Pewne zwycięstwo wiślaczek - relacja z meczu Wisła Kraków - Tęcza Leszno

W sobotnie popołudnie mistrzynie Polski we własnej hali nie dały szans plasującej się w dolnych rejonach tabeli Tęczy Leszno, zwyciężając 90:62. Tym samym krakowianki zaliczyły udaną próbę generalną przed fazą play off Euroligi.

Spotkanie z Tęczą Leszno dla Wisły było bez wątpienia szczególne. Wszystko dlatego, że w jej barwach zadebiutowała sprowadzona ostatnimi dniami Taj McWilliams Franklin, która notabene jest aktualną mistrzynią WNBA. Początkowo jednak gra całego zespołu mimo obecności Amerykanki nie wyglądała najlepiej. Wiślaczki w swoje poczynania wkładały zbyt mało agresji przez co podobnie jak to miało miejsce w ostatniej konfrontacji z ich udziałem, długo nie mogły zaznaczyć swojej przewagi. Na szczęście dla ich kibiców, tym razem szybko otrząsnęły się z letargu i już w połowie kwarty prowadziły 17:10. Było to zasługą między innymi Eweliny Kobryn, która bardzo swobodnie poczynała sobie w polu trzech sekund. Co ciekawe wtórowała jej wspomniana McWilliams. 41-letnia zawodniczka z każdą minutą czuła się na parkiecie coraz pewniej i rywalki miały ogromny problem z jej powstrzymaniem. Nie da się ukryć, że po tych wydarzeniach lesznianki były w zdecydowanie gorszym położeniu i nawet starania niezwykle szybkiej Marke Freeman nie wystarczały do tego, by zniwelować choć część strat.

Taka tendencja nie uległa zmianie w drugiej "ćwiartce". Tęcza nadal zmuszona była oglądać plecy przeciwnika i sprawiała niekiedy wrażenie bezradnej. Jakby tego było mało, ciągle mobilizowane przez swojego szkoleniowca zawodniczki Białej Gwiazdy czyniły wszelkie starania by zyskać jeszcze większą dominację i jednocześnie nie pozostawić złudzeń, która z drużyn walczy o mistrzostwo. Taka postawa zgodnie z przypuszczeniami przyniosła znakomite efekty. Po punktach imponującej coraz lepszą formą Magdaleny Leciejewskiej, a także Any Dabović wynik brzmiał 40:20 i na twarzach sztabu szkoleniowego miejscowych w końcu zaczęło malować się zadowolenie. Wspomniana przewaga pewnie byłaby jeszcze bardziej okazała, ale z dystansu kilka prób chybiła Nicole Powell. Mimo to w hali przy ulicy Reymonta powodów do narzekań nie było, bowiem gospodynie wygrywały po dwudziestu minutach 51:33 i były na dobrej drodze do triumfu.

Po zmianie stron krakowianki absolutnie nie musiały denerwować się o ogólny rezultat i spokojnie wcielały w życie przedmeczowe założenia. W ofensywie brylowała Milka Bjelica, która nie myliła się przy rzutach z półdystansu i w pewnym momencie była prawdziwą zmorą Tęczy. Zresztą podkoszowa rodem z Belgradu z łatwością dochodziła do pozycji rzutowych, co bardzo nie podobało się opiekunowi przyjezdnych. Tyle, że jego podopieczne nie za bardzo wiedziały jak się temu przeciwstawić i często tylko biernie przyglądały się kolejnym popisom reprezentantki Czarnogóry. Warto dodać, że oprócz niej imponować zaczęła także Powell. Amerykanka w końcu wstrzeliła się w kosz, dzięki czemu przed decydującą batalią faworyt konfrontacji był lepszy aż o 26 "oczek".

Ostatnia część rywalizacji przebiegła bez jakichkolwiek niespodziewanych zwrotów akcji. Miejscowe mając świadomość, że jest to ich ostatni sprawdzian przed Euroligowymi pojedynkami z USK Praga do końca starały się utrzymać wysoki poziom, przez co z każdą minutą tylko powiększały zdobycz punktową. I choć Tęczy, a konkretnie jednej z najlepszych w jej szeregach Justynie Grabowskiej wciąż nie brakowało ambicji, to jednak zarówno ona jak i cały jej team musiały przełknąć gorycz porażki. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 90:62, co na pewno pozwala Wiśle z optymizmem wyglądać przyszłości.

Wisła Can Pack Kraków - MKS Tęcza Leszno 90:62 (28:18, 23:15, 24:16, 15:13)

Wisła: Bjelica 12, Kobryn 12, McWilliams 11, Ujhelyi 9, Phillips 8, Powell 8, Leciejewska 6, Śnieżek 6, Pawlak 6, DeMondt 5, Czarnecka 4, Dabovic 4.

Tęcza:
Grabowska 18, Freeman 15, Bednarczyk 8, Urbaniak 6, Gala 6, Kubicka 4, Chomicka 3, Łodziewska 2, Janowicz 0.

Źródło artykułu: