Patryk Neumann: Za wami niesamowite spotkanie ze Spójnią. Ostatecznie po dwóch dniach rywalizacji w play-off jesteście w bardzo dobrej sytuacji. Prowadzicie 2: 0, czyli wykonaliście zadanie wygrywając na własnym parkiecie.
Michał Spychała: Strasznie dużo sił nas to kosztowało. Trochę nie szło to spotkanie. Faule i przede wszystkim bardzo dobra gra Spójni. Wszystko razem złożyło się na wyrównany mecz. Grały zespoły, które prezentują bardzo dobry, wyrównany poziom. Wiemy, jak będzie ciężko w Stargardzie. Tym bardziej chcieliśmy ten drugi mecz wygrać i być w dobrej sytuacji. Wiemy jednak, że jest jeszcze bardzo daleko, żeby się znaleźć w następnej rundzie.
Niedzielny pojedynek rzeczywiście był godny fazy Play-off. Niesamowite emocje, zwroty akcji i przede wszystkim dramatyczna końcówka.
- Bardzo dramatyczna. Przez chwilę byłem zły na siebie, że nie wziąłem czasu. Potem już nie mogłem go wziąć. Straciliśmy niewielką przewagę, która przy tej ilości minut i punktów była bardzo istotna. Na szczęście udało się. Będzie kolejna nauka na przyszłość dla mnie i zawodników. Na pewno wyciągniemy z tego wnioski i będziemy się bardzo starali, żeby w Stargardzie coś wygrać. Te spotkania są bardzo fajne. Myślę, że kibicom się podobają, bo przynoszą dużo emocji.
Pojawiło się trochę zamieszania w czwartej kwarcie. Wiele przewinień z obu stron. Między innymi aż trzech zawodników Znicza opuściło parkiet za pięć fauli.
- Tak, ale te faule zostały zgromadzone trochę wcześniej. Niektóre były głupie, inne wypomnę, a jeszcze inne wynikały z charyzmy i woli walki. Dobrze się skończyło i to jest najważniejsze.
Niesamowita atmosfera panuje w Pruszkowie. Macie bardzo dobry kontakt z kibicami. To widać właśnie po meczach, jak się cieszycie ze zwycięstw.
- Cieszymy się bardzo. W tym roku wygraliśmy już trochę na własnym parkiecie. Zawodnicy żyją dobrze z kibicami. Powtarzam im, że wyrobili sobie szacunek u fanów i trzeba go pielęgnować. Nie chodzi o sam wynik, a o dobrą grę i walkę o każdą piłkę. Myślę, że Koszykarze to zrozumieli i tak to wygląda.
Wracając jeszcze do pierwszego meczu to wynik dość wysoki, ale łatwo nie było, bo w końcówce trzeciej kwarty prowadziliście tylko dwoma punktami.
- Absolutnie, to jest bardzo złudne szesnaście punktów. Mieliśmy świetną serię rzutów za trzy punkty. Dzień później tak dobrze nie było. Poza tym mniejsza rotacja w składzie powodowała większe zmęczenie. To się wszystko kumuluje. Ale rzeczywiście te mecze są godne przewag pięcio lub siedmio punktowych.
Kapitalne zawody rozgrywali Przemysław Szymański i Alan Czujkowski.
- Tak, tylko szkoda, że Alan przez niektóre głupie wyczyny spadł z boiska. Do tego dostaliśmy technicznego. To bardzo temperamentny chłopak i potrafi zagrać świetne zawody. Myślę, że jeszcze nie jedne takie zobaczymy w jego wykonaniu. Natomiast tu trzeba prowadzić emocje w odpowiednim kierunku. Przemek Szymański również ma świetną końcówkę sezonu. Tutaj straciliśmy bardzo mało punktów, a na to nie zapracuje dwóch zawodników.
Z drugiej strony sporo problemów sprawił wam Adam Parzych. W drugich połowach zdołaliście go jednak powstrzymać.
- Myślę, że tam też wchodzi w grę zmęczenie. Rotacja na obwodzie Spójni nie jest bardzo szeroka. Podobnie, jak w większości zespołów. Adam jest świetnym strzelcem, bardzo skutecznym. Gdyby wszystkie mecze składały się tylko z pierwszych połów to nie grałby w tej klasie rozgrywkowej. Nasze szczęście, że się go udało zatrzymać.
Na koniec zapytam jeszcze o wasz wyjazd do Stargardu. Marzy wam się zakończenie rywalizacji w trzech meczach?
- Chcielibyśmy w trzech, ale wiemy, że będzie to bardzo ciężkie. Nie można w tej serii nic typować. Możemy przegrać dwudziestoma punktami lub wygrać kilkoma. Tam się naprawdę wszystko może zdarzyć. I liga taka jest i nasze mecze ze Spójnią tylko to potwierdzają.
Tak to już jest że koszykówka w wykonaniu męskim jako bardziej dynamiczna i ekspresyjna (niż ż Czytaj całość