Porażka włocławian w ćwierćfinale mistrzostw Polski była policzkiem zarówno dla kibiców, jak i dla działaczy klubu. Była jednak niczym w porównaniu z ciosem, który nadszedł dzień po zakończeniu rozgrywek. Tragiczną śmiercią zginął bowiem prezes zarządu Anwilu S.A. - Benedykt Michewicz. Dla pogrążonego w bólu i żalu klubu, czas się zatrzymał. Przestano myśleć o transferach, o nieudanym sezonie… Mimo nieodżałowanej straty, koszykarski klub musiał jednak funkcjonować dalej. Zarząd Anwilu stanął w obliczu poważnego problemu - w jaki sposób wyprowadzić zespół z dołka?
Rewolucja pożera swoje dzieci - głosi znane powiedzenie. W przypadku Anwilu o rewolucji mowy być nie mogło, bowiem trener Ales Pipan raczej w sposób metodyczny budował swój zespół. Mimo to, jako człowiek biorący odpowiedzialność za wynik, niechybnie musiał pożegnać się z posadą pierwszego trenera zespołu po jakże nieudanym sezonie. Pewne było, iż klub zakończy także współpracę z niektórymi zawodnikami, choć zdecydowana większość deklarowała chęć pozostania w Anwilu.
Niemalże od momentu, gdy Anwil przestał się liczyć w walce o mistrzostwo Polski, do klubu zaczęły napływać oferty od agentów, którzy proponowali swoich zawodników. Włodarze włocławskiego zespołu zdecydowanie jednak odcinali się od komentarzy na temat potencjalnych wzmocnień, tłumacząc iż wszystkie decyzje kadrowe będą należeć do nowego szkoleniowca, którego pozyskanie było na tamten moment priorytetem.
Mimo dość szybkich zapowiedzi określających jakim szlakiem zamierza podążyć włocławski klub w przyszłości, jego kibice zdecydowanie musieli uzbroić się w cierpliwość. Jednocześnie ukazywały się informacje, iż zawodnicy z poprzedniego zespołu zmieniają barwy. Vladimir Petrović wybrał grecki Panellinios Ateny, zaś nie posiadający kredytu zaufania u fanów Żeljko Zagorac, zdecydował się wrócić do swojej ojczyzny, do ekipy Heliosu Domżale. Także trener Pipan obrał za swój kierunek Słowenię, podpisując kontrakt ze Zlatorogiem Lasko.
Przełomowym miesiącem był czerwiec. Okazało się, iż pierwszym trenerem zespołu będzie ktoś z grona pięciu kandydatów, wyselekcjonowanych z grupy kilkudziesięciu nazwisk. Mimo usilnych prób mediów mających na celu ujawnienie personaliów, klub opuścił zasłonę milczenia, potajemnie szykując naprawdę wielki hit - transfer Zmago Sagadina. Słoweński szkoleniowiec-legenda został oficjalnie zaprezentowany mediom na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. W świetle fleszy obie strony parafowały roczny kontrakt, lecz naznaczony niejako dżentelmeńską umową, iż jeśli współpraca pomiędzy stronami będzie układała się bezproblemowo - zostanie on prolongowany o następne dwa sezony.
(…) Przyszłość koszykówki we Włocławku rysuje się dobrze. Dowodem tego niech będzie zatrudnienie jednego z najlepszych szkoleniowców w Europie, Zmago Sagadina - powiedział wówczas dla oficjalnego serwisu klubu, prezes Zbigniew Polatowski.
Nowy trener postawił przed sobą bardzo jasno sprecyzowane cele. Walka o mistrzostwo Polski i Puchar Polski oraz powrót na arenę międzynarodową. Jeszcze przed podpisaniem umowy z Anwilem, Sagadin obserwował zawodników, którzy po zakończonym sezonie nadal mieli ważne kontrakty z „Rottweilerami”. Mowa tu o Andrzeju Plucie, Łukaszu Koszarku, Bartłomieju Wołoszynie i Marku Piechowicz oraz powracających z wypożycznia - Michale Gabińskim i Kamilu Michalskim. Ostatecznie cała szóstka uzyskała pozytywną opinię Słoweńca. Stało się jasne, iż włocławski klub posiada już połowę ekipy na następny sezon.
Pierwszą decyzją w kontekście ustaleń personalnych przyszłorocznej ekipy, było… podziękowanie za współpracę dwóm Polakom - Zbigniewowi Białkowi oraz Wiktorowi Grudzińskiemu. Obaj koszykarze mieli kontrakty skonstruowane w ten sposób, iż klub mógł jednostronnie je przedłużyć. Na wniosek trenera, i po jego bacznych obserwacjach, nie uczyniono tego.
Na konferencji prasowej Zmago Sagadin odniósł się także do potencjalnych wzmocnień. Stwierdził, iż gracze zagraniczni muszą prezentować odpowiedni poziom, by mogli bez przeszkód poradzić sobie z rolą graczy pierwszoplanowych. Trener przedstawił także działaczom klubu listę życzeń, w której wymienił kilka nazwisk oraz rozpisał cechy charakterystyczne zawodników, których chciałby mieć na poszczególne pozycje. Lista, którą trener Sagadin przekazał klubowi zawierała bardziej profile koszykarzy, niż konkretne nazwiska. Na przykład mając na uwadze fakt, że Andrzej Pluta jest graczem niskim, zdecydowanie szukaliśmy wysokiego rozgrywającego - mówi specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Hubert Hejman, kierownik drużyny.
Kierując się wytycznymi szkoleniowca dokonano wyboru. I choć jeszcze kilka dni wcześniej nikt nie pomyślałby o tym, do Włocławka po półrocznej przerwie powrócił Gerrod Henderson! W połowie poprzednich rozgrywek ówczesny lider zespołu, opuścił go w dość niejasnych okolicznościach i przeniósł się do Azovmashu Mariupol. Jednakże na Ukrainie nie czuł się komfortowo i po zakończonym sezonie sygnalizował chęć powrotu do Włocławka. Ostateczna decyzja należała oczywiście do trenera Sagadina, lecz ten nie wahał się ani przez moment i transfer Hendersona stał się rzeczywistością. Faktem jest, iż Hendersona nie było na liście trenera Sagadina. Nie był wymieniony imiennie, lecz pasował do profilu gracza, którego szkoleniowiec chciał mieć na pozycji podstawowego rozgrywającego. Myślę, że transfer ten z pewnością ma duże znaczenie dla kibiców Anwilu, którzy okrzyknęli go mianem hitu - wyjaśnia Hejman.
Pozyskanie amerykańskiego rozgrywającego było już czwartą transakcją sfinalizowaną przez klub. Jako pierwszy bowiem umowę z Anwilem podpisał chorwacki środkowy dysponujący słoweńskim paszportem, Milos Paravinja. Jednym z graczy, których trener Sagadin miał upatrzonych wcześniej był center Paravinja. Jego nazwisko widniało na liście - oświadcza kierownik drużyny. Mierzący 212 cm wzrostu zawodnik jest doskonale znany trenerowi Sagadinowi. Obaj panowie spotkali się razem w Olimpiji Lublana, kiedy to Słoweniec dostrzegł potencjał w młodym graczu i wprowadził w arkana dorosłej koszykówki. Paravinja, mimo iż statystycznie nie prezentuje się zbyt korzystnie, prawdopodobnie będzie pierwszym centrem zespołu. Bezgranicznie ufa mu bowiem właśnie słoweński szkoleniowiec, który twierdzi że wie, jak wykorzystać wszechstronne umiejętności Chorwata.
Drugim koszykarzem, którego sprowadzono do Włocławka został były gracz SPEC Polonii Warszawa, amerykański center Paul Miller. Dzień później zaś, oficjalnie ogłoszono porozumienie z mierzącym 207 cm skrzydłowym, Stipe Modriciem, także wychowankiem trenera Sagadina. Oprócz Paravinji, innym graczem, którego od początku chciał mieć w swoim zespole szkoleniowiec był także Stipe Modrić. Można powiedzieć, iż nazwisko Paula Millera także było zapisane na tej liście. Trener miał bowiem okazję obejrzeć mecze z udziałem tego zawodnika, jeszcze przed parafowaniem kontraktu z klubem. Jego opinia o tym graczu była jak najlepsza i stąd decyzja o zatrudnieniu Amerykanina - tłumaczy wybory trenera Hubert Hejman. Warto dodać, iż każdy z zatrudnionych wysokich zawodników grozi rzutem z dystansu. Tym samym stało się jasne, że podopieczni słoweńskiego szkoleniowca będą grać kombinacyjnie, wykorzystując walory podkoszowych koszykarzy.
Pozyskanie Millera jednoznacznie przekreśliło szansę przedłużenia kontraktu z ubiegłorocznym centrem - Alexem Dunnem. Amerykanin, choć akcentował chęć pozostania w klubie, postawił zbyt wygórowane wymagania finansowe, których zarząd drużyny nie był w stanie zaakceptować. Dunn ostatecznie wybrał jeden z zespołów ekstraklasy tureckiej.
Po czterech bardzo szybkich transferach skład liczył już dziesięciu graczy. Pozostawał więc problem obsadzenia tylko dwóch pozycji - pierwszopiątkowych niskiego, oraz silnego skrzydłowego. Także i w tej kwestii wszystko regulowała lista trenera Sagadina. Na pozycji numer cztery, czyli silnego skrzydłowego, trener widział gracza młodego, wysokiego, atletycznie zbudowanego oraz dobrze rzucającego za trzy punkty. Również zawodnik na pozycję niskiego skrzydłowego miał być graczem młodym. Niekoniecznie musiał posiadać duże doświadczenie gry w Europie, lecz przede wszystkim być w stanie podporządkować się zaleceniom trenera - argumentuje kierownik zespołu. Po konsultacjach na linii zarząd-trener, stosując się do zapotrzebowań Słoweńca, w trybie natychmiastowym podjęto negocjacje z doskonale znanym Serbem - Marko Brkiciem. Były gracz Polpaku Świecie spełniał wszystkie wymagania w stu procentach. O jego umiejętnościach strzeleckich mogli przekonać się m.in. gracze Anwilu, gdyż mierzący 206 cm zawodnik był jedną z kluczowych postaci ćwierćfinałowych pojedynków.
Ostatnim z zawodnikiem, który trafił do Anwilu Włocławek okazał się Ian Boylan. 25-letni Amerykanin to gracz na pozycję numer trzy, okazyjnie mogący występować jako ”dwójka”. W ostatnim sezonie koszykarz występował w Austrii w drużynie Allianz Swans Gmunden, lecz to nie miało większego znaczenia przy jego wyborze. Decyzję o parafowaniu kontraktu z Boylanem ponownie tłumaczy kierownik zespołu. Potencjalna nowa trójka została określona słowem "coachable" - czyli koszykarz, dosłownie rzecz ujmując, "trenowalny", a także taki, który byłby w stanie całkowicie poświęcić się dla drużyny. Mimo iż Boylan oczywiście nie był wcześniej na liście Sagadina, to także była suwerenna decyzja szkoleniowca, gdyż idealnie pasował do jego koncepcji. Amerykanin w ostatnim sezonie imponował głównie wszechstronnością. Zdobywał przeciętnie około 15 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty w rozgrywkach ligi austriackiej.
Kierownik drużyny odniósł się także do informacji, które ukazywały się w różnego rodzaju mediach w czasie szaleństwa transferowego. W tym okresie portale internetowe oraz prasa codzienna donosiły, iż w barwach ”Rottweilerów” w przyszłym sezonie ujrzymy takich graczy jak: Goran Jagodnik, Chris Thomas, Filip Dylewicz czy Marcin Sroka. Myślę, iż tak naprawdę nie ma sensu wracać do tego, kto był w kręgu zainteresowania trenera. Skład Anwilu jest już skompletowany. Mogę jedynie powiedzieć, iż Anwil zawsze jest zainteresowany koszykarzami, którzy prezentują wysokie umiejętności a Jagodnik, Thomas, Dylewicz czy Sroka za całą pewnością są graczami, którzy mają dużą wartość na rynku polskim - poniekąd potwierdza wcześniejsze doniesienia kierownik drużyny. Trzeba jednak przyznać, iż nazwiska wymienionych zawodników przewijały się w rozmowach na temat kształtu przyszłorocznego składu, lecz czy dany gracz był bliżej czy dalej Anwilu niech to pozostanie tajemnicą klubu.
Hejman wypowiedział się także co do hierarchii panującej w klubie, jak i składu, który został stworzony. Trener Sagadin, będąc najważniejszą postacią w klubie, sam decydował o kwestiach personalnych. Jest bardzo zadowolony ze składu, który udało się skompletować. Według pomysłu trenera zespół ma stanowić kolektyw, ma być jednością. Nie ma w nim miejsca na indywidualne popisy. Oczywiście, nie jest tajemnicą, iż mając większe środki budżetowe, bylibyśmy w stanie zatrudnić jeszcze lepszych zawodników. Jednakże, jeśli szkoleniowiec wyraża zadowolenie, klub nie zamierza wchodzić w jego kompetencje i kwestionować decyzji.
Tym samym, po zakończeniu wszystkich negocjacji, seniorska kadra Anwilu Włocławek liczy dwunastu koszykarzy - sześciu pozyskanych oraz sześciu z poprzedniego sezonu. Do tej ekipy planuje się jednak dodać jeszcze dwóch młodych, utalentowanych zawodników z drużyny rezerw. Juniorzy mieliby szansę trenowania z pierwszym zespołem, a także, w przypadku np. kontuzji, okazję gry w końcówkach spotkań. Warto dodać, iż Anwil nie będzie miał żadnych problemów w obliczu przepisu o obowiązku gry w drugiej kwarcie zawodnika urodzonego po roku 1986. Restrykcjom tym odpowiadają gracze: Wołoszyn, Piechowicz, Michalski oraz Gabiński. Z pewnością każdy z nich dostanie swoje przysłowiowe pięć minut na zaprezentowanie umiejętności podczas meczów ligowych, choć trzeba pamiętać że pierwszy z nich już w poprzednim sezonie był ważnym zawodnikiem w rotacji.
Ostateczny skład Anwilu Włocławek na sezon 2008/2009:
Rozgrywający: Gerrod Henderson, Łukasz Koszarek, Kamil Michalski
Rzucający obrońcy: Andrzej Pluta, Bartłomiej Wołoszyn
Niscy skrzydłowi: Ian Boylan, Marek Piechowicz, Michał Gabiński
Silni skrzydłowi: Marko Brkić, Stipe Modrić
Centrzy: Milos Paravinja, Paul Miller