Oba dotychczasowe spotkania miały wyrównany przebieg. W sobotę Wikana Start zwyciężył 75:70, jednakże nie był w stanie powtórzyć tego sukcesu dzień później. Delikatesy Centrum PBS Bank MOSiR wygrały 68:66, dzięki czemu znalazły się w lepszej sytuacji przed dwoma meczami w Krośnie. - Ta porażka nas nie załamała. Skutkuje jednak tym, że jedziemy do Krosna z nożem na gardle - nie ukrywa Dominik Derwisz.
W sezonie zasadniczym lublinianie długo nie mogli przełamać się poza własną halą. Pierwsze zwycięstwo odnieśli dopiero w marcu bieżącego roku, ale teraz nie zwracają uwagi na ten fakt. - Ostatnio nie graliśmy źle na wyjazdach. Z Toruniem walczyliśmy do końca, wygraliśmy w Pruszkowie - przyznaje Przemysław Łuszczewski. - W tym momencie to nie ma żadnego znaczenia. Chcemy utrzymać ligę i zrobimy wszystko, żeby wygrać w Krośnie co najmniej raz. Mam nadzieję, że to będzie mecz trzeci - dodaje.
Pocieszeniem dla sztabu szkoleniowego jest brak problemów kadrowych. Michał Aleksandrowicz niegroźnie rozciął skórę głowy podczas niedzielnego meczu. Wikana Start wyrusza więc do Krosna w bojowych nastrojach. Gospodarze zdecydowali, że wstęp na oba mecze będzie wolny, lecz lublinianie nie obawiają się negatywnych reakcji kibiców. - Publika krzyczy to, na co ma ochotę. Nie zawsze jest łatwo, ale trzeba umieć zachować się - przyznaje Derwisz.
Wikana Start z nożem na gardle
Lubelska drużyna musi wygrać na wyjeździe przynajmniej raz, aby doprowadzić do piątego meczu na własnym parkiecie. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ przeciwnik udowodnił, że również nie zamierza składać broni.