Jesteśmy jednością - rozmowa z Filipem Dylewiczem, kapitanem Trefla Sopot

Drużyna Trefla Sopot w tym sezonie odnosi bardzo dobre wyniki. Drużynie z Trójmiasta udało zdobyć się już Puchar Polski, a teraz walczą o pierwszą lokatę z przed play-offami. Decydujące starcie w sobotni wieczór z Asseco Prokomem Gdynia.

Karol Wasiek: Do spotkania derbowego pozostały już tylko godziny. Pierwszy mecz pod koniec marca wam kompletnie nie wyszedł w Gdyni. Co musicie poprawić w swojej grze, by pokonać Asseco Prokom?

Filip Dylewicz: W porównaniu do pierwszego meczu to na pewno wszystkie elementy koszykarskiego rzemiosła są do poprawy, począwszy od obrony, a skończywszy na ataku, który totalnie nie funkcjonował. Musimy bardziej swobodnie podejść do tego spotkania. Przed tamtym pojedynkiem za dużo myśleliśmy o rzeczach, które nie do końca związane były z meczem. Musimy zupełnie inaczej podejść mentalnie do tego spotkania.

Nie uważasz, że zbyt emocjonalnie podeszliście wówczas do tego spotkania? Zabrakło takiego boiskowego wyrachowania i cwaniactwa.

- Dokładnie. Wyglądaliśmy w tym spotkaniu wręcz fatalnie. Po części wynikało to z tego, że za bardzo chcieliśmy. To nas przerosło. Teraz zupełnie inaczej podejdziemy do tego spotkania. Większa swoboda, większy luz i na pewno mniejsza presja, którą sami sobie wytworzyliśmy.

Wówczas świetne zawody rozegrał twój vis-a-vis Donatas Motiejunas. W jaki sposób będziecie chcieli uprzykrzyć mu życie w tym meczu?

- Będziemy chcieli ograniczyć jego poczynania. Donatas udowodnił w tym sezonie, że jest znakomitym graczem i na pewno jego angaż w lidze NBA nie jest przypadkiem. Jest to zawodnik bardzo wysokiego poziomu. Cieszy to, że taki gracz występuje w Polsce, bo to podnosi prestiż całych rozgrywek. Ciężko będzie zatrzymać tego zawodnika, trzeba liczyć, że będzie miał nieco słabszy dzień.

12 tysięcy widzów na trybunach Ergo Areny z pewnością wytworzy kapitalną atmosferę. Jak wy, koszykarze podchodzicie do takich spotkań? Są jakieś dodatkowe emocje, stres związany z taką liczbą ludzi na meczu?

- W poprzednich derbach rozgrywanych w Ergo Arenie byłem tylko i wyłącznie skoncentrowany na wydarzeniach boiskowych. Nie dostrzegałem tej liczby kibiców. W sobotnim meczu będzie nam niezwykle miło, kiedy ten rekord zostanie pobity. Dla nas jednak najważniejsze jest jednak zwycięstwo.

Wasze dotychczasowe wyniki robią wrażenie. Czy sukcesy Trefla Sopot w tym sezonie są zasługą dobrej atmosfery w drużynie?

- Myślę, że tak. To jest kluczowy aspekt. Popularna chemia w szatni jest naprawdę bardzo duża. Trzon zespołu tworzą Polacy, którzy dbają o atmosferę. Obcokrajowcy bardzo dobrze się czują. Jesteśmy jednością, nie ma konfliktów. To jest kluczowe do osiągnięcia sukcesu.

Jak taką atmosferę w zespole wytworzyć? Które elementy muszą zagrać, żeby powstała odpowiednia chemia?

- Przede wszystkim trzeba dobrać zawodników do drużyny. Nie tylko same umiejętności koszykarskie wchodzą w grę przy zatrudnianiu graczy. Zebranie wszystkich, największych gwiazd koszykówki nie zawsze przyniesie efekt w postaci zwycięstw. U nas wszyscy zawodnicy są bardzo w porządku. To na pewno powoduje, że nasz zespół funkcjonuje. Jesteśmy do siebie bardzo mili, uprzejmi. Rozumiemy się nie tylko na boisku, ale także poza nim.

A kto jest takim liderem Trefla Sopot?

- Myślę, że bardzo dobrym posunięciem działaczy było ściągniecie Łukasza Koszarka, który udowadnia przez cały sezon, że jest dojrzałym, znakomitym graczem. Nie tylko kreuje siebie, ale przede wszystkim kolegów z zespołu. Myślę, że Łukasz swoją postawą udowadnia, że jest jednym z najlepszych rozgrywających w lidze.

A czy Koszarek jest także takim liderem w szatni? Czy on potrafi też wstrząsnąć drużyną w słabszych momentach? Bo wymieniłeś przy jego osobie takie elementy czysto boiskowe.

- Każdy z nas potrafi wstrząsnąć drużyną. Niektórzy są bardziej dominujący, niektórzy nie. Marcin Stefański, Łukasz Koszarek i Wiśniewski, czy ja nie boimy się powiedzieć tego, co nas boli w szatni i na boisku. Nawet kiedy będzie to skierowane do jednego z kolegów z drużyny, nie jest to odbierany przez niego jako atak. To jest kluczowe dla funkcjonowania drużyny.

Komentarze (7)
avatar
Jańcio Wodnik
14.04.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ty od bladego pojęcia Ergo arena ma 11409 miejsc siedzących, a nie 12 tyś prawie zawsze robi różnice. 
luksin
14.04.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
wlasnie tak ,widze ze coraz wiecej kibicow w polsce ma juz dosc tego naburmuszenia gwiazdeczek trefla...trefl przegral w gdyni to i przegra w sopocie bo czynniki ktore do tego doprowadza to bar Czytaj całość
paulina
14.04.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Trefl jeszcze nigdy nie pokonał Prokomu, także Jańcio Wodnik tym sfrustrowany nie jest;-)
chodzi tylko o postawę zawodników Sopotu, którzy od dawna zachowuja się, jakby byli najlepsza drużyna
Czytaj całość
avatar
Jańcio Wodnik
14.04.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No nie rośmiesza mnie ten Wasiek, 12 tyś widzów,tylko 12 a może będzie 15, przcież wasza hala jest z gumy. Sami bajkopisarze są w tym Sopocie. Ale co się dziwić Wasiek już nie raz pokazał Trefl Czytaj całość