Huberta Mazura, który wziął odpowiedzialność na swoje barki, wcielając się jednocześnie w rolę etatowego strzelca zespołu. Jego popisy nie byłyby jednak możliwe gdyby nie świetne dogrania ze strony Michała Musijowskiego. 22 letni rozgrywający, po raz kolejny wzorowo wywiązywał się ze swojej roli i co chwilę otwierał partnerom drogę do kosza. Wychowanek Polonii jednak nie zamierzał ograniczać się tylko do zaliczania asyst. Biorąc przykład z Mazura, sam postanowił wykazać się kunsztem strzeleckim i to po jego dwóch "trójkach" przewaga miejscowych sięgnęła blisko dwudziestu "oczek". Wtedy też stało się jasne, że graczom Sportino niezwykle trudno będzie włączyć się jeszcze do walki o korzystny rezultat, w związku z czym przemyślanie końcowy sukces mieli na wyciągnięcie ręki. Co ciekawe, dobrych nastrojów w ich szeregach nie popsuł nawet fakt, że w międzyczasie piąty faul popełnił Marek Miszczuk. Jego zmiennicy, bowiem godnie go zastąpili, a doskonałym potwierdzeniem tego był wynik, który po trzeciej kwarcie brzmiał 65:48.
Decydująca batalia, jak można się było spodziewać okazałą się jedynie formalnością. Poloniści do ostatnich sekund kontrolowali boiskowe wydarzenia i ani na chwilę, nie pozwolili przeciwnikowi zbliżyć się do siebie. Inowrocławianie natomiast, widząc, że zwycięstwo jest już poza ich zasięgiem sprawiali wrażenie, jakby jedynie chcieli dotrwać do końcowej syreny. Ostatecznie pojedynek zakończył się efektowną wygraną Polonii 85:65, która w ten sposób po raz trzeci z rzędu zdobyła komplet punktów w ligowej rywalizacji. Ekipa Sportino natomiast, wciąż pozostaje z zaledwie jednym triumfem na koncie i w najbliższym czasie trudno będzie jej się odbić od dna tabeli.
MKS Polonia Przemyśl - POLOmarket Sportino Inowrocław 85:65 (24:21, 15:16, 26:11, 20:17)
Polonia: Mazut 22, Musijowski 14, Mikołajko 11, Bal 11, Miszczuk 9, Pydych 6, Przewrocki 5, Machowski 4, Sołtysiak 3
Sportino: Kukiełka 18, Strzelecki 14, Witos 11, Zabłocki 10, Jankowiak 9, Mowlik 3.