Czy mógłby Pan podsumować pierwszą część sezonu?
Javier Fort Puente - Zacznę może od Euroligi. W tej pierwszej części sezonu generalnie dokonaliśmy jednej dobrej rzeczy i jednej złej. Tą złą są obie porażki z węgierskim Gyorem. Gdybyśmy je wygrali, bylibyśmy na dobrej pozycji w kontekście awansu do drugiej rundy. Dobrą rzeczą jest natomiast to, że walczyliśmy ze wszystkimi pozostałymi drużynami - Galatasaray, Ros Casares, Ekaterinburgiem. We wszystkich spotkaniach byliśmy blisko, nie pozwoliliśmy rywalom na odskoczenie nam. Moje zawodniczki pokazały serce i to, że potrafią walczyć z najsilniejszymi drużynami w Europie.
Jak by Pan ocenił występy w Ford Germaz Ekstraklasie?
- W polskiej lidze jest podobnie. Odnieśliśmy dwie, niespodziewane porażki w dwóch trudnych meczach - z Gorzowem oraz w Toruniu. A to bardzo niedobrze ponieważ jeżeli byśmy je wygrali, to mielibyśmy dobrą pozycję w tabeli, szczególnie w kontekście ważnej wygranej w Polkowicach. A to ostatnie jest właśnie tą dobrą rzeczą, którą dokonaliśmy w naszej lidze. Oczywiście zarówno Gorzów, jak i Energa są silnymi zespołami, szczególnie gdy grają u siebie, jednak powinniśmy odnieść tam zwycięstwa. Najważniejsze jest jednak to, że teraz wszystko zależy od nas. Swoją grą i zwycięstwami, które chcemy odnieść możemy wskoczyć na drugą lokatę w tabeli na zakończenie sezonu regularnego.
Szczególnie, że większość spotkań rozegracie teraz na własnym parkiecie.
-Dokładnie tak. Wszystkie te ważne spotkania będziemy grać u siebie i jeżeli je wygramy i dołożymy do tego zwycięstwa na wyjeździe, to myślę, że wszystko jest możliwe. Mamy już za dobą ten ciężki okres wyjazdów i braku treningu na własnym boisku. Jesteśmy teraz w domu, będziemy grać u siebie, w czasie meczów będą obecni nasi kibice. To wszystko z pewnością przełoży się na sukces w polskiej lidze.
Czy dostrzega Pan więcej pozytywnych rzeczy z tej pierwszej części sezonu?
- Oczywiście! Odnieśliśmy wiele ważnych zwycięstw - w Bourges, przeciwko drużynie z Kowna, które pozwalają nam wciąż myśleć o drugiej rundzie. Wciąż jesteśmy blisko i choć musimy wygrać teraz wszystkie cztery mecze, to nie jest to niemożliwe.
Wciąż wierzy Pan w drugą rundę Euroligi?
- Pewnie, że tak. Oczywiście, nie będzie to łatwe a przed nami bardzo ciężkie spotkanie w Bourges, ale będziemy walczyć. Bo od tego meczu wszystko zależy. Jeżeli przegramy we Francji, to nasze szanse do awansu spadną do zera. Jeżeli wygramy, to wciąż będziemy mieć szanse i wszystko nadal będzie zależało od naszej postawy. Więc musimy teraz grać z meczu na mecz i koncentrować się na najbliższym spotkaniu. Jest to trudne, ale mamy tydzień, aby przygotować się do meczu z Bourges. I wtedy będziemy wiedzieć czy nadal liczymy się w walce czy już nie.
Co Pańskim zdaniem należy zmienić w waszej grze, na treningach?
- Przede wszystkim zabrakło nam treningów na własnym boisku, czasu na pełną regenerację sił, możliwości rozwoju drużyny. We wrześniu, październiku zaczęliśmy bardzo dobrze. Trenowaliśmy u siebie, zgrywaliśmy się, po czym przyszedł czas na półtora miesiąca wyjazdów. To nas trochę rozbiło.
Mieliście jakieś spotkanie, na którym przedstawił Pan swoją wizję na drugą część rozgrywek?
- Na jednym z pierwszych treningów po tej dłuższej przerwie, odbyłem rozmowę z moimi zawodniczkami i powiedziałem, że w drugiej części sezonu musimy poprawić się w obronie. Wiem, że potrafimy być bardzo silni w tym elemencie i nie możemy sobie więcej pozwalać na to, że drużyny przeciwne tak regularnie rzucają nam ponad 80 punktów. Jeżeli tracimy ok 70, to zawsze jesteśmy w stanie rzucić więcej i wygrać mecz. Nie możemy pozwalać sobie na to, że przeciwniczki zdobywają dziesięć, piętnaście zbyt łatwych punktów, bo wtedy dystans się zwiększa i ciężko jest wygrać.
Jaki jest wasz cel ? Taki jak na początku sezonu czy został on zredukowany?
- Na razie powiedziałem moim zawodniczkom, że naszym celem do końca sezonu zasadniczego jest zatrzymanie wszystkich drużyn i wygranie wszystkich spotkań, tracąc co najwyżej po 60-65 punktów. Wierzę, że wtedy jesteśmy w stanie rzucić więcej i odnieść same zwycięstwa.
Na początku sezonu wszyscy byli pod wrażeniem przysłowiowej "chemii" w naszym zespole. W końcówce kibice zarzucali jej brak.
- Być może tak to wyglądało, jednak ta chemia wciąż jest w naszej drużynie. W ostatnich meczach, każdej z moich koszykarek zależało na odnoszeniu zwycięstw, na zagraniu jak najlepszego spotkania. Walczyły z najsilniejszymi zespołami Europy, także uważam, że wyglądało to całkiem nieźle. Ale nie da się ukryć, że dziewczyny były trochę zmęczone, ale miały 10 dni, które spędziły w gronie rodzinnym, z przyjaciółmi, wypoczęły i teraz będzie już tylko lepiej! Wierzymy w siebie nawzajem i w to, że możemy wygrać każde kolejne spotkanie.
Wciąż wierzy Pan w to, że jesteście w stanie zdobyć złoty medal w polskiej lidze?
- Tak! Pracujemy ciężko, walczymy z każdym. W ostatnim meczu u siebie przeciwko Wiśle, pomimo wielkiej różnicy potencjałów – bo nie zapominajmy, że są one wskazywane jako uczestniczki Final Eight Euroligi, nie pozwoliliśmy im odskoczyć i przejąć przewagi na boisku. Dla nas bardzo ważne jest to, żeby w każdym spotkaniu być skoncentrowanym i gotowym do walki przez całe 40 minut. Jednak nie możemy też zapomnieć o tym, że rywale będą chcieli nam to zwycięstwo odebrać.
Czy aby to osiągnąć musicie zmienić coś więcej niż tylko obronę?
- Myślę, że to jest najważniejsze. Dobrze radzimy sobie na tablicach, bardzo często mamy więcej zebranych piłek, nawet w tych przegranych meczach, mamy dużo asyst, przechwytów. Ale zdarza się, że brakuje nam skuteczności. Jak na przykład w meczu z Wisłą, gdy oddaliśmy aż 23 rzuty więcej, a przegraliśmy. Musimy kontrolować grę w każdym spotkaniu. I też nie możemy pozwolić na oddawanie łatwych rzutów przez naszych rywali, a sami takie rzuty musimy trafiać.
W jakiej formie są nasze koszykarki po przerwie świątecznej? Są gotowe do gry?
- Myślę, że tak. Oczywiście miały one 5 dni zupełnego odpoczynku oraz 5 na stopniowy powrót do formy, ale na pierwszym treningu sprawdziliśmy ich formę, zważyliśmy i przeprowadziliśmy trening kondycyjny. Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony formą dziewczyn choć niektóre muszą na początku trochę więcej popracować. Jednak taka sytuacja dotyczy wszystkich klubów. Więc nie ma się co martwić.
Czyli jest Pan zadowolony z obecnej formy swoich koszykarek?
- Tak! Choć najważniejsze to nie jest być zadowolonym po treningu, ale być zadowolonym po pierwszym meczu, także poproszę o to pytanie w sobotę wieczorem !
No właśnie, za dwa dni gracie pierwszy mecz..
- Dokładnie. I musimy przystąpić do niego bardzo skoncentrowani. W żadnym wypadku nie możemy pozwolić na rozkojarzenie i porażkę. Po 10 dniach przerwy trzeba zupełnie inaczej przygotować się - skupić i wejść spokojnie w mecz, nie popełnić niepotrzebnych błędów i od pierwszych minut narzucić swój styl gry.
W tym spotkaniu zabraknie już Justyny Żurowskiej. Jak oceniłby Pan jej pobyt w Gdyni?
- Justyna długo szukała klubu i przyszła do nas gdy okazało się, że poważnie kontuzjowana jest Gosia Misiuk. Pierwsze mecze w jej wykonaniu były bardzo udane, odnalazła się w naszym systemie gry. Później jednak grała trochę słabiej. Wiem, że jest ona dużo lepszą koszykarką niż pokazała to w Gdyni. Teraz Geraldine Robert będzie grała więcej na pozycji silnej skrzydłowej aby brak Justyny był mniej widoczny. Na obwodzie mamy silne Polki- Magdę Ziętarę, Magdę Kaczmarską oraz Natalię Plumbi. Wierzę, że sobie poradzimy.
Czy możemy spodziewać się kolejnych zmian kadrowych?
- Mamy na to cały miesiąc. Nie będziemy podejmować pochopnych decyzji. Najbliższy ten czas pokaże co będzie dalej...