Anke DeMondt: Wielka wola zwycięstwa

Za Białą Gwiazdą już pierwszy pojedynek w fazie play off Euroligi. We wtorkowy wieczór krakowianki pewnie pokonały na własnym parkiecie USK Praga 66:52 i są na dobrej drodze do awansu do elitarnego grona ośmiu najlepszych drużyn Europy. - Wykonaliśmy jeden krok, ale to jeszcze absolutnie nie koniec - dodaje Anke DeMondt.

Adam Popek
Adam Popek

Pierwsza konfrontacja dla jej zespołu była niezwykle ważna. Od osiągniętego rezultatu bowiem, w dużej mierze zależało to w jakiej pozycji wiślaczki będą przed dalszą częścią rywalizacji i czy uda im się już na starcie osiągnąć przewagę. Na szczęście dla wszystkich związanych z małopolskim klubem ich faworytki nie zawiodły i zwyciężyły klub zza południowej granicy. - Ten pojedynek z Czeszkami miał dla nas ogromne znaczenie i cieszę się, że rozstrzygnęłyśmy go na swoją korzyść. Jednak nie możemy zbytnio podniecać się sukcesem tylko musimy wciąż być skupione, bo w piątek czeka nas kolejny mecz i na pewno nie będzie łatwo w nim triumfować. Oczywiście nasza sytuacja jest nieco bardziej komfortowa, bo w razie porażki trzecie, decydujące spotkanie rozegrane zostanie w Krakowie, ale staramy się nie myśleć w ten sposób tylko uczynić wszystko, by wygrać już w Pradze - mówi pełna mobilizacji Belgijka.

Biała Gwiazda oprócz matematycznej zyskała też nad przeciwnikiem przewagę mentalną. O tym, że psychika w sporcie odgrywa ogromną rolę wiadomo nie od dziś, więc taki handicap sprawia, iż w piątkowy wieczór polski team nadal będzie uważany za faworyta. - Na pewno dodaje nam to takiej pozytywnej energii i myślę, że dzięki niej będziemy jeszcze silniejsze. Wtorkowa rywalizacja może nie była najlepsza w naszym wykonaniu, ale ważne jest, że potrafiłyśmy kontrolować boiskowe wydarzenia przez zdecydowaną większość czasu. W dużej mierze było to zasługą niezłego początku. Po zaledwie kilku minutach przejęłyśmy inicjatywę i później na dobrą sprawę jej nie straciłyśmy - słusznie zauważa doświadczona koszykarka.

W poczynaniach Wisły widać było też dużą pewność siebie. Gospodynie w większości elementów górowały nad podopiecznymi Lubomira Blażka i jeśli taką postawę utrzymają również w najbliższych dniach to ich przyszłość maluje się raczej w jasnych barwach. - Uważam, że byłyśmy po prostu bardzo dobrze przygotowane i doskonale wiedziałyśmy o wszelkich atutach oponenta. W związku z tym w defensywie maksymalnie skoncentrowałyśmy się na tym, by zneutralizować poszczególne zawodniczki. W ataku zaś nasza skuteczność nie była najlepsza, ale to właśnie defensywą niwelowałyśmy wszelkie braki. Zresztą fakt, że pozwoliłyśmy prażankom zdobyć zaledwie 52 punkty mówi sam za siebie - twierdzi DeMondt.

Ponadto lider polskiej ekstraklasy przez blisko 40 minut prezentował w miarę wyrównany poziom, co w przeszłości akurat nie zawsze mu się zdarzało. - Tego wieczoru cała drużyna nie schodziła poniżej pewnej normy i moim zdaniem był to jeden z kluczy do zwycięstwa. Za każdym razem starałyśmy się dobrać najlepszy wariant rozegrania akcji i poza kilkoma błędami cały kolektyw generalnie zasługuje na pochwałę – z zadowoleniem kwituje reprezentantka Belgii.

Początkowo trochę było obaw o to czy w ogóle pojawi się ona na parkiecie, ponieważ w ostatnim tygodniu ani na minutę nie zaprezentowała się publiczności. Ostatecznie jednak, w poniedziałek zadecydowano o jej występie. - W pewnym momencie pojawił się ból w kolanie i wspólnie ze sztabem szkoleniowym zdecydowaliśmy, że lepiej będzie jeśli odpocznę parę dni. Nikt nie chciał bowiem, żeby ten drobny uraz się pogłębił. Teraz czuję się już o wiele lepiej, w związku z czym spokojnie mogłam zagrać.

Warto zatem zadać sobie pytanie czy kolektyw spod Wawelu pomimo lekkiego zmęczenia zdoła wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności i jeszcze w lutym zakończyć zmagania w play off? - Myślę, że silniejsza od wszelkich niedogodności będzie wielka wola zwycięstwa. To ona sprawia, że w trudnych chwilach człowiek jest w stanie walczyć o swoje - optymistycznie kończy zawodniczka z Beneluxu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×