Trefl Sopot do Tarnobrzega na mecz z miejscową Siarką przyjechał w roli murowanego faworyta. Jak się jednak okazało, liderowi rozgrywek wcale nie było tak łatwo wygrać. O losach potyczki zdecydowała ostatnia kwarta, a właściwie jej ostatnie kilkadziesiąt sekund. - W Tarnobrzegu jest ciężki parkiet. Siarka gra bardzo dobrze u siebie i z perspektywy meczu to było widać. Nam dopiero w końcówce udało się przechylić szalę na swoją korzyść. Pokazaliśmy, że jesteśmy lepszą drużyną. Cieszy to, że jesteśmy liderem i przed kolejną rundą mamy dwie wygrane więcej niż goniące nas zespoły - powiedział po zawodach skrzydłowy Trefla Marcin Stefański.
Sopocianie do przerwy byli zespołem zdecydowanie lepszym i prowadzili kilkoma punktami. Przewaga Trefla była jednak jeszcze większa, ale została zniwelowana przez Siarkowców. Po zmianie stron do głosu doszli gracze z Podkarpacia i mecz zrobił się bardzo wyrównany i niezwykle ciekawy. - Zacięło się coś w tej trzeciej kwarcie, ale nie da się zagrać na pełnych i wysokich obrotach przez całe spotkanie. Zawsze zdarzy się jakiś dołek. Myśmy go mieli. Zachowaliśmy jednak więcej zimnej krwi i w końcówce nasze rzuty znajdowały drogę do kosza rywali - dodał Stefański.
Wydaje się, że sopocianie zachowali więcej zdrowia na ostatnie minuty, co niewątpliwie było spowodowane dłuższą i bardziej wyrównaną walką. Dodatkowo w kluczowych momentach pojedynku liderom Trefla nie zadrżała ręka. - Zachowaliśmy więcej sił, ale celnie trafialiśmy. Wpadły nam rzuty Łukasza Koszarka i Filipa Dylewicza. To zadecydowało w głównej mierze o tym, że wygraliśmy - kontynuuje.
Za graczami z Pomorza przemawiało także dużo większe doświadczenie. W swoich szeregach Trefl ma w końcu trzech obecnych reprezentantów Polski. Są także byli kadrowicze. W zespół wkomponowani są także bardzo solidni obcokrajowcy. To wszystko świadczy o sile klubu z Sopotu. - Mamy dosyć ciekawą drużynę z dużą rotacją. Są doświadczeni gracze, co na pewno pomaga. Te wygrane i to, że jesteśmy liderem także dają nam dużo siły. Pomagają nam w trudnych momentach i pozwalają na osiąganie korzystnych wyników jak w Tarnobrzegu - stwierdził 29-latek.
Siłą napędową drużyny są przede wszystkim rodzimi koszykarze. Aż czterech wychodzi w pierwszej piątce. W niedzielny spotkaniu zdobyli oni w sumie 65 punktów, a dwa kolejne dołożył rezerwowy Stefański. To świadczy tylko o tym, że można zbudować mocny zespół w oparciu o Polaków. - To na pewno cieszy. Jest dużo Polaków, którzy grają i stanowią o sile zespołu. To cieszy nas i świat basketu w Polsce. To pokazuje, że potrafimy grać i być bardzo mocnym i pewnym punktem zespołu - zakończył Marcin Stefański.