Sretenovicia trzeba było zwolnić wcześniej - wywiad z Michaelem Hicksem, graczem Polpharmy

Polpharma Starogard Gdański zawodzi w tym sezonie na całej linii. Jak to możliwe, że zespół, który rok temu zdobył Puchar Polski, a w tym sezonie SuperPuchar, uplasował się dopiero na 10. pozycji pytamy Michaela Hicksa, Amerykanina od trzech lat związanego ze starogardzkim klubem. A ten nie stroni od bardzo szczerych odpowiedzi specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl.

Michał Fałkowski: 10. pozycja, którą zajęliście na koniec sezonu zasadniczego, to na pewno nie jest ta lokata, o której myśleliście przed rozpoczęciem sezonu...

Michael Hicks: Nie da się ukryć. Gdybyśmy rozmawiali przed sezonem na pewno nie mówilibyśmy o 10. pozycji jako o tej, która jest naszym celem.

Niemniej jest to stan faktyczny…

- Tak. 10 miejsce to pozycja, z której startujemy przed drugą rundą kiedy liga podzieli się na dwie grupy i cóż... mamy 14 meczów do rozegrania, więc cały czas mamy nadzieje, że sezon nie jest tak naprawdę stracony. Zresztą, to wpajano nam od najmłodszych lat: nie wolno się poddawać, trzeba walczyć do samego końca. Te najprostsze zasady stają się teraz dla nas bardziej realne niż kiedykolwiek.

Ciężko jest być w zespole, który przegrywa dwukrotnie więcej meczów, niż wygrywa?

- Bardzo ciężko, tym bardziej dla mnie, bowiem nigdy wcześniej, w całej mojej karierze, nie byłem w takiej sytuacji. To mój pierwszy raz, kiedy jestem w zespole, który w większości przypadków przegrywa, ale to bardzo pouczające doświadczenie. Pozwala nabrać dystansu do pewnych rzeczy, a także uczy pokory. Jednakże myślę sobie, że ważniejsze od naszych obecnych rezultatów jest to, czy będziemy umieli pozbierać się w drugiej części sezonu i jednak zakończyć go pozytywnie.

Zapytam cię jako najbardziej doświadczonego koszykarza w zespole i dodatkowo jako koszykarza, który jest silnie związany ze Starogardem Gdańskim - kto jest winien takiej sytuacji, że kończycie sezon zasadniczy z bilansem 8-16?

- Myślę, że w 50 procentach winny jest klub, a w drugich 50 procentach ja. Niestety, to boli, ale taka jest prawda. Jestem zdania, że klub nie stanął na wysokości zadania i nie poukładał wszystkich elementów tak, jak powinny być one ułożone. Mówię oczywiście o poukładaniu wszystkiego w dobry zespół. Od początku sezonu nie było sytuacji, że mielibyśmy pięciu, ba, nawet czterech koszykarzy na jednakowym, mocnym poziomie. Co więcej, na samym początku nie mieliśmy solidnego rozgrywającego i to był wielki błąd. Natomiast co do mnie - wiem, że jestem w stanie grać zdecydowanie skuteczniej, choć uważam, że pod skrzydłami nowego trenera (Wojciecha Kamińskiego - przyp. M.F.) i tak prezentuję się lepiej, niż na początku.

Czyli lepiej, niż pod skrzydłami trenera Zorana Sretenovicia, który został zwolniony. No właśnie, zwolnienie Serba, potem ciągłe zawirowania w składzie włączając w to przyjście i odejście Tony’ego Weedena - która zmiana była kluczowa jeśli chodzi o odbicie się na formie zespołu w sposób negatywny?

- Zwolnienie trenera, przynajmniej według mnie. Myślę, że klub powinien był zwolnić trenera Sretenovicia wcześniej i nie dopuścić do sytuacji, do której niestety doszło. W zeszłym sezonie już po bilansie 0-4 mieliśmy zmianę na tym stanowisku, a w tych rozgrywkach? Dopiero, gdy dobiliśmy do niechlubnego 1-7 nastąpiła zmiana. Poza tym inne zmiany personalne też nie wpłynęły korzystnie na naszą ekipę. Wydaje mi się, że tak naprawdę tylko Tony Weeden wzmocnił nas w sposób znaczący i szkoda, że go już z nami nie ma. W tym sezonie było jednak wiele błędnych decyzji, na przykład sprowadzenie Patricka Okafora. Potrzebowaliśmy centra z prawdziwego zdarzenia, a tymczasem... cóż, powtórzę - było wiele złych decyzji.

Żeby nie było jednak tak traumatycznie - nie wydaje ci się, że ten bilans byłby zdecydowanie lepszy, gdyby w kilku spotkaniach dopisało wam po prostu szczęście? Jedna piłka w koszu więcej, jedna zbiórka dzieliła was od wygranych meczów z Anwilem, Treflem, Kotwicą, Zastalem czy Siarką Jezioro...

- Tak, coś w tym może być. Ale z drugiej strony nic nie dzieje się bez przyczyny. Gdybyśmy grali skutecznie w tamtych spotkaniach, nie potrzebowalibyśmy tych pojedynczych rzutów, zbiórek czy innych rzeczy. Gdybyśmy mieli formę, po prostu wygralibyśmy te mecze.

Wcześniej powiedziałeś, że 50 procent winy leży po twojej stronie. I to mówi najskuteczniejszy koszykarz zespołu ze średnią 13 oczek?

- A jak mam mówić? Ten sezon pod względem indywidualnym jest dla mnie w porządku, a w porównaniu z poprzednimi rozgrywkami, kiedy notowałem przeciętnie 12,3 punktu, nawet bardzo dobry, z tym, że wtedy potrafiliśmy wygrywać mecz za meczem, a teraz jest inaczej. Cały czas mam jednak nadzieję, że moja średnia dobije mniej więcej do 14 punktów i to korzystnie odbije się na grze całego zespołu.

Odpowiada ci rola, nazwijmy to, jokera wchodzącego do gry z ławki rezerwowych? To pierwszy taki sezon, odkąd dołączyłeś do Polpharmy, kiedy wychodzisz do gry z ławki rezerwowych.

- A co to oznacza - bycie jokerem z ławki rezerwowych (śmiech)? Dla mnie nigdy nie miało znaczenia to, kto zaczyna mecz. Zdecydowanie bardziej istotne jest to, kto ten mecz kończy na parkiecie, a kto siedzi wtedy na ławce rezerwowych. Jeśli trener uznał, że dam więcej korzyści zespołowi grając z ławki, jestem w stanie zaakceptować tę rolę.

Teraz przed wami dwa tygodnie przerwy, a potem druga część sezonu. Jaki jest cel Polpharmy?

- Mamy 14 meczów do rozegrania w drugiej części sezonu i koncentrujemy się na każdym z nich, ale pojedynczo. Krok po kroku, mecz po meczu, wierzymy, że możemy wspiąć się po szczeblach ligowej hierarchii i dzięki temu przystąpimy do fazy play-off. A czy to będzie siódma czy ósma pozycja - nie ma żadnego znaczenia.

W drugiej fazie będziecie mierzyli się tylko i wyłącznie z drużynami z miejsc 6-13. To sprawi, że ta runda będzie łatwiejsza, czy trudniejsza?

- Myślę, że trudniejsza, bo mam wrażenie, że my nie mieliśmy problemów z grą przeciwko teoretycznie lepszym zespołom. To znaczy, nie mieliśmy problemów z motywacją przed tymi spotkaniami i często walczyliśmy w nich do samego końca. Teraz będziemy rywalizować z ekipami o podobnym potencjale i podobnych celach. To sprawi, że łatwo na pewno nie będzie.

Czy w Starogardzie Gdańskim pamięta się jeszcze tę atmosferę, która towarzyszyła klubowi po zdobyciu SuperPucharu Polski? Czy fani będą jeszcze mieli okazję świętować cokolwiek w tym sezonie?

- Bardzo dobrze pamiętam tamto wydarzenie i tamtą radość. Ale czy będzie nam dane odnieść jeszcze jakiś sukces? Ciężko jest w tej chwili cokolwiek powiedzieć.

Komentarze (6)
avatar
Mateusz_stg
14.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Do Fan Radexu Jeden mecz wygrali z Prokomem i już głowy do góry jakby mistrza świata wywalczyli. O co ci kolego chodzi bo nie rozumiem. 
Fan Radexu
13.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Uwielbiam takich grajków. Myśli gościu że z USA przyjechał to będzie autorytetem we wszystkim. Mógł iść do prezesa klubu i powiedzieć żeby zwolnił trenera. Ciekawe kto pierwszy by wyleciał? Ter Czytaj całość
Rajon
13.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie zgodzę się z Hicksem co do tego, ze to Sretenović w głównej mierze ponosi winę za to, co się dzieje w Polpharmie w tym sezonie (choć wbrew pozorom wcale jeszcze nie jest stracony), ale za t Czytaj całość
avatar
Liimack47
13.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A co moze zrobic Polpharma? Nic. Tylko ukorzyc sie i przyznac do bledu. Hicks ma 100 procent racji, w STG w tym sezonie to tylko roszady, roszady i jeszcze raz roszady. A glowy w budowaniu zesp Czytaj całość
iksinski
13.02.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
uuu Hicks pojechał po włodarzach swojego klubu :) rzadko u nas w Polsce czyta sie takie wyznania zawodnikow, a tym bardziej aktywnych zawodników danego zespolu. Ciekawe czy Hicks ma na mysli ta Czytaj całość