Michał Wołoszyn, notujący blisko 18 punktów w każdym meczu zaplecza ekstraklasy, był wielkim nieobecnym spotkania pomiędzy Rosą a MKS-em. W ogóle nie przyjechał do Radomia. Od kilku dni skarży się na bóle brzucha. Sprawa jest na tyle poważna, że koszykarz znalazł się nawet w szpitalu. Póki co, lekarze wykluczają zapalenie wyrostka.
Kto wie, może gdyby najlepszy strzelec dąbrowskiego klubu znalazł się w składzie na mecz z Rosą, a najlepiej wybiegł w pierwszej "piątce", wówczas przebieg wydarzeń na parkiecie ułożyłby się inaczej, a może i wynik byłby inny. Okazuje się, iż brak lidera MKS-u pomieszał szyki nie tylko przyjezdnym, ale i... radomianom. - Nasza praca przez cały tydzień opierała się głównie o niego - przyznaje Mariusz Karol, trener gospodarzy starcia 21. kolejki.
Wydawać by się mogło, że brak niskiego skrzydłowego powinien ułatwić zadanie rywalom. - Tak wcale nie jest, bo wtedy inni biorą ciężar gry na siebie, jak Łukasz Szczypka i Paweł Zmarlak, którzy zagrali świetne zawody - podkreśla opiekun radomian.
Ciężko powiedzieć, czy Michał Wołoszyn zdoła zwalczyć swoje problemy zdrowotne i znajdzie się w składzie MKS-u na kolejne spotkanie ligowe (w przyszłą niedzielę o godz. 18-przyp.red.), przeciwko Sudetom Jelenia Góra.