Erin Phillips: Euroliga celem numer jeden

W nadchodzących kilku dniach krakowska Wisła stoczy decydujące boje w Eurolidze, które zaważą na tym czy znajdzie się ona w upragnionej fazie FinalEight. Jak zapewniają w klubie, zespół będzie bardzo dobrze przygotowany do tych pojedynków.

O meczach z USK Praga mówi się już od dawna. I generalnie nie powinno to dziwić, skoro ich ranga jest tak ogromna. W związku z tym ostatnimi czasy napięcie w stolicy Małopolski zdecydowanie wzrosło i wszyscy czekają z niecierpliwością na rozpoczęcie pierwszego spotkania. - Dla nas przejście tego etapu jest w tym momencie celem numer jeden. Wiemy doskonale jak wiele zależy od tych najbliższych dni. W związku z tym zrobimy wszystko, by nie zawieść oczekiwań. Wiadomo, że aby zwyciężyć, musimy się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak się stało - optymistycznie twierdzi Phillips.

W minionych tygodniach jej zespół prezentował się całkiem nieźle, choć trzeba uczciwie przyznać, że stać go na więcej. Pewne zastrzeżenia może budzić starcie z Odrą Brzeg, w którym podopieczne trenera Jose Ignacio Hernandeza przez ponad dwadzieścia minut nie potrafiły zaznaczyć swojej wyższości. - Na pewno jest parę mankamentów, ale staraliśmy się z całych sił je wyeliminować. W końcu jeśli chce się wygrywać na takim poziomie, to nie może być mowy o słabościach. My mamy świadomość wielu swoich atutów i postaramy się je maksymalnie wykorzystać - dodaje Australijka.

Nie da się ukryć, że to właśnie od jej dyspozycji będzie zależeć bardzo dużo. 26-letnia koszykarka od kilku sezonów jest prawdziwą ostoją Białej Gwiazdy i już niejednokrotnie właściwie w pojedynkę przesądzała o jej sukcesach. Problem polega na tym, że forma, jaką prezentuje, wciąż jest pewną niewiadomą, ponieważ od momentu powrotu po kontuzji zaledwie trzy razy pojawiła się na parkiecie. - Powrócić po dłuższej przerwie, tym bardziej jeśli spowodowana jest jakimś urazem, nie jest łatwo. Jednakże mój ponowny debiut przypadł na starcia z nieco słabszymi rywalami, dzięki czemu spokojnie mogłam wprowadzić się do rywalizacji. Jasne jest, że początkowo nie wyglądało to może idealnie, ale bardzo ciężko pracowałam, by we wtorkowy wieczór być w pełni gotowości.

Phillips, podobnie zresztą jak pozostali członkowie krakowskiej ekipy, bardzo liczy na kibiców. Fani Wisły wielokrotnie udowadniali, że można na nich polegać w trudnych chwilach, a szczególnie w pamięci pozostała atmosfera, jaką zgotowali przy okazji pojedynku z moskiewskim Spartakiem. Jeśli podobny scenariusz powtórzy się i teraz, to wiślaczki bez wątpienia zyskają ogromne wsparcie. - Mam nadzieję, że tym razem również tłumnie zjawią się na trybunach, bo ich obecność jest dla nas bardzo ważna. Zawsze gdy stoi za tobą tylu ludzi, to starasz się robić wszystko jak najlepiej. Chciałabym zatem, by frekwencja dopisała - z nadzieją kończy energiczna zawodniczka.

Źródło artykułu: