Charlotte Bobcats - obraz nędzy i rozpaczy

W piątek minęło równo 25 lat od historycznego wyczynu Michaela Jordana, który w play off rzucił bostońskim Celtom 63 punkty. Do tej pory nikt nie pobił tego wyniku. Zanosi się również na to, że inny wyczyn przez długie lata może być nie do pobicia. Mowa o niechlubnym wyczynie drużyny, której Air Mike jest większościowym właścicielem.

W tym artykule dowiesz się o:

Siedem zwycięstw i aż 55 porażek to bilans niewymagający większego komentarza. Bobcats przegrali w piątek z Memphis Grizzlies 80:85, co było 19 porażką z rzędu! Jeśli Rysie przegrają ostatnie cztery mecze w sezonie zasadniczym, to przejdą do niechlubnej historii NBA jako zespół z najgorszym procentem zwycięstw do porażek.

- Wiemy o co gramy, każdy wie jaka jest stawka. Nie chcemy ustanowić tego rekordu - mówił po meczu z Grizzlies Gerald Henderson, najlepszy strzelec zespołu.

Podopieczni Paula Silasa zmierzą się z Sacramento, Washingtonem, Orlando i New York. Dwa spotkania rozegrają u siebie, gdzie mają nieco "lepszy" bilans (4-27) niż w meczach wyjazdowych (3-28).

Rysie grają naprawdę tragiczną koszykówkę. Rzucają w meczu średnio ledwo 87,1 punktu przy skuteczności 41,4 proc. z gry oraz 29,7 proc. w rzutach z dystansu - wskaźniki te są zdecydowanie najgorszymi w całej lidze.

O obliczu zespołu stanowią zawodnicy bliżej nieznani przeciętnemu widzowi rozgrywek NBA - Mullens, Biyombo, Derrick Brown, a poniżej oczekiwań spisują się młodzi D.J. Augustin i Kemba Walker.

Od początku sezonu największe gromy spadają na Michaela Jordana, który jako właściciel jest odpowiedzialny za obecny stan rzeczy. Wiele razy powtarzano już, że Air Mike był genialnym zawodnikiem, lecz menedżerem jest kiepskim.

Już w 2001 roku Jordan był odpowiedzialny za wybór w drafcie Kwame Browna przez Washington Wizards, gdzie legendarny gracz Bulls pracował wcześniej. W Charlotte jego decyzją było między innymi oddanie Raymonda Feltona do New York Knicks czy wymiana Tysona Chandlera na Dampiera, Carrolla i Najerę.

Przed zbliżającym się draftem Bobcats będą mieć najwięcej szans na wybór z 1. numerem. Pomylić się tym razem nie mogą, bowiem jedynym poważnym kandydatem na ten wybór jest Anthony Davis z uczelni Kentucky. Czy on jednak zmieni oblicze drużyny?

Źródło artykułu: