Spotkało nas rozczarowanie - rozmowa z Anke DeMondt, zawodniczką Wisły Kraków

W pierwszym spotkaniu rozgrywanego w Stambule turnieju FinalEight Euroligi krakowska Wisła musiała uznać wyższość Spartaka Moskwa. Tuż po zakończeniu rywalizacji opinią na jego temat podzieliła się jedna z lepszych koszykarek Białej Gwiazdy, Anke DeMondt.

Adam Popek
Adam Popek

Adam Popek: Porażki na początek fazy FinalEight ze Spartakiem można bardzo żałować. W pierwszej kwarcie bowiem szybko osiągnęłyście pokaźną przewagę i byłyście na dobrej drodze do sukcesu.

Anke DeMondt: To prawda, na starcie grałyśmy naprawdę świetnie. Nie boję się powiedzieć, że w pełni kontrolowałyśmy boiskowe wydarzenia i rywal potrafił temu zaradzić. Zdobywanie punktów też nie sprawiało nam kłopotów, bo potrafiłyśmy wypracowywać sobie czyste pozycje rzutowe. Niestety Rosjanki mają w swoich szeregach klasowe zawodniczki i te mimo bardzo niekorzystnej sytuacji nie poddały się. Z czasem zaczęły dochodzić do głosu i nasza dominacja nie była tak wyraźna. Na pewno istotne w ich przypadku było to, że poprawiły defensywę, przez którą w pewnym momencie nie dawałyśmy już rady się przedrzeć. Próbowałyśmy co prawda oddawać kolejne rzuty, ale nie da się ukryć, iż szczególnie w drugiej połowie wiele z nich było niecelne.

W pierwszych minutach jednak prowadziłyście aż 16:2. Wtedy wydawało się, że nic wam nie przeszkodzi.

- Ten fragment był niesamowity. Przypuszczam, że wówczas byłyśmy po prostu lepiej zmotywowane i łatwiej weszłyśmy w rytm spotkania. Tyle, że w drugiej połowie wesoło już nie było. Spartak ewidentnie zyskał na sile i był stroną wiodącą. Tak jak wspominałam, mocno skupił się na obronie i nie zostawiał nam choć centymetra wolnej przestrzeni. Odtąd strasznie trudno było nam kontynuować dobrą passę i co za tym idzie wcielać w życie przedmeczowe założenia.

Rywal miał szansę przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę jeszcze przed długą przerwą, ale wtedy się nie poddałyście. Liczyłem, że w ostatnich kwartach będzie podobnie.

- Uwierz mi, że my też miałyśmy taką nadzieję (śmiech). Niestety zespół z Moskwy ma naprawdę fantastyczne koszykarki i przy nich nawet najmniejszy błąd wiele kosztuje. Wiedziałyśmy o tym przed rozpoczęciem rywalizacji i próbowałyśmy uniknąć podobnych sytuacji, ale ta sztuka nam się nie udała. Za główną przyczynę tego upatruję impas w ataku, jaki nastąpił w trzeciej oraz czwartej kwarcie. Pod własnym koszem bowiem tak bardzo nie osłabłyśmy, ale po przeciwnej stronie boiska chwilami było fatalnie.

Zabrakło sił?

- Nie sądzę by to była kwestia tego. Fizycznie czujemy się dobrze, w zespole nie ma kontuzji, więc nie można narzekać. Po prostu przeciwnik uniemożliwił nam skuteczną grę.

Zanim ta niekorzystna seria nastąpiła, prezentowałyście się w defensywie lepiej niż kiedykolwiek.

- Od dawna przygotowywałyśmy się do tej konfrontacji i zdawałyśmy sobie sprawę co musimy zrobić, by zastopować Spartak. Uważnie analizowaliśmy styl preferowany przez poszczególne zawodniczki, więc umiałyśmy się też ustawić w obronie przeciwko nim. Ponadto, każdy był też mocno skupiony na pojedynku. Niestety jak wiemy, potem spotkało nas rozczarowanie.

Szczególnie we znaki dała się Siemone Augustus, na której umiejętnościach podopieczne Pokey Chatman bazowały w najlepszych dla siebie okresie.

- Wynikało to z tego, że miała dużo swobody. W naszych szeregach zawodziło zwłaszcza przekazywanie krycia, efektem czego oponent łatwo gubił nas na zasłonach. Miałyśmy świadomość, że nie możemy do tego dopuścić, ale potoczyło się inaczej. Augustus korzystając ze swojej motoryki doskonale wykorzystała każdą lukę i nieszczęście gotowe.

Szkoda zatem, że na inaugurację musiałyście zaznać goryczy porażki. Teraz trudniej będzie wam podbudować się psychicznie i uwierzyć we własne umiejętności.

- Jedyne co możemy zrobić to utrzymać skupienie jakie wypracowałyśmy przed turniejem i patrzeć do przodu. Szanse nie są jeszcze stracone. W czwartek i piątek czekają nas kolejne spotkania i nie jest powiedziane, że musimy je przegrać. Co więcej, moim zdaniem mamy w nich szanse na pomyślne wyniki i będziemy o nie walczyć ze wszystkich sił. Poza tym chcemy udowodnić, że znalazłyśmy się tu nieprzypadkowo i rzeczywiście należymy do ścisłej czołówki na Starym Kontynencie.

Następny mecz rozegracie z UMMC Jekaterynburg. Nie jest to dla was również zbyt silny rywal?

- Nie chcę podejmować się oceny tego teamu, ponieważ ani w tym, ani w zeszłym sezonie nie grałam przeciwko niemu, więc trudno mi powiedzieć dokładnie jaki poziom aktualnie prezentuje. Znam oczywiście poszczególne personalia, ale nie wiem jak prezentują się jako kolektyw. Niemniej powinnyśmy skoncentrować się przede wszystkim na sobie, a nie na przeciwniku. Jeśli pokażemy taki basket jak w pierwszej połowie starcia ze Spartakiem to wszystko jest możliwe.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×