Kamil Górniak: Zagrał pan dobry mecz przeciwko Siarce. Te trójki w ostatniej kwarcie pozwoliły wam odetchnąć i odskoczyć rywalom.
Marcin Sroka: Nie wiem dlaczego wszyscy patrzą na punkty. Wygrała przede wszystkim drużyna. To spotkanie wygraliśmy dobrą obroną. Jeśli dobrze gra się w defensywie, to i w ataku można wypracować lepsze pozycje rzutowe. Najpierw trzeba zacząć grać obroną i później wykorzystywać swoje walory. Stąd się bierze wygrana.
Faktycznie zagraliście bardzo dobrze w obronie, mimo tego, że straciliście 82 punkty. Dobrą postawą w defensywie wypracowywaliście sobie szybkie kontry, po których zdobyliście sporo oczek w tym meczu.
- Zgadza się. To się wszystko z obrony. Na razie nie funkcjonuje to jeszcze tak, jak powinno. Cały czas pracujemy nad lepszą defensywą. Nad nią pracuje się całą swoją karierę. Straciliśmy dużo punktów i to się zgadza. Wiadomo jednak jaką drużyną jest Siarka. Ten zespół ma w swoim składzie kilku świetnych strzelców. Oni trafiali praktycznie z każdej pozycji. Mimo naszej świetnej obronie znaleźli jakąś lukę. Cieszymy się z tej wygranej.
Ta wygrana przybliża was do tej pierwszej piątki.
- Na pewno tak. To zwycięstwo przybliżyło nas do tej lokaty, ale jeszcze troszeczkę brakuję. Myślę, że ten mecz powinien pójść w niepamięć i musimy przygotowywać się do czwartkowego spotkania i to jest w tej chwili priorytet.
Siarka ponad połowę punktów zdobyła rzutami za trzy i za jeden punkt. To pokazuje, że pod koszem graliście bardzo twardo.
- Dokładnie tak. Siarka oparła swoją grę właśnie na trójkach, a w akcjach podkoszowych często byli też faulowani i trafiali te rzuty wolne. Pod koniec pierwszej połowy w nasze poczynania wkradło się trochę rozluźnienia. Prowadziliśmy kilkoma punktami, ale ostatecznie do przerwy było tylko jednym oczkiem dla nas. Takie rozluźnienia nie powinny nam się zdarzać i powinniśmy twardo walczyć przez cały mecz.
Przez trzy kwarty spotkanie było mniej więcej wyrównane. Odskakiwaliście rywalom, którzy was gonili. W ostatniej części zawodów nie pozwoliliście im już dojść.
- Myślę, że w naszą obronę wkradło się zmęczenie. Jeśli jest dobra obrona, to są pozycje, kontra czy szybki atak. Wykorzystali to przeciwnicy, którzy nas doszli. Jak się gra u siebie i łapie się wiatr w żagle to jakoś to idzie. W czwartej kwarcie nie pozwoliliśmy się im już jednak rozpędzić.
Siarka długo grała zespołowo i wynik utrzymywał się na styku. W pewnym momencie czwartej kwarty było sześć punktów przewagi Zastalu, a Siarka miała dwie dobre akcje, aby was dojść. Zagrali chyba jednak zbyt indywidualnie. Wy graliście zupełnie inaczej.
- Zgadza się. Myślę, że problemem naszych rywali była też krótka ławka. To też jest bardzo ważne. Jeśli gra się na pełnych obrotach w obronie i trzeba sporo się nabiegać, to jest to męczące. To jest sport. Nam udało się zmęczyć niektórych koszykarzy Siarki i to w końcówce było widać. To jest najważniejszy moment spotkania. Gdyby trener Szczubiał miał dłuższą ławkę to być może losy meczu potoczyłyby się inaczej.
No właśnie. U was było duża rotacja. Trener Uvalin co chwilę zmieniał zawodników.
- To jest też ważne w grach zespołowych, aby na każdej pozycji był zmiennik. Nie da się grać cały czas. Każdy by chciał występować na parkiecie cały czas, ale tak się nie da. Trzeba czasem odpocząć. Po grze przez cały sezon po 30 minut biorą się kontuzje. Nie jesteśmy maszynami. Organizmu nie oszukamy.
Co się stało z Zastalem w trakcie obecnych rozgrywek. Mieliście takie słabsze spotkania, dużo ich przegrywaliście. Czy to związane było z odejściem Ganiego Lawala?
- Na pewno tak. Nie oszukujmy się. Gani był naszym motorem napędowym. Zbierał bardzo wiele piłek. Tak naprawdę mieliśmy czyszczoną całą deskę i mogliśmy to wykorzystywać. Zabrakło go w składzie i nie było już tak dobrze w walce na tablicach. Dziwnie się grało nie mając tak pewnego punktu pod koszem. To duży brak dla naszego zespołu.
A jest żal, że nie zdecydował się on wrócić do Zielonej Góry, w momencie kiedy zabrakło dla niego miejsca w NBA?
- To jest biznes.