Drużyna z Poznania przyjechała do Sopotu osłabiona dwoma zawodnikami, który dotychczas odgrywali bardzo ważne role. Mianowicie w zespole Miliji Bogicevicia zabrakło rozgrywającego Dorde Micicia oraz skrzydłowego Aleksandera Lichodzijewskiego. Warto dodać, że w tygodniu działacze klubu rozstali się z dotychczasowym kapitanem - Jackiem Sulowskim.
Trener Karlis Muiznieks desygnował do pierwszej piątki Jermaine’a Malletta, który zastąpił dotychczasowego startera Adama Waczyńskiego. I to właśnie Amerykanin zdobył pierwsze punkty w meczu. Pierwsze minuty pierwszej kwarty były bardzo wyrównane, faworyzowani gospodarze nie mogli złapać swojego rytmu gry. Graczem, który zdobywał większość punktów dla Trefla był John Turek.
Trzeba przyznać, że obie drużyny swoją grą nie rozpieszczały kibiców zgromadzonych w hali. Raziła nieskuteczność z obu stron, a także proste błędy popełniane przez koszykarzy.
Z biegiem czasu coraz lepiej prezentowali się gracze Muiznieksa, którzy na początku drugiej kwarty odskoczyli na jedenaście punktów przewagi (21:10). Trener Bogicević w obliczu kontuzji miał zawężone pole manewru. Jego podopieczni głównie za sprawą indywidualnych akcji próbowali zmniejszać straty.
Opiekun gospodarzy dał w tym meczu nieco więcej minut zawodnikom, którzy dotychczas grywali mniej. Vonteego Cummings nie wniósł jednak do gry sopocian niczego nadzwyczajnego. Nieco lepiej spisali się Marcin Stefański oraz Chris Burgess.
Do przerwy sopocianie schodzili z dwunastu punktową przewagą (39:27). Taka przewaga wynikała przede wszystkim z lepszej skuteczności oraz wygranej walce na tablicach.
Wydawało się, że sopocianie po przerwie powiększą swoją przewagę. Tymczasem do pracy wzięli się gracze z Poznania, którzy za sprawą Żarko Comagicia zmniejszyli straty tylko do pięciu oczek(38:43). Sopocianie totalnie nie mogli sobie poradzić ze strefą, którą postawili gracze Bogicevicia.
Trener Muiznieks starał się oszczędzać swoich podstawowych zawodników, bo już w najbliższą środę czeka ich ważny mecz we Wrocławiu ze Śląskiem. Jednakże odbiło się to także na jakości w grze sopocian. Rezerwowi odstają nieco od poziomu pierwszej piątki. Na osiem minut przed końcem było już tylko 55:52 dla Trefla. Wówczas trener gospodarzy posłał do boju swoich najlepszych zawodników. Jednak zaraz po trójce Comagicia był remis po 55.
Kolejne minuty należały do Waczyńskiego, który dwukrotnie celnie przymierzył z dystansu, powiększając przewagę do sześciu punktów. Szybką odpowiedzią popisał się niezawodny Comagić, zmniejszając straty do dwóch oczek. Jednak od tego momentu, inicjatywę przejęli gospodarze, którzy za sprawą punktów Łukasza Wiśniewskiego przypieczętowali sobie zwycycięstwo.
Trefl Sopot - PBG Basket Poznań 71:64 (17:10, 22:17, 16:20, 16:17)
Trefl: Turek 17, Dylewicz 10, Wiśniewski 10, Mallett 6, Koszarek 2 - Waczyński 17, Burgess 4, Stefański 3, Cummings 2.
PBG Basket: Comagić 23, Nikolić 10, Kulig 9, Smorawiński 5, Bartosz 5 - Parzeński 9, Nowak 3.