To był pierwszy mecz Zastalu Zielona Góra w obecnym sezonie, odkąd pierwszym trenerem zespołu nie jest Tomasz Jankowski. Drużynę poprowadził Mihajlo Uvalin, który dopiero w środę został przedstawiony jaki nowy szkoleniowiec zielonogórskiej ekipy. - Pierwszy raz w swojej karierze czułem się niekomfortowo, ponieważ przed tym spotkaniem, treningami nie miałem wpływu na drużynę. Ja dopiero poznaję wszystkich zawodników - powiedział coach z Serbii. Mimo tego, krótki czas spędzony z zespołem, nie przeszkodził Uvalinowi w udowodnieniu tego, że klub podpisując z nim kontrakt, dokonał trafnego wyboru.
Pierwsza kwarta to równorzędna walka obu zespołów. Obie ekipy dopiero się poznawały i w tej sytuacji ciężko któremuś z teamów byłoby zbudować większą zaliczkę. Inauguracyjne dziesięć minut zakończyło się wynikiem 17:17 i dopiero druga odsłona ukazała dominację jednego z zespołów. A był nim Zastal, który w tej części meczu prezentował się przyzwoicie przy mizernej grze AZS-u. Gra "Zastalowców" mogła się podobać, a trener Uvalin w warunkach meczowych mógł sprawdzić na co stać poszczególnych zawodników. Ostatecznie pierwsza połowa upłynęła przy stanie 45:32.
Po zmianie stron nastąpił zwrot akcji. Tym razem to "Akademicy" dyktowali warunki, a gospodarze zupełnie nie przypominali tego Zastalu z kwarty numer dwa. Widocznie w przerwie trener koszalinian, Andrej Urlep dał swoim podopiecznym ostrą reprymendę i to poskutkowało. Ekipa gości trzecią odsłonę wygrała 24:12, ustalając rezultat na 57:56 przed ostatnią "ćwiartką".
Oba zespoły w tej konfrontacji nie ustrzegły się kilku mankamentów. Jednak jeden z nich był bardzo wyraźny w ekipie z Winnego Grodu. Zielonogórzanom przede wszystkim brakowało punktów zdobytych spod tablicy. Jednym słowem widać było brak tej pracy, jaką powinien wykonywać klasyczny center. Kirk Archibeque w całym meczu zdobył tylko dwa punkty i między innymi przez to Zastal w 34. minucie przegrywał 57:70. Wydawało się już, że miejscowym będzie niezwykle trudno odrobić te straty, ale te zadanie dla zielonogórzan nie okazało się takie straszne. "Zastalowcy" zaczęli systematycznie niwelować przewagę rywala i po "trójce" Kamila Chanasa tracili do AZS-u tylko cztery "oczka" (66:70). Przyjezdni wiedzieli, że Zastal złapał wiatr w żagle, ale nadal nic z tym nie robili. AZS bowiem nie zachował koncentracji i dał zielonogórskiej drużynie dwa razy przechwycić piłkę w bardzo ważnych momentach. Po jednym z takich wyczynów Marcina Fliegera, wynik brzmiał 77:72. Od tego momentu koszalinianie zaczęli faulować, ale tym się nie uratowali. Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 83:77.
Zastal Zielona Góra - AZS Koszalin 83:77 (17:17, 28:15, 12:24, 26:21)
Zastal: Piotr Stelmach 18, Walter Hodge 15, Marcin Flieger 12, Marcin Sroka 10, Kamil Chanas 10, Jakub Dłoniak 8, Uros Mirkovic 4, Rafał Rajewicz 4, Kirk Archibeque 2.
AZS: Marcin Dutkiewicz 19, George Reese 17 (10 zb), Igor Milicic 14, J.J. Montgomery 13, Rafał Bigus 8, Stefhon Hannah 2, Kamil Łączyński 2, Callistus Eziukwu 1, Grzegorz Surmacz 1.