W FGE nie będzie "sztucznych ograniczeń", czyli liczba Polek na parkiecie bez zmian

W poprzednim sezonie były dwie, w bieżących jedna, a ile będzie za rok? Chodzi oczywiście o ilość Polek, jakie muszą przebywać na parkiecie w rozgrywkach Ford Germaz Ekstraklasy. Z jednej strony są naciski, żeby przywrócić do dwóch, z drugiej, żeby pozostać na jednej. Bez względu na to, jaka ostatecznie zapadnie decyzja, jedna ze stron na pewno będzie niezadowolona.

W tym artykule dowiesz się o:

W obecnych rozgrywkach Ford Germaz Ekstraklasy na parkiecie musi przebywać minimum jedna Polka. Czy taka sytuacja ulegnie zmianie na kolejne rozgrywki? Za taką opcją jest nowy trener reprezentacji Polski koszykarek Jacek Winnicki, który zaraz po przejęciu stanowiska po Dariuszu Maciejewskim wyraził jasno swoją opinię na ten temat.

- Jedno jest pewne. Przepis o dwóch Polkach na parkiecie w meczach ekstraklasy powinien wrócić jak najszybciej. Te same zasady - o dwóch Polakach - obowiązują w lidze koszykarzy i nikt nie myśli, by to zmieniać. Cieszę się, że tę samą potrzebę dostrzegają władze PZKosz. Tylko w ten sposób potencjalne kadrowiczki będą mogły zdobywać doświadczenie, podnosić swoje umiejętności, brać odpowiedzialność - mówił w wywiadzie dla PAP Winnicki.

Jak się jednak okazuje innego zdania są włodarze Polskiej Ligi Koszykówki Kobiet, według których zmniejszenie limitu liczby Polek na parkiecie niczego nie zmieniło jeśli chodzi o liczbę minut spędzonych na parkiecie przez nasze rodzime zawodniczki, w porównaniu z sezonem, kiedy grać musiały przynajmniej dwie.

- To jest temat wywołany być może sztucznie. Obserwacje statystyk, które są analizowane, jeśli chodzi o liczbę minut spędzonych przez zawodniczki polskie na parkiecie, w odniesieniu do poprzedniego sezonu, nie zmieniła się i jest na tym samym poziomie - przekonuje Grzegorz Ziemblicki, wiceprezes PLKK.

W jego opinii temat jest dość sztuczny, tak samo jak i potencjalne ograniczenia. - Wprowadzanie jakichś takich sztucznych ograniczeń myślę, że tylko psuje rywalizację w zespole. Czasami lepsze zawodniczki muszą siedzieć na ławce, a te słabsze z racji ograniczeń muszą przebywać na parkiecie - dodaje. - Tutaj najlepszym rozwiązaniem jest chyba naturalna rywalizacja, bez takiej sztucznej bariery, narzucającej jakieś konkretne limity.

Patrząc jednak w ten sposób na całą sprawę, to można powiedzieć, że i jedna Polka na parkiecie to też limit... - Zgadza się, jedna to jest też limit. Trzeba sobie też powiedzieć, że ilość tych Polek prezentujących poziom ekstraklasowy jest na swój sposób ograniczony. Nie ma super napływu zawodniczek młodych, które mogłyby wypłynąć na parkiety ekstraklasy - zakończył Ziemblicki.

Jak zatem widać są dwie opcje, które będą broniły swoich racji. Najdziwniejszy na chwilę obecną jest jednak fakt, że bieżące rozgrywki dobiegają końca, a kluby występujące w Ford Germaz Ekstraklasie wciąż nie wiedzą, jaki dokładnie regulamin będzie obowiązywał na przyszły sezon. Włodarze klubów już prowadzą rozmowy z potencjalnymi kandydatkami do gry w ich drużynie, a tak naprawdę nie wiedzą, jakie będą przepisy, co jest przecież sprawą arcyważną.

Aktualny moment rozgrywek Ford Germaz Ekstraklasy jest również doskonały, żeby przyjrzeć się roli Polek w czterech najlepszych polskich drużynach, które już w środę rozpoczną zmagania w półfinałach.

W broniącej tytułu Wiśle Can Pack Kraków najwięcej minut na parkiecie średnio spędzają... Polki. Mowa o Ewelinie Kobryn i Paulinie Pawlak, które średnio w każdym meczu grają ponad 24 minuty. Po 20 minut na parkiecie spędza Katarzyna Krężel, a 16 Magdalena Leciejewska. W drużynie Białej Gwiazdy można zatem przyjąć założenie, że Polki grają i odgrywają znaczącą rolę w tali trenera Jose Ignacio Hernandeza.

Team spod Wawelu zmierzy się z toruńskimi Katarzynkami, gdzie Elmedin Omanic do minimum ograniczył rolę Polek w zespole. Bośniak w temacie polskich koszykarek korzysta w zasadzie jedynie z Emilii Tłumak oraz Weroniki Idczak. Pierwsza gra w granicach 28 minut średnio na mecz, a druga 23. Bez dwóch zdań w Grodzie Kopernika króluje opcja zagraniczna. Sytuacja może byłaby inna, gdyby kontuzji nie nabawiły się Marta Jujka i Monika Krawiec.

W drugim półfinale zmierzą się ekipy CCC Polkowice i Lotos Gdynia. Wśród Pomarańczowych jedyną biało-czerwoną, która spędza na parkiecie ponad 20 minut, jest Agnieszka Bibrzycka. Kolejne na liście są Joanna Walich, Agata Gajda (18 minut na mecz) i Agnieszka Majewska (19 minut na mecz).

W Lotosie o swoje minuty dzielnie walczy młoda Magdalena Ziętara oraz Magdalena Kaczmarska. Teraz do rotacji wróciła Małgorzata Misiuk. W całej pierwszej czwórce nie ma tak zdominowanej przez zawodniczki zagraniczne klubu, jak Lotos. Duże znaczenie ma tutaj z pewnością fakt, że kluczową Polką w tym sezonie miała być Justyna Żurowska, która jednak nie spełniła pokładanych w niej nadziei i w trakcie rozgrywek opuściła klub.

Czy zatem w decydującej o medalach mistrzostw Polski batalii Polki odegrają kluczowe role? Bez dwóch zdań są na to szanse, kwestia jednak czy będzie to po jednej przymusowej tak jak regulują to przepisy PLKK, czy może będzie to większa liczba naszych reprezentantek?

Źródło artykułu: