Krakowianki w minionym już okresie świąteczno - noworocznym miały niespełna czternaście dni wolnego. Biorąc pod uwagę niezwykle trudną pierwszą rundę sezonu zasadniczego, a także liczne występy zarówno w lidze, jak i europejskich pucharach, można śmiało powiedzieć, że ten czas był wszystkim związanym z małopolskim klubem bardzo potrzebny. - Osobiście muszę przyznać, że w dużym stopniu odpoczęłam. W końcu mogłam sobie pozwolić na to, by troszkę zwolnić tempo życia. Ponadto, miło jest spędzić parę chwil wśród najbliższych oraz przyjaciół. Na co dzień, kiedy jestem w Krakowie nie mamy okazji do tego, by się widywać - mówi Belgijka i po chwili dodaje. - Dla każdego ważne jest by przynajmniej trochę posiedzieć w domu, oderwać się od rzeczywistości i co za tym idzie odpocząć również od koszykówki.
Taka chwila wytchnienia zawsze jest bardzo pomocna, jeśli chodzi o regenerację sił. A to w przypadku Wisły może mieć niebagatelne znaczenie, bowiem druga faza sezonu zasadniczego niesie za sobą kolejne wielkie wyzwania, którym podołanie z pewnością będzie wymagało ogromnego wysiłku fizycznego oraz psychicznego. W związku z tym, podopieczne trenera Jose Ignacio Hernandeza już teraz zabrały się do ciężkiej pracy. - Trenujemy obecnie dwa razy dziennie. Rano szlifujemy przede wszystkim kondycję, a także motorykę. Po południu zaś dochodzą już elementy czysto związane z koszykówką - opowiada 32 letnia zawodniczka.
Można zatem powiedzieć, że Wiślaczki na starcie bardzo wysoko zawiesiły sobie poprzeczkę. W końcu taki program treningowy niczym nie różni się od tego, który stosowany jest w letniej fazie przygotowawczej do rozgrywek i bez wątpienia związany jest z dużymi obciążeniami. Tym samym można sądzić, że powracającym z urlopów koszykarkom trudno było ponownie przyzwyczaić się do rzeczywistości. Z takim poglądem nie do końca zgadza się jednak DeMondt. - Faktem jest, że po takiej przerwie trudno jest prezentować nie wiadomo jak wysoki poziom. Ponownie musimy się przecież oswoić z piłką, parkietem i całą otoczką związaną ze sportową rywalizacją. Niemniej jednak uważam, że trudy naszych treningów bardziej biorą się z tego, że dopiero co wróciłyśmy po wolnym, w trakcie którego mimo wszystko trochę odzwyczaiłyśmy się od tak dużego wysiłku.
Pozostaje mieć zatem nadzieję, że do najbliższego weekendu praca całego zespołu przyniesie choć w pewnym stopniu zadowalające efekty. Wszystko dlatego, że krakowiankom przyjdzie się zmierzyć w ligowym pojedynku z INEĄ Poznań, która choć okupuje ostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy, to z pewnością nie podda się bez walki. - Nasze przeciwniczki zapewne spróbują się nam przeciwstawić, ale generalnie rzecz biorąc w tym wypadku nie powinnyśmy mieć problemów z odniesieniem zwycięstwa. Mimo to, postaramy się jak najlepiej nastawić do tego starcia, by już teraz móc wejść we właściwy rytm gry oraz udowodnić, że po wspominanym już wielokrotnie czasie urlopu nadal jesteśmy silne. Co prawda pod względem fizycznym prawdopodobnie nie będziemy jeszcze prezentować się najlepiej, ale najważniejsze byśmy zagrały zespołowo. Mamy dość mało czasu na przygotowanie się do tej rywalizacji, więc najlepsze co możemy zrobić to nastawić się na ciężką pracę - uważa reprezentantka Belgii.
Kiedy zatem można spodziewać się powrotu do wysokiej dyspozycji? - Pewnie w sobotę to jeszcze nie nastąpi, ale mecz z INEĄ jest jednym z kroków ku temu, by dojść do przynajmniej w minimalnym stopniu satysfakcjonującego poziomu. Wydaje mi się, że potrzebujemy po prostu kilku dni zajęć i najdalej w przyszłym tygodniu wszelkie braki zaczną się wyrównywać - optymistycznie kończy najbardziej doświadczona koszykarka Białej Gwiazdy.