Kto by się tego spodziewał. Podopieczni Jure Zdovca podchodzili do tego spotkania zmotywowani, wzmocnieni powrotem trzech czołowych zawodników. Tym samym wszystko wskazywało na triumf Spartaka, który wcześniej u siebie odprawił z kwitkiem m.in. CSKA Moskwa.
Ale gospodarze pudłowali niemiłosiernie. Najlepszy strzelec Patrick Beverley zupełnie nie mógł się wstrzelić - trafił tylko dwa z siedemnastu rzutów z gry. Yotam Halperin, który poprowadził Spartak do wygranej w Gdyni, też wypadł poniżej oczekiwań. Niezadowoleni ze swoich występów mogą być ponadto Loukas Mavrokefalidis czy Vladimir Dragicevic. Innymi słowy - w ekipie z Sankt Petersburga zawiedli wszyscy, od których oczekiwano solidnego występu.
O tym jak wielkie problemy miał Spartak świadczy choćby dorobek z pierwszej kwarty - raptem sześć "oczek". Do niskiego poziomu gry przeciwnika dostosowali się skazywani na porażkę gdynianie. Mimo że mistrzowie Polski musieli umiejętnie szafować siłami (we wtorek czeka ich ważny mecz w Tauron Basket Lidze z Energą Czarnymi Słupsk), to ostatecznie cieszyli się z ósmego zwycięstwa w komercyjnych rozgrywkach.
Żółto-niebieskich w Rosji też dopadła głęboka indolencja. Jej przełamanie zajęło graczom Andrzeja Adamka trochę czasu, ale i tak w końcowym rozrachunku zdecydowana większość prób minęła cel. Gdynianie wygrali, bo w dwóch ważnych momentach pokusili się o zryw. W drugiej kwarcie, kiedy przegrywali 8:14, odrobili straty z nawiązką. W czwartej również znaleźli się w tarapatach, lecz na finiszu dobrze wypadli i w defensywie, i nie najgorzej w ofensywie.
W naszej drużynie, w odróżnieniu od zespołu gospodarzy, nie wszyscy zawiedli. Groźny w strefie podkoszowej był Adam Hrycaniuk, tradycyjnie aktywnością wyróżniał się Jerel Blassingame, wreszcie Donatas Motiejunas, mimo słabej skuteczności, pozwolił mistrzom Polski wygrać wyraźnie walkę o zbiórkę. A to w tym spotkaniu akurat miało wielkie znaczenie.
Asseco Prokom wygrał jednak nie tylko dzięki zrywom, większej liczbie zebranych piłek, ale... rzutom osobistym. Gdynianie zdobyli w tym elemencie o dziesięć punktów więcej od Spartaka. Chociaż 65-procentowa skuteczność nie należy do najlepszych, to na tle bezradnego, zmagającego się ze słabszym dniem rosyjskiego teamu, wystarczyło to w zupełności. Inna sprawa, że trener Adamek mógł mieć pretensje do swoich zawodników, bo ci popełnili aż 23 straty.
Mistrzowie Polski swój udział w Zjednoczonej Lidze VTB zakończyli z bilansem ośmiu wygranych i ośmiu porażek. Biorąc pod uwagę wszelkie zawirowania w trakcie sezonu, można mówić o całkiem niezłym bilansie, ale do satysfakcji z pewnością zabrakło awansu do kolejnej rundy. O to z kolei będzie jeszcze walczyć Spartak. Wprawdzie gracze Zdovca są już pewni wyjścia z grupy, ale nie są pewni drugiego miejsca, które daje prawo gry od razu w 1/4 finału. O wszystkim zadecyduje starcie tej drużyny z Lietuvosem Rytas Wilno.
Spartak Sankt Petersburg - Asseco Prokom Gdynia 45:50 (6:5, 12:15, 16:14, 11:16)
Spartak: Kaszyrow 8, Kejru 7, Halperin 6, Beverley 6, Zupan 5, Dragicevic 4, Mavrokefalidis 4, Strelnieks 4, Lichodziej 1, Kosztyszewski 0, Zozulin 0.
Asseco: Blassingame 11, Hrycaniuk 11, Zamojski 7, Motiejunas 5, Day 5, Łapeta 4, Seweryn 3, Dimitriew 2, Szczotka 2, Kuebler 0.