Lotos Gdynia nie składa broni - relacja z meczu Lotos Gdynia - CCC Polkowice

W czwartym, półfinałowym spotkaniu Lotos Gdynia po raz drugi z rzędu pokonał na własnym parkiecie zespół CCC Polkowice i tym samym przedłużył swoje szanse na awans do wielkiego finału. O tym, kto zmierzy się z krakowską Wisłą Can-Pack w walce o złoty medal zadecyduje piąty mecz!

Lotos Gdynia wrócił w ten weekend z dalekiej podróży. Po dwóch porażkach z rzędu w Polkowicach, gdyńskie zawodniczki nie miały nic do stracenia. Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę wyszły na parkiet zmobilizowane i gotowe do walki o każdą piłkę! I było to widać od pierwszej minuty obu meczów. W ciągu dwóch pierwszych minut niedzielnego spotkania, podopieczne Javiera Fort Puente bardzo szybko wyszły na prowadzenie 11:2. Ta sytuacja pozwoliła gospodynią na swobodniejszą grę i utrzymanie przewagi przez większość spotkania!

Pierwsza kwarta z całą pewnością należała do najskuteczniejszych w całym spotkaniu Geraldine Robert oraz Constance Jinks. Francuzka oraz Amerykanka zdobyły w ciągu pierwszych 10 minut kolejno 6 i 7 punktów i wyprowadziły swoją drużynę na ośmiopunktowe prowadzenie 19:11. Warta zauważenia jest różnica w skuteczności za dwa punkty. Przyjezdne trafiając zaledwie 3 z 13 oddanych rzutów za dwa punkty miały jedynie 23proc., natomiast gdynianki miały 73proc. skuteczność.

Druga część spotkania, podobnie jak pierwsza należała do zespołu gospodyń. Nie do zatrzymania była wciąż Robert, a wśród podopiecznych Arkadiusza Rusina wciąż panowała bezsilność rzutowa. Po 20 minutach Evanthia Maltsi miała na swoim koncie zaledwie 9 "oczek", 7 dołożyła Agnieszka Bibrzycka i ich drużyna przegrywała różnicą 14 punktów - 40:26. Po przerwie polkowiczanki wyszły na boisko niezwykle skoncentrowane. Przerwa pozwoliła na wprowadzenie pewnych poprawek zarówno w grze w obronie, jak i w ataku. Po dwóch minutach i siedmiu zdobytych punktach, przyjezdne zniwelowały przewagę do zaledwie 9 punktów i wydawało się, że na dobrze wróciły do gry. W tej części meczu pod koszem dominowana Jantel Lavender, która bardzo szybko zdobyła 8 punktów. Po jej punkach oraz skutecznych rzutach Agnieszki Bibrzyckiej oraz Sharnee Zoll przewaga Lotosu zmalała do pięciu punktów, zaś wynik po 30 minutach, celnym rzutem z półdystansu ustaliła Iva Perovanovic.

Przed ostatnią odsłoną tego spotkania, gdyńskie koszykarki wygrywały jedynie 3 punktami - 48:45. W kolejnych akcjach koszykarki obu ekip rzucały kosz za kosz, jednak polkowiczanki zaczęły mieć problemy z faulami. Po niesportowym przewinieniu Valeriji Musiny, dwa rzuty wolne wykorzystała Magdalena Ziętara. Pozwoliło to gospodyniom na "odskoczenie" na 6 punktów. Tej przewagi gdynianki już nie oddały. W tej kwarcie najskuteczniejszymi zawodniczkami gdyńskiego zespołu były wspomniana Ziętara oraz Jinks, które zdobyły kolejno 5 oraz 10 "oczek". To ta ostatnia wspomniana zawodniczka ustaliła  wynik spotkania trafiając z półdystansu równo z końcową syreną. Po niezwykle ciężkim meczu gdynianki zwyciężyły 72:61 i przedłużyły swoje szanse na wielki finał. - Tuż przed meczem, powiedziałam w szatni swoim koleżankom z drużyny, że tak naprawdę, to nie mamy nic do stracenia. Wiedziałyśmy, że możemy wygrać ten mecz, jednak musimy od początku narzucić nasz styl gry - powiedziała po meczu kapitan gdyńskiego Lotosu, Geraldine Robert. Z pewnością nie jedziemy do Polkowic w roli faworyta, jednak wiem, że jesteśmy w stanie tam wygrać. Czy nam się to uda? Czas pokaże! - dodała francuska skrzydłowa.

Piąty decydujący mecz zaplanowano na środę, 18 kwietnia!

Lotos Gdynia - CCC Polkowice 72:61 (19:11, 21:15, 8:19, 24:16)
Lotos: Robert 22 (13 zb), Jinks 21, Anderson 8, Ziętara 7, Henry 6, Knezevic 4, Misiuk 4.
CCC: Maltsi 14, Bibrzycka 14, Lavender 11, Majewska 9, Zoll 7, Perovanovic 4, Musina 2, Walich 0.

Źródło artykułu: