Milka Bjelica: Porażki nas wzmocnią

W minioną środę mistrzynie Polski przegrały drugi z rzędu mecz w europejskich pucharach. Taki stan rzeczy z pewnością może wywoływać pewne obawy, jednak jak przekonuje środkowa Wisły, Milka Bjelica słabszy okres w sporcie zdarza się każdemu i nie ma powodu z tego tytułu wpadać w panikę.

Ostatnim sprawdzianem formy krakowianek był wyjazdowy pojedynek z Rivas Ecopolis Madryt. Nie da się ukryć, że nadzieje na odniesienie korzystnego rezultatu, zwłaszcza po przegranej z Cras Basket Taranto, były ogromne, ale krakowiankom po raz kolejny zabrakło kilku punktów do pełni szczęścia. I choć po zakończeniu rywalizacji nawet Hiszpanki doceniły wolę walki swoich przeciwniczek, to jednak faktem jest, że najważniejszego założenia niestety nie udało się zrealizować. - Zgadza się i nie do końca na dobrą sprawę wiem, jaka jest tego przyczyna. Na pewno każdy kto obserwuje naszą grę widzi, że poziom przez nas prezentowany nie jest tym najwyższym, jakiego same od siebie oczekujemy. Zapewniam, że dwie przegrane z rzędu trochę bolą - z żalem przyznaje wychowanka Crveny Zvezdy Belgrad.
- Być może jest to poniekąd kwestią słabszej dyspozycji fizycznej oraz świadomości, że te obecne spotkania w Eurolidze jakoś wielce nie wpływają na naszą przyszłość. Mimo to uważam, że porażki powinny nas wzmocnić i jednocześnie sprawić, iż za wszelką cenę będziemy chciały się zrehabilitować. A to z kolei bez wątpienia pozytywnie wpłynie na nasze nastawienie oraz wolę walki. Kto wie czy właśnie te wpadki nie zapoczątkują kolejnej serii zwycięstw w naszym wykonaniu?

- zastanawia się Bjelica.

Tyle, że wobec ostatnich wydarzeń trudno przypuszczać, by jakaś większa metamorfoza nastąpiła w przeciągu zaledwie kilku dni. Niemniej podopieczne Jose Ignacio Hernandeza muszą mieć na uwadze, że kolejna faza elitarnej Euroligi nadchodzi wielkimi krokami i to właśnie w niej będą się ważyć losy awansu do upragnionego Final Eight. A poziom jaki obecnie prezentują raczej nie pozwoli im znaleźć się wśród najlepszych. - Tak, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że w trakcie sezonu każdy zespół notuje wahania formy. My wziąwszy pod uwagę niezwykle napięty terminarz mamy naprawdę bardzo ciężko. Zresztą nasze rozgrywki przypominają mistrzowski turniej, w którym gra się właśnie co dwa, trzy dni - słusznie zauważa 30-letnia koszykarka.

- Oprócz częstych gier musimy się też zmagać z podróżami oraz kontuzjami. Wtedy trudno jest utrzymać perfekcyjną dyspozycję. Myślę, że w kontekście naszej drużyny wiele może zmienić powrót Erin Phillips, która z pewnością wniesie wiele świeżości do gry, a także wzmocni siłę ofensywną. Ponadto nie zapominajmy, że za parę tygodni dołączy do nas nowa zawodniczka, Taj McWilliams-Franklin, która poszerzy naszą kadrę meczową. A to wobec takich obciążeń jest niezwykle ważne - na spokojnie ocenia całą sytuację zawodniczka z Belgradu.

Póki co jednak mistrzynie Polski nadal będą musiały sobie radzić w okrojonym składzie, a kolejna batalia o punkty czeka je już w najbliższy weekend. Tym razem co prawda rywal, z racji tego, że zajmuje dopiero przedostatnią pozycję w ligowej tabeli raczej nie będzie zbyt wymagający, ale mimo to koszykarki spod Wawelu powinny spróbować zawiesić sobie wysoko poprzeczkę, choćby po to, by lepiej przygotować się do następnych starć. - Na pewno jest w tym wiele prawdy. W końcu jeśli jednego dnia uda ci się zrobić coś dobrze, to kolejnym razem wiele kwestii przychodzi łatwiej - twierdzi doświadczona środkowa i po chwili dodaje: - Wydaje mi się, że w naszym przypadku największym problemem nie jest to, czy potrafimy przeciwstawić się danemu rywalowi, ale właśnie jak podejdziemy do rywalizacji pod względem mentalnym. W ostatnich przegranych meczach nasi przeciwnicy wcale nie grali znakomicie. To my popełniając wiele głupich i prostych błędów pozwoliłyśmy im zwyciężyć. Na pewno to duża lekcja pokory i wierzę, że wyciągniemy z niej cenne wnioski, tak by wykorzystać je w walce o czołowe miejsca w FGE oraz Eurolidze. W końcu teraz z biegiem tygodni będzie nam już tylko trudniej, więc musimy postarać się, by również w trudnych momentach umieć pokazać swoją wyższość.

Oprócz tego ważne jest też, by podwawelski team zaczął prezentować równy poziom przynajmniej przez większość meczu. Jak się można było przekonać, zaledwie kilkanaście minut solidnej walki nie zawsze wystarcza do tego, by móc cieszyć się po końcowej syrenie. - Oczywiście, ale do tego potrzebna jest właśnie szeroka kadra w zespole. W momencie gdy jedna z zawodniczek czuje się zmęczona i nie jest w stanie dawać z siebie maksimum, od razu zastępuje ją kolejna, przez co wartość kolektywu nie spada. W sobotę w spotkaniu z MUKS-em pewnie każda z nas dostanie szansę występu i liczę, że pomoże to nam w osiągnięciu lepszej formy - kończy Bjelica.

Komentarze (1)
kibicprawdziwy
28.01.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
to ja mam małą prośbę, skończcie już wyciągać wnioski a zacznijcie grać swoją koszykówkę.Czas na wahnięcia formy się już skończył.