Bez zbędnego ryzyka - komentarze po meczu Wisła Can - Pack Kraków - ŁKS Łódź

W pierwszym meczu fazy play off Biała Gwiazda nie dała szans zmagającemu się z wieloma problemami pozasportowymi łódzkiemu klubowi, zwyciężając na własnym parkiecie aż 109:44. Dla przedstawicieli obu teamów takie rozstrzygnięcie nie było jednak zaskoczeniem.

Adam Popek
Adam Popek

Katarzyna Kenig (trener ŁKS): Generalnie jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji kadrowej i trudno jest stawiać nas na równi z taką drużyną jak Wisła. Nasze położenie w tym względzie uległo dodatkowo pogorszeniu po derbowym spotkaniu z Widzewem, przez co w środowy wieczór ja i kilka innych zawodniczek nie mogło wystąpić. Biorąc to pod uwagę trzeba sobie jasno powiedzieć, że po prostu nie miałyśmy jak zaskoczyć rywalek i końcowy rezultat najlepiej oddaje przebieg rywalizacji. Mimo to chciałabym skierować słowa podziękowania pod adresem wszystkich dziewczyn, bo nawet w tak trudnym momencie starały się wykonywać swoje zadania jak najlepiej.

Jose Ignacio Hernandez (trener Wisły): Przed rozpoczęciem meczu wiedzieliśmy doskonale o problemach łodzianek, a także o licznych kontuzjach w ich zespole. My chcieliśmy jak najlepiej zaprezentować się w defensywie, tak by uniknąć zbędnego ryzyka. Patrząc na wynik można uznać, że to się udało. Widząc naszą znaczną przewagę ponownie chciałem dać możliwość występu jak największej liczbie zawodniczek. Oczywiście miało to na celu również odciążenie tych z pierwszego składu, które i tak wobec zbliżającego się turnieju FinalEight w Stambule będą musiały znieść spore obciążenia.

Żaneta Morawiec (zawodniczka ŁKS): Nasza sytuacja wygląda nie najlepiej i każdy ma tego świadomość. Drużyna jest przetrzebiona kontuzjami i w meczu bierze udział zaledwie kilka zawodniczek. Cóż mogę powiedzieć, na pewno starałyśmy się jak mogłyśmy, ale trudno o cuda.

Aleksandra Ćwięk (zawodniczka Wisły): Przez pojedynkiem razem z całym zespołem poczyniłyśmy pewne założenia i starałyśmy się je jak najszybciej wcielić w życie. Jednym z nich było wypracowanie solidnej przewagi, po to by na parkiecie bez nerwów mogły się pojawić zawodniczki rezerwowe. ŁKS ze względu na wewnętrzne problemy nie był w stanie nawiązać z nami walki, ale i tak należą mu się gratulacje za chęci, bo tych nie brakowało. Mimo braku czołowych koszykarek, pozostałe próbowały stawić nam opór i to jest godne uwagi. Ja osobiście cieszę się, że trener pozwolił mi spędzić na parkiecie więcej minut i traktuje to jako krok do przodu w koszykarskiej edukacji. Z tego tytułu na pewno bardzo się cieszę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×