Gospodarze nie rozpoczęli dobrze, w ich grze było widać brak świeżości, na co złożyło się wiele czynników, a przede wszystkim ciężkie treningi, które w ostatnim czasie zaaplikował swoim podopiecznym trener Mariusz Karol. Sudety "dziurawiły", co prawda agresywną, ale nieszczelną obronę radomian. Przyjezdni, mimo iż zawitali do Radomia w niepełnym składzie - zabrakło w ich szeregach Karola Wojciula, Artura Kijanowskiego i Przemysława Hajnsza - wykorzystywali niemoc, w jakiej w pierwszych dziesięciu minutach znajdowali się zawodnicy Rosy.
Druga kwarta wyglądała już zdecydowanie inaczej. Gospodarze wzmocnili defensywę, pozwalali przeciwnikom na dużo mniej. Zagrywki stosowane przez radomian nie były może efektowne, skomplikowane i wyszukane, jednakże przynosiły oczekiwany efekt. Trzeba także powiedzieć, że Rosa miała jeszcze bardziej ułatwione zadanie, bowiem podstawowy gracz gości, Marek Kołtun, musiał opuścić boisko z powodu kontuzji nosa.
W kolejnych odsłonach podopieczni Mariusza Karola "zdemolowali" Sudety, dając im zdobyć jedynie 15 punktów w dwóch częściach, w tym tylko 5 w trzeciej kwarcie(!). Dość powiedzieć, iż beniaminek zaplecza ekstraklasy nie trafił ani raz z gry. W poczynaniach radomian gołym okiem można było zaobserwować swobodę, spokój i pewność siebie. Byli świadomi swojej wyższości i z każdą kolejną minutą coraz dobitniej to udowadniali. Każdy dostał swoją szansę i miał wkład w końcowy triumf. Chociażby przy stanie 57:31, gdy za piąty faul boisko musiał opuścić Hubert Radke. Zastępujący go Michał Nikiel wcale nie zagrał gorzej, ostatecznie uzyskując 16 "oczek". Jego koledzy popisywali się blokami (7 w całym spotkaniu w ich wykonaniu), na obu tablicach dominował Tomasz Pisarczyk, autor czternastu zbiórek.
Czwarta część stanowiła "kropkę nad i". Koszykarze Rosy nie myśleli o spoczywaniu na laurach po kapitalnej, poprzedniej kwarcie. "Bawili się" basketem, powiększając swoją przewagę nad zmęczonymi rywalami, którzy odczuwali braki kadrowe, a co za tym idzie - krótką ławkę rezerwowych. Niemniej jednak, jeleniogórzanie nie mieliby szans w pojedynku z radomianami nawet w pełnym składzie.
- Dążymy do jak najlepszej gry. Były z naszej strony błędy. Początek nie wyglądał najlepiej, ale rozmowa w szatni dużo pomogła i po powrocie na boisko weszliśmy już we właściwy rytm - powiedział po zakończeniu spotkania Mariusz Karol. - Rosa udzieliła nam lekcji basketu - zaznaczył Jarosław Wilusz, kapitan Sudetów.
Rosa Radom - Focus Mall Sudety Jelenia Góra 79:44 (12:14, 27:15, 20:5, 20:10)
Rosa: Nikiel 16, Donigiewicz 12, Kosiński 11, Wiekiera 9, Zalewski 9, Pisarczyk 8 (14 zbiórek), Podkowiński 6, Radke 3, Cetnar 3, Kardaś 2, Kapturski 0, Piros 0
Sudety: Bukowiecki 13, Niesobski 13, Kozak 5, Wilusz 5, Minciel 5, Maryniewski 2, Ostrowski 1, Kołtun 0, Taraszkiewicz 0.