Miejscowi od samego początku grali bardzo odważnie. Aktywny w ataku był zwłaszcza Mateusz Ponitka, który wymuszał na rywalach sporą liczbę fauli. To też w połączeniu ze skuteczną defensywą sprawiło, że gospodarze w pewnym momencie zyskali 7 punktów przewagi. Dwie udane akcje Jessiego Sappa w końcówce kwarty pozwoliły jednak Kotwicy zniwelować część strat.
Początek drugiej odsłony należał do Piotra Pamuły, który nękał rywala skutecznymi rzutami zza łuku. Dzięki niemu przewaga Politechniki wzrosła do 9 "oczek". Goście jednak dosyć szybko otrząsnęli się z marazmu i po kilku skutecznych akcjach w wykonaniu duetu Tomasz Kęsicki - Darrell Harris wrócili do gry. Finalnie do szatni schodzili przegrywając zaledwie 2 punktami.
- Nie byliśmy wystarczająco skoncentrowani w pierwszej połowie. Popełniliśmy aż 12 strat - przyznał po tym pojedynku Mariusz Fiedosewicz, który zastępuje w ostatnim czasie w roli pierwszego szkoleniowca chorego Tomasza Mrożka.
Po przerwie obraz gry uległ diametralnej zmianie. To gospodarze wyraźnie stracili koncentrację zwłaszcza w obronie. Kotwica tylko na to czekała. Po udanych zagraniach Harrisa i Sappa goście po długim czasie wyszli na prowadzenie, choć nadal razili nieporadnością przy rzutach z dystansu. Kiedy jednak za zdobywanie punktów zabrał się także Reginald Holmes, kołobrzeski team konsekwentnie budował przewagę nad rywalem, która po trzeciej partii sięgnęła już 11 punktów.
Losy tego pojedynku rozstrzygnęły się właściwie już na początku ostatniej kwarty. Zabójczy dla gospodarzy okazał się amerykański duet Kotwicy, Holmes - Sapp, który w mgnieniu oka sprawił, że przewaga gości wzrosła do blisko 20 "oczek". Po takim ciosie Politechnika nie była w stanie już się podnieść. Co prawda w końcówce meczu za sprawą Patryka Pełki i Ponitki poprawiła nieco swój dorobek punktowy, jednak nic więcej już w tym spotkaniu nie zdziałała. Finalnie kołobrzeżanie wygrali to starcie 80:64.
- Wiedzieliśmy, że to spotkanie będzie bardzo ciężkie, bo przegraliśmy z Politechniką pierwsze starcie u siebie, które do dziś odbija nam się czkawką. Tutaj udało nam się jednak zagrać skutecznie w drugiej połowie - powiedział Fiedosewicz.
Kotwica zdominowała rywala przede wszystkim na tablicach. Przewaga kołobrzeskiego teamu w zbiórkach była miażdżąca (45:23). Jak zwykle świetnie w tym elemencie spisał Harris, który nie po raz pierwszy okazał się pewnym punktem zespołu. Goście nie mieli problemów ze zwycięstwem, mimo mizernej skuteczności rzutów z obwodu. Udanie bowiem przenieśli ciężar gry pod obręcze. Ponadto przyjezdnym zadanie ułatwili również sami zawodnicy Politechniki, którzy totalnie zawalili zwłaszcza trzecią partię meczu.
- Mamy ostatnio olbrzymie problemy. Zawodnicy właściwie biegają po parkiecie tylko ciałem. Mimo to dają z siebie wszystko. Chciałbym też przy okazji dodać, że wszyscy kochamy Warszawę, jednak Warszawa nie kocha nas - powiedział na pomeczowej konferencji trener Mladen Starcević.
64:80
(17:14, 16:17, 9:22, 22:27)
AZS Politechnika: Ponitka 13, Pełka 11, Karwowski 7, Michalak 7, Nowakowski 7, Popiołek 3, Mokros 2, Kolowca 2, Wilczek 1.
Kotwica: Holmes 23, Harris 18, Sapp 14, Kęsicki 8, Kwiatkowski 4, Djurić 4, Diduszko 4, Rduch 3, Wichniarz 2, Bajtus 0, Złoty 0.