Tuż przed samym spotkaniem w hali przy ul. Dąbrowskiego pojawiła się Agnieszka Bibrzycka, która została owacyjnie przywitania przez miejscowych kibiców. Koszykarka zasiadła na trybunach i spokojnie obserwowała losy swoich nowych koleżanek.
Polkowiczanki na parkiet wyszły bardzo skoncentrowane, na twarzach koszykarek dało się zauważyć, że mecz ten jest o ogromnym ciężarze gatunkowym, a na parkiecie będzie trwała zażarta walka. Pomarańczowe od początku starały się narzucić swoje tempo i wychodziło im to nadzwyczaj dobrze. Nie do zatrzymania była grecka rzucająca Evanthia Maltsi, która trafiała z każdej pozycji. Dzielnie wspierała ją Valerija Musina i po kilku minutach polkowiczanki objęły prowadzenie 17:13. W tym momencie o czas poprosił trener przyjezdnych Norbert Szekely, jednak na niewiele się to zdało, bowiem Pomarańczowe jeszcze powiększyły swoją przewagę i po pierwszej kwarcie prowadziły dziewięcioma oczkami.
Drugie dziesięć minut było popisem rozgrywającej z Polkowic, Sharnee Zoll. To co wyprawiała Amerykanka na parkiecie przechodziło najśmielsze oczekiwania kibiców. Zawodniczka była wszędzie - zbierała, przechwytywała, podawała i przede wszystkim punktowała. Jej akcje były bardzo dynamiczne i to głównie dzięki niej zespół z Polkowic w połowie kwarty uzyskał run 15:0. Natomiast węgierski team w tym fragmencie był bardzo pogubiony. Dopiero pod koniec kwarty serię CCC przerwała najlepsza w szeregach Sopronu, Dora Horti. To był jednak prawdziwy nokaut Węgierek, one chyba same w najczarniejszych snach nie przypuszczały, że ten mecz może się dla nich tak fatalnie ułożyć. Tymczasem rewelacyjnie rozegrana pierwsza połowa przez zespół z Dolnego Śląska zakończyła się wynikiem 45:28.
Szkoleniowiec przyjezdnych miał kilkanaście minut, aby wstrząsnąć jakoś swoimi koszykarkami. Lecz początkowe minuty trzeciej kwarty pokazały, że nic takiego w węgierskiej szatni nie nastąpiło. Pomarańczowe grały nadal jak w transie, kontrolując przebieg spotkania i dodatkowo zwiększając dystans nad przeciwniczkami. Drużyna Arkadiusza Rusina działała jak dobrze zaprogramowana maszynka. Znów "on fire" była Maltsi, swoje dołożyła również Megan Frazee, która z meczu na mecz udowadnia, że jest koszykarką przez duże "K", a nad całością czuwał mózg drużyny w osobie Sharnee Zoll.
Przed ostatnią kwartą CCC Polkowice prowadziło 26 punktami i z nawiązką miało już odrobioną stratę z Sopronu (17 oczek). W ostatnich minutach trzeba było utrzymać koncentrację i nie dać zejść rywalkom poniżej magicznych 18 punktów. Tak się stało. Pomarańczowe jeszcze wręcz powiększyły swoją przewagę i ku uciesze wszystkich swoich fanów uzyskały awans z grupy.
- To dla nas bardzo wstydliwa porażka i chciałbym za nią przeprosić naszych fanów. Graliśmy bardzo powoli i nie wracaliśmy należycie do obrony. Jestem po tym meczu bardzo zasmucony - mówił po zakończeniu spotkania załamany trener Sopronu, Norbert Szekely.
- Przede wszystkim gratulacje dla moich dziewczyn, bo to one na boisku spełniają główną rolę i dzisiaj się z niej znakomicie wywiązały. Cieszymy się ze zwycięstwa i z jego rozmiarów, ale przede wszystkim jesteśmy zadowoleni, że zmazaliśmy plamę jaką daliśmy w pierwszym meczu w Sopronie - skomentował po meczu trener gospodyń, Arkadiusz Rusin.
[b]
CCC Polkowice - UNIQA Euroleasing Sopron 83:50 (26:15, 19:13, 21:12, 17:10)
CCC: [/b]Evanthia Maltsi 23, Sharnee Zoll 17, Megan Frazee 16, Valerija Musina 12, Agnieszka Majewska 6, Iva Perovanovic 5, Joanna Walich 4, Agata Gajda 0, Agata Dobrowolska 0.
UNIQA Euroleasing: Dora Horti 18 (14 zb), Olexandra Kurasova 6, Hanna Zevecz 6, Dora Furesz 5, Zsofia Fegyverneky 5, Timea Czank 4, Zsofia Licskai 2, Sara Krnjic 2, Bernadett Nemeth 2, Fanni Szabo 0.