Chcieliśmy sprawdzić się z silną drużyną - rozmowa z Łukaszem Koszarkiem, rozgrywającym Trefla Sopot

Łukasz Koszarek jest zdecydowanie najlepszym zawodnikiem w ekipie Karlisa Muiznieksa. Praktycznie w każdym meczu jest motorem napędowym ekipy znad morza. Nie inaczej było w sobotnim spotkaniu, gdzie przeciwko Anwilowi Włocławek zdobył 17 punktów i zaliczył 6 asyst. Trefl wygrał 93:72.

Karol Wasiek: Wy na ten mecz czekaliście z niecierpliwością, ponieważ w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego przegraliśmy we Włocławku jednym punktem. Jednakże ten sobotni mecz nie rozpoczęliśmy najlepiej. Z czego to wynikało?

Łukasz Koszarek: No nie był najlepszy. Graliśmy nieco słabszą obronę. W zasadzie było to spowodowane, że Anwil trafiał wszystkie rzuty. Ciężko było nam ich obronić, graliśmy nieco za miękko. Później już w miarę realizowaliśmy to, co sobie założyliśmy przed meczem. Udało się uzyskać bezpieczną przewagę i w miarę kontrolować mecz.

Czy Anwil was czymś zaskoczył na początku spotkania?

- Anwil grał dobrze jako drużyna. To na pewno dobra drużyna, teraz doszło do nich dwóch dobrych zawodników. Na pewno potrzebują trochę czasu, żeby się zgrać. Także mecz trwa 40 minut i nikt nie spodziewał się, że w jednej kwarcie zapewnimy sobie taką przewagę, która wystarczy na całe spotkanie.

Tak, jak pan wspomniał z biegiem czasu graliście coraz lepiej. Myślę, że takim kluczowym momentem było przewinienie techniczne Krzysztofa Szubargi, gdzie od tego momentu Anwil nie zdobył punktów, zaś wy aż dwanaście.

- Tak, to prawda. Był to moment, gdzie wynik wahał się w granicach remisu, a po tym faulu odskoczyliśmy na dziesięć punktów przewagi. W zasadzie udało się nam później kontrolować to spotkanie. Mogliśmy grać swoją koszykówkę, czyli szybkie bieganie do kontr. Anwil chyba później zrezygnował.

Dla was ta wygrana jest także ważna z psychologicznego puntu widzenia, bo nie dość, że Anwil zajmuje lokatę niżej od was, to jeszcze udowodniliście wszystkim, że jesteście mocną drużyną.

- No na pewno. Czujemy się mocną drużyną, ale musimy to udowadniać właśnie w takich spotkaniach, jak to z Anwilem. Czekaliśmy na ten mecz, bo dwa poprzednie spotkania z Politechniką oraz ŁKS-em rozstrzygnęliśmy nieco wcześniej. Chcieliśmy sprawdzić się z silną drużyną, jak to będzie wyglądało. Teraz czekamy na Czarnych.

Dla pana to także było świetne spotkanie, bo zdobył pan 17 punktów i miał 6 asyst. Walnie przyczynił się pan do tego zwycięstwa.

- To prawda, ale w czwartej kwarcie nie trafiłem już żadnego rzutu i jestem na to nieco zły. Pozycje były w miarę dobre, a ja pudłowałem. Jednakże najważniejsze jest zwycięstwo drużyny.

A czy dla pana było to jakieś szczególne spotkanie? Występował pan przecież w Anwilu Włocławek przez kilka lat?

- No tak, ale to bardziej we Włocławku. Tam hala bardzo dobrze mi się kojarzy. Pamiętam te dobre lata. A w sobotę było to kolejne spotkanie ligowe.

Pierwsza runda sezonu zasadniczego za nami. Dla pana była to naprawdę fantastyczna runda. Docenili to także kibice, którzy bardzo chętnie głosują na pana związku z Meczem Gwiazd. Czy ma to dla pana jakieś znaczenie?

- Na pewno. Dziękuję wszystkim kibicom i cieszę się, że docenili moje występy. Będę starał się udowodnić co mecz, że zasługuje na te głosy.

Jakiś czas temu na łamach "Przeglądu Sportowego" stwierdził pan, że to Turów Zgorzelec ma najsilniejszą drużynę. Jak w takim razie na tle Turowa sytuuje się Trefl Sopot?

- Teraz muszę nieco skorygować moje zdanie (śmiech). Turów jest nieco w słabszej formie, ale mają na pewno najbardziej wyrównaną drużynę. Mogą dużo rotować, ale mają nieco problemów z Polakami w rotacji. Na pewno są cztery zespoły, które będą walczyć o mistrzostwo.

Źródło artykułu: