Dariusz Kaszowski: Mieliśmy za mało atutów na "strefę" Rosy

Mówiąc o przyczynach niedzielnej porażki z Rosą Radom, trener łańcucian zwraca uwagę na brak skuteczności, wynikający ze zmęczenia. Od razu dodaje, iż drugi mecz w hali Sokoła nie stał na tak dobrym poziomie jak spotkanie rozegrane dzień wcześniej.

W sobotę gospodarze zaskoczyli rywali, prezentując basket na dobrym poziomie. - Grało praktycznie tylko sześciu zawodników - podkreśla Dariusz Kaszowski. Taka sytuacja musiała mieć wpływ na przebieg wydarzeń w drugim starciu w łańcuckiej hali. - Dzień wcześniej "wystrzelaliśmy" swoje "armaty" - przyznaje trener.

- Przede wszystkim zawiodła nas skuteczność - kontynuuje szkoleniowiec Sokoła. O ile w pierwszych dwóch kwartach jego podopieczni toczyli wyrównany bój z Rosą, a nawet prowadzili, o tyle w kolejnych dwudziestu minutach już mocno odczuwali "w kościach" trudy rywalizacji. Skupienie na ofensywie musiało skutkować tym, że "kulała" obrona. - Brak defensywy w drugiej połowie to wynik zmęczenia - przyznaje opiekun drużyny z Łańcuta.

Dariusz Kaszowski zwraca uwagę na różny poziom obu pojedynków. - Niedzielny mecz nie był tak dobrym widowiskiem, jak wcześniejsze spotkanie - zaznacza. - Oba zespoły grały "ociężale", akcje się słabo "zawiązywały". Sobotni mecz był wymagający zarówno dla jednej, jak i dla drugiej strony - argumentuje szkoleniowiec.

Podając przyczyny porażki swojego zespołu, trener zwraca uwagę na dobrą defensywę radomian. Sokół miał problemy z przeforsowaniem "strefy" przeciwnika. - Zespół Rosy postawił strefę 1-3-1, na którą mieliśmy za mało atutów - kończy szkoleniowiec.

Źródło artykułu: