Więźniowie dopingują bydgoskie koszykarki

Od kilku spotkań koszykarki Artego mogą liczyć na doping nowego klubu kibica. Nie są to jednak zwykli sympatycy bydgoskiego zespołu, bo grupa jest złożona z więźniów potulickiego zakładu karnego.

Od trzech sezonów prezes Czesław Woźniak marzył o głośnym dopingu dla swoich dziewczyn. To udało się zrealizować, ale zupełnie inną drogą niż się spodziewano. Od kilku kolejek bydgoski zespół dopinguje grupa więźniów z półotwartego potulickiego zakładu karnego. Właśnie tą placówkę odwiedziły niedawno Martyna Koc oraz Agnieszka Szott.

30-osobowa grupa została wyposażona w głośny bęben i zajmuje miejsce pośrodku trybun hali bydgoskiego Chemika. Na mecze dojeżdżają specjalnym autobusem. O ucieczce nie ma mowy, bowiem do końca wyroków pozostało im zaledwie kilka miesięcy.

- Takiego głośnego wsparcia właśnie nam brakowało w meczach na własnym parkiecie - mówi Paulina Kuras. - Z takim dopingiem gra się o wiele przyjemniej i w trudnych momentach potrafi dodać skrzydeł. Tak było podczas sobotniego starcia z CCC Polkowice.

Skąd wziął się więc pomysł sprowadzenia więźniów na mecze bydgoskich koszykarek? - W ramach akcji promocji koszykówki nasze dziewczyny odwiedziły kilka placówek, w tym zakład otwarty w podbydgoskich Potulicach. Później wówczas w grupie powstał pomysł, aby połączyć dwie pozytywne rzeczy. Nasz klub ma wreszcie to, czego potrzebował, a dla nich jest to pewien etap potrzebnej resocjalizacji - tłumaczy w rozmowie z SportoweFakty.pl właściciel klubu Waldemar Kotecki.

Komentarze (0)