Mam swoje ambicje - rozmowa z Maciejem Milanem, trenerem Polonii Przemyśl

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W miniony weekend przemyska Polonia minimalnie przegrała na własnym pakiecie z Rosą Radom i najprawdopodobniej będzie miał duże kłopoty by zakwalifikować się do play off. O uczuciach z tym związanych oraz kulisach sobotniej porażki portalowi SportoweFakty.pl opowiada jej szkoleniowiec, Maciej Milan.

Adam Popek: Żeby nie rozpoczynać od negatywów myślę, że należy pogratulować pana zespołowi ogromnej ambicji. Z jednym z głównych kandydatów do awansu walczyliście na równi właściwie przez całe spotkanie.

Maciej Milan: Uważam, że mecz był przede wszystkim atrakcyjny dla kibiców. Na parkiecie w zasadzie co chwilę coś się działo, a wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie. Żadna ze stron jednak nie potrafiła wypracować sobie większej przewagi, co najlepiej oddaje zaciętość całej rywalizacji. W naszym przypadku do udanych należy zaliczyć sam początek, kiedy wszystko układało się tak jak sobie zamarzyliśmy. Potem Rosa przejęła inicjatywę, ale mimo to nie złożyliśmy broni i w dalszym ciągu jej zagrażaliśmy. Generalnie rzecz biorąc o wyniku zadecydowała sama końcówka. Zespół z Radomia zagrał na świetnej skuteczności za trzy punkty i tuż przed ostatnią syreną wykazał się właśnie w tym elemencie. Wówczas szczególnie dał o sobie znać Artur Donigiewicz, który trzy razy z rzędu przymierzył zza linii 6, 75 m. Po tych wydarzeniach fakt faktem mieliśmy jeszcze szansę na zwycięstwo, lecz Michał Musijowski niestety nie trafił w decydującej akcji. Cóż, w koszykówce trzeba liczyć się z takimi sytuacjami.

Momentami jednak za sprawą dobrej obrony potrafiliście zastopować przeciwnika. Szkoda tylko, że maksymalnej koncentracji w tej formacji nie starczyło na więcej.

- Nie zgodzę się do końca z tym stwierdzeniem, bo jakby przeanalizować te ostatnie fragmenty w wykonaniu Rosy to łatwo zauważyć, że rzuty oddawane były z okolic 7 - 8 metra, więc defensywa nie została "rozerwana". Przeciwnicy w ten sposób postanowili ją ominąć i osiągnęli spodziewane efekty. W tym momencie jedyne co mogę zrobić to pogratulować im wyczynu, bo uczciwie trzeba oddać, iż dokonali nie lada sztuki. Nam z kolei do końca pozostają cztery pojedynki i chcemy powalczyć w nich o zwycięstwa.

Tyle, że na wygraną pracuje się przez pełne czterdzieści minut i gdybyście w czwartej kwarcie przy kilkupunktowym prowadzeniu zachowali więcej zimniej krwi, to pewnie teraz rozmawialibyśmy o sukcesie.

- Zgadza się. Wtedy różnica między oboma zespołami wynosiła bodajże sześć "oczek", a my mieliśmy jeszcze przed sobą rzut osobisty. Sędziowie jednak przy celnej próbie Artura Mikołajko zagwizdali przekroczenie linii... Trochę mnie to zdziwiło. Nie widziałem dokładnie całej sytuacji, ale znam Artura już sporo czasu i nie spotkałem się jeszcze z tym by popełnił podobny błąd. Może gdyby wtedy nasza przewaga wzrosła do siedmiu punktów to finisz inaczej by się potoczył? Kto wie. Nie ma jednak sensu wracać do tego w nieskończoność. Przegraliśmy i też musimy umieć żyć z tą świadomością.

Polonia jest chyba największą zagadką tego sezonu. We własnej hali jesteście groźni dosłownie dla każdego a na wyjazdach udało wam się dotąd wygrać zaledwie dwa razy.

- Poniekąd jest to spowodowane tym, że mamy w drużynie młodego rozgrywającego. Michał Musijowski musi się jeszcze wiele nauczyć, by móc występować na najwyższym poziomie i to właśnie widać na obcym parkiecie, gdzie ma większe problemy z kreowaniem gry, a ponadto nie zalicza tylu kluczowych podań. Jego zmiennik, Paweł Pydych natomiast w pierwszej części sezonu doznał kontuzji i potem trudno było mu powrócić do optymalnej dyspozycji. Dodatkowo, duża część zawodników w zeszłym roku występowała na parkietach drugiej ligi i obecnie każdy wyjazd jest dla nich równoznaczny z grą w kompletnie nowym obiekcie. A wiadomo, że kwestia przyzwyczajenia też odgrywa sporą rolę. Niemniej spotkania na terenie rywala są ewidentnie naszą bolączką. Jedyny lepszy fragment pod tym względem zanotowaliśmy w grudniu, lecz potem znów powróciliśmy do "szarzyzny".

Teraz niezwykle ciężko będzie wam zakwalifikować się do upragnionej fazy play off.

- Nie ma co się oszukiwać, że tak. Przegraliśmy bowiem bardzo ważne starcie. Należy jednak pamiętać, iż w zasadzie od stycznia u siebie mierzymy się z samą czołówką ligi i do tej pory mimo bardzo zaciętych bojów udawało nam się wywalczać korzystny rezultat. Niestety przyszedł taki moment, że po końcowej syrenie nie mieliśmy powodów do radości. Jednakże gratuluję moim chłopakom, bo na boisku zostawili serce.

Spośród personaliów na wyróżnienie na pewno zasługuje Alexander Machowski.

- Alex jest bardzo młodym, perspektywicznym zawodnikiem i myślę, że zarówno w chwili obecnej, jak i w kontekście następnych sezonów będziemy o nim wiele mówili. Ma on naprawdę duże możliwości i dzięki systematycznej pracy może zajść daleko. Gdy do nas przyszedł miał pewne zaległości, ale z czasem wiele mankamentów zostało poprawione i jeśli zdecydowałby się pozostać w Polonii na kolejny rok to byłby bardzo pomocny całej drużynie.

Czy ewentualne niezakwalifikowanie się do grona ośmiu najlepszych zespołów ligi będzie dla pana osobistą porażką?

- Nie wiem czy aż tak podchodzić do sprawy. Przed sezonem zakładaliśmy, iż przede wszystkim mamy się utrzymać na tym szczeblu rozgrywkowym. Dość długo bowiem, trwały wszystkie formalności związane z kupnem dzikiej karty, a zespół budowany był niemal za pięć dwunasta, co nie ułatwiało zadania. Ponadto, klub musiał też przywyknąć do funkcjonowania w tej lidze. Zatem biorąc to wszystko pod uwagę raczej nie stwierdzę, że przegrałem, choć mam swoje ambicje i chciałbym żeby play offy zagościły w Przemyślu.

Lecz aby tego dokonać będziecie musieli wygrać również na wyjeździe.

- Na pewno postaramy się, by przedłużyć nadzieję. W tym momencie nic nie jest jeszcze przesądzone, więc co nam pozostaje? Póki widnieje szansa trzeba starać się ją wykorzystać. Ja wierzę w mój zespół i w to, że być może nasza ciężka praca przyniesie efekty.

A zakłada pan możliwość niepowodzenia?

- Ta zawsze istnieje, ale to nie powód do poddania się już teraz. Nikt przecież nie wie, jakie wyniki uzyskamy w najbliższych dniach. Super byłoby, gdyby wszystko się powiodło w tak ciężkiej sytuacji i nie pozostaje nam nic innego jak po prostu walczyć.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)