Adam Popek: Zwykle w przypadku Wisły mówi się o zwycięstwach i osiąganiu kolejnych sukcesów, tymczasem w czwartym z rzędu pojedynku musiałyście uznać wyższość rywalek i z turniejem FinalEight żegnacie się bez choćby jeden wygranej.
Erin Phillips: To co się tutaj stało jest dla wszystkich wielkim rozczarowaniem. Przecież jako zespół na pewno nie można powiedzieć, że jesteśmy słabe. Wręcz przeciwnie uważam, że nasze umiejętności są o wiele większe i mamy potencjał by bić się o wyższe miejsca aniżeli ósme. W dotychczasowych częściach sezonu udowadniałyśmy jak wiele jesteśmy w stanie osiągnąć, ale niestety nie potrafiłyśmy powiedzieć ostatniego słowa.
Jeszcze w dwóch pierwszych dniach kiedy mierzyłyście się z rosyjskimi drużynami wasza gra nie wyglądała źle. Tymczasem przeciwko Włoszkom zaprezentowałyście się o wiele gorzej.
- Trzeba wziąć pod uwagę, że było to nasze czwarte spotkanie w ciągu zaledwie pięciu dni. W związku z tym każdy odczuwał spore zmęczenie, które niekiedy uniemożliwiało pokazanie pełni umiejętności. Oczywiście każda z nas robiła co mogła, by zwyciężyć, ale jak wiemy ten cel ponownie nie został osiągnięty. Może gdybyśmy dysponowały szerszym składem, to pewne kwestie wyglądałyby inaczej. Teraz musimy zebrać się wspólnie i na spokojnie przeanalizować wydarzenia z ostatnich chwil. Liczę, że wyciągniemy konkretne wnioski, a potem powrócimy do walki w polskiej lidze. W końcu za nieco ponad tydzień czeka nas pierwszy mecz półfinałowy i musimy być gotowe na to wyzwanie.
Pozytywną kwestią pozostaje, że na zakończenie zagrałaś całkiem dobre zawody.
- W ostatnich godzinach bez przerwy o tym myślałam. Chciałam wraz z teamem choć raz pokonać rywalki i przyczynić się do ogólnego sukcesu. Personalnie rzeczywiście nie wyglądało to źle, ale wspólne założenie niestety nie zostało zrealizowane. Na pewno wpływ na moją postawę miał fakt, że rola jaką pełniłam uległa zmianie.
Poprzednio odpowiadałaś za rozegranie.
- Tak, więc nie skupiałam się zbytnio na oddawaniu rzutów. W obu tych przypadkach dawałam z siebie sto procent, tyle, że ze względu na odmienne zadania poprzednio nie mogłam zdobywać aż tylu „oczek”. Ja osobiście lepiej czuję się na pozycji rzucającego obrońcy i myślę, że w niedzielnym pojedynku było to widoczne.
Widzę, że jesteś ogromnie zawiedziona niepowodzeniem klubu.
- Nie mówmy o tym. Jestem dumna z zespołu, który najpierw wywalczył awans do tego znakomitego turnieju, a potem do samego końca starał się osiągać pozytywne wyniki. W spotkaniach przeciwko Spartakowi i UMMC Jekaterynburg byłyśmy naprawdę bliskie powodzenia, a przecież należą one do europejskich potęg. Mimo iż pod wieloma względami im nie dorównujemy, rywalki szanowały nas i wiedziały, że tworzymy mocny kolektyw.
Ale spodziewałyście się pewnie, że finisz będzie wyglądał nieco inaczej.
- Na pewno oczekiwałyśmy czegoś więcej niż ostatniego miejsca. Ponadto, chciałyśmy pozytywnie zakończyć udział w tych zawodach i miło zapamiętać Stambuł. Jeszcze przed wyjazdem rozmawiałyśmy o tym, jak wspaniale byłoby sprawić niespodziankę i zaskoczyć turecką publiczność. Miałyśmy swoje marzenia…
Mam nadzieję, że przed powrotem do FGE trochę ochłoniecie i ponownie nabierzecie siły mentalnej.
- Na pewno. Nic się nie martw.
Tam jednak wcale nie będzie łatwiej jak w poprzednich dniach.
- Jasne, lecz w FinalEight każde zwycięstwo byłoby niemałym osiągnięciem. W Turcji mierzyłyśmy się z topowymi klubami z kontynentu i ten czynnik nie pozostaje bez znaczenia. Dlatego też myślę, że w ekstraklasie wrócimy na zwycięską ścieżkę.