Tamika Catchings: Pełna mobilizacja, gdyż wiemy o co gramy

W pierwszym półfinałowym meczu turnieju olimpijskigo koszykarek Amerykanki zmierzą się z Australijkami. Podopieczne Geno Auriemmy są zdecydowanym faworytem tego meczu.

Amerykanki i Australijki zawsze postrzegane są w roli głównego faworyta każdej imprezy, na jakiej występują. Tym razem los skojarzył je już w półfinale. W Londynie wszystko wskazuje na to, że to ekipa dowodzona przez Geno Auriemme ma więcej szans na finał.

- Graliśmy z Australijkami już mnóstwo razy i doskonale zdajemy sobie sprawę, co jest najsilniejszą stroną. Bez wątpienia są to Lauren Jackson i Elizabeth Cambage - przekonuje Auriemma.

Australijki co prawda znalazły się w półfinale, ale na olimpijskim turnieju nie zachwycają. Duże znaczenie ma tutaj fakt, że słabszy turniej notuje Lauren Jackson, której dobra gra będzie niezwykle potrzebna drużynie z Antypodów do nawiązania walki z Amerykankami. Łatwo jednak LJ nie będzie, bowiem USA gra doskonale w defensywie.

- Wszyscy mówią, że jesteśmy w stanie rzucać co mecz po sto punktów, bo w ofensywie jesteśmy znakomite. My jednak koncentrujemy się w głównej mierze na defensywie. Gramy agresywnie, mamy dużą rotację i to jest właśnie nasz klucz do sukcesu - mówi Candace Parker.

Dokładnie na to samo uwagę zwraca była koszykarka m.in. Lotosu Gdynia Tamika Catchings. - Potrafimy przechwycić w każdym meczu sporo piłek z czego uruchamiamy szybkie kontry, a to daje dużo punktów. Tym robimy przewagę - przekonuje.

Bez dwóch zdań ciężko będzie ograć doświadczoną ekipę, która broni przecież olimpijskiego złota. - Nie interesuje nas to, że ludzie już widzą nas ze złotymi medalami. Pozostajemy w pełni skupione i skoncentrowane. Wiemy po co tutaj przyjechałyśmy i jaki mamy cel. Nikt jednak nie da nam niczego za darmo, a rywalki zrobią wszystko, żeby nas ograć - kończy "Catch".

Początek półfinałowego meczu pomiędzy Amerykankami i Australijkami rozpocznie się o godzinie 18:00. Ewentualny triumf reprezentantek USA da im możliwość gry o swój piąty kolejny triumf olimpijski.

Komentarze (0)