Martyna Koc najpierw po jednym ze zderzeń z koszykarką przeciwnej drużyny, a konkretnie z Paris Johnson, opuściła parkiet trzymając się za plecy. Po kilku minutach nieobecności w sali, w której odbywał się mecz, powróciła do gry, ale nie na długo. Po kolizji z kolejną koszykarką z Gorzowa, Lyndrą Weaver, ponownie musiała opuścić salę. - To był mecz walki i to było niepodważalne, że taki będzie. Ze mną wszystko w porządku - mówiła po meczu najbardziej poszkodowana zawodniczka.
Zarówno dla Martyny Koc, jak i całego zespołu najważniejsze było zwycięstwo w tym meczu. - Bardzo się cieszę, że zwycięstwo jest po naszej stronie - dodawała koszykarka bydgoskiej drużyny. Według podopiecznej trenera Adama Ziemińskiego każda z zawodniczek zasłużyła na słowa pochwały. - Myślę, że bohaterką jest każda z nas. Dawno nie widziałam mojej drużyny tak zdeterminowanej i tak walczącej o każdą piłkę - komplementowała zespół Artego reprezentantka tej drużyny.
Gorzowianki do Bydgoszczy przyjechały osłabione, jednak Martyna Koc nie widzi w tym fakcie konkretnego usprawiedliwienia, ponieważ większość klubów boryka się obecnie z problemami. - Teraz w każdej drużynie w lidze dzieją się jakieś problemy, czy kadrowe czy finansowe. Naprawdę super, że potrafimy zwalczyć takie przeciwności i wygrywać w całkiem dobry stylu - komentowała po wygranym pojedynku. Obecnie bydgoski team plasuje się na dziewiątym miejscu i wciąż walczy o play-off. - Cały czas mówiłyśmy, że walczymy o ósemkę i ten cel chcemy osiągnąć - zakończyła Koc.