Znicz zdeklasował beniaminka - relacja z meczu Znicz Pruszków - Polonia Przemyśl

Choć pojedynek ten reklamowany był jako starcie dwóch równorzędnych zespołów, to jednak na parkiecie te słowa nie znalazły potwierdzenia. Znicz bowiem, w dużej mierze dzięki świetnej w swoim wykonaniu ostatniej kwarcie, rozbił podkarpacki team 79:58 i podtrzymał serię wygranych na własnym parkiecie.

Pierwsze kilka minut nie zapowiadało jednak takiego rozstrzygnięcia. Obie drużyny szły łeb w łeb i trudno było przewidzieć, której z nich jako pierwszej uda się wyjść na prowadzenie. W szeregach przyjezdnych bardzo aktywny był Hubert Mazur, który ewidentnie robił wszystko, by jak najlepiej wykorzystać swoje atuty. Wtórował mu doświadczony Marek Miszczuk, punktując zarówno z dystansu, jak i bliższych odległości. Dobra postawa tej dwójki sprawiała, że Polonia jeszcze na tym etapie skutecznie przeciwstawiała się rywalowi, a także mogła mieć nadzieję na uzyskanie korzystnego rezultatu. Tyle, że chwilę później, wobec rozpędzających się gospodarzy przemyślanie byli już bezradni. Znicz bowiem, za sprawą Przemysława Szymańskiego oraz Alana Czujkowskiego przeprowadził kilka składnych akcji i momentalnie zyskał ośmiopunktową przewagę, co wyraźnie zaskoczyło graczy ze wschodu Polski, którzy długo nie potrafili zareagować na taki bieg wydarzeń. W końcówce kwarty co prawda, otrząsnąwszy się z letargu zdobyli parę "oczek", ale nie udało im się osiągnąć choćby remisu

W drugiej odsłonie obraz gry pierwotnie nie uległ zmianie. Stroną wiodącą nadal byli pruszkowianie, którzy nic nie robili sobie z asysty defensorów Polonii i konsekwentnie wcielali w życie przedmeczowe założenia. Nie dziwiło zatem, że po niespełna 4 minutach wynik brzmiał 30:23 na ich korzyść i można było nawet zaryzykować stwierdzenie, że to Znicz jest w zdecydowanie lepszym położeniu. Jednakże taki stan rzeczy długo się nie utrzymał. Niezwykle ambitni koszykarze z Przemyśla w połowie kwarty znacznie poprawili skuteczność i ponownie zaczęli zagrażać podopiecznym Michała Spychały. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, że w kolejnych fragmentach posiadali oni na boisku ogromną przewagę i za sprawą Grzegorza Płocicy oraz Alexandra Machowskiego doprowadzili do upragnionego wyrównania. Tym samym, rywalizacja znów zrobiła się zacięta i niewiadomą pozostawało tylko, kto na długą przerwę będzie mógł udać się w poczuciu większego komfortu. Ku uciesze miejscowych kibiców, taki przywilej spotkał ich faworytów, którzy w ostatnich minutach nie zawiedli i po punktach Marka Szumełdy-Krzyckiego wygrywali 38:34.

Ta niewielka przewaga bardzo mobilizująco podziałała na jego kolegów, którzy po zmianie stron postanowili nie czekać na ruch przeciwnika tylko sami ochoczo zaatakowali jego kosz, efektem czego znacznie powiększyli dotychczasowy dorobek punktowy. Nie da się ukryć, że w dużej mierze było to zasługą Andrzeja Misiewicza. Były ekstraklasowicz generalnie nie mylił się przy rzutach z półdystansu i sprawiał mnóstwo kłopotów obrońcom "Lonii". Gdy swoje umiejętności strzeleckie zaprezentowali jeszcze Szumełda-Krzycki oraz Czujkowski, sytuacja gości zaczęła być naprawdę niewesoła i jeżeli myśleli oni o zwycięstwie, to musieli możliwie jak najszybciej zareagować. Jednak niezwykle czujni koszykarze podwarszawskiego zespołu nie pozwolili im dojść do głosu, dzięki czemu przed decydującą batalią Znicz mógł się pochwalić blisko dziesięciopunktową zaliczką, która w znaczny sposób przybliżała go do końcowego triumfu.

Zdając sobie sprawę z nadarzającej się szansy gospodarze w czwartej kwarcie wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i wręcz zdominowali oponenta pod każdym względem. Już na starcie, widząc dość opieszałą postawę podopiecznych Macieja Milana, dali próbkę swoich ofensywnych umiejętności, nie pozostawiając złudzeń kto bardziej zasługuje tego wieczoru na sukces. Gdy dodamy do tego, że wciąż na bardzo wysokim poziomie funkcjonowała ich obrona, nie powinno dziwić, że na niespełna 7 minut przed końcową syreną wynik brzmiał 64:49. Wtedy też, w zasadzie jasnym się stało, że "Przemyskie Niedźwiadki" raczej nie odwrócą już losów rywalizacji i pruszkowska twierdza nadal pozostanie niezdobyta. Zgodnie z przypuszczeniami, tak też się stało i wiedziony dopingiem publiczności Znicz do ostatnich sekund kontrolował losy pojedynku. Ostatecznie, zwyciężył on 79:58 i w pełni zasłużenie zgarnął niezwykle ważny dla siebie komplet punktów. Polonia zaś może mieć do siebie spore pretensje, bowiem w newralgicznych momentach po prostu zawiodła i pozwoliła by rywal bezkarnie to wykorzystał.

Znicz Pruszków - Polonia Przemyśl 79:58 (24:20, 14:14, 19:15, 22:9)

Znicz: Czujkowski 15, Misiewicz 14, Szymański 13, Szumełda-Krzycki 11, Suliński 7, Bonarek 7, Osiakowski 4, Matuszewski 4, Fijałkowski 3, Potraski 1

Polonia: Machowski 16, Miszczuk 13, Mazur 9, Mikołajko 4, Pydych 4, Przewrocki 4, Musijowski 3, Płocica 3, Bal 2.

Komentarze (2)
avatar
Jose Mourinho
29.01.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ale pogrom. Coś Polonia jednak zawodzi na wyjazdach. W sumie dla nas dobry wynik. Brawo dla Znicza. Pozdro ze Stargardu. 
Henry
29.01.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
czas rozbic Krosno...