Praca nie przełożyła się na wynik - wywiad z Martyną Koc, koszykarką Energi Toruń

Martyna Koc, nowa zawodniczka Energi Toruń wciąż nie może odżałować braku awansu na Eurobasket Kobiet 2013. Koszykarka po krótkim odpoczynku wróciła do treningów i przygotowuje się do nowego sezonu.

Łukasz Łukaszewski: Nie miałaś w tym roku zbyt długich wakacji. Krótki odpoczynek po zakończeniu sezonu, następnie zgrupowanie kadry, chwila przerwy i już przygotowujesz się do nowych rozgrywek. Wytrzymujesz to wszystko kondycyjnie?

Martyna Koc: Tak. Bałam się, że będę miała taki przesyt koszykówki. Ale było inaczej. Kadra narodowa to dla mnie fajnie spędzony czas pod wieloma względami. Dobrze się nam pracowało z koleżankami z drużyny i trenerami. Tutaj w Toruniu czekają mnie nowe wyzwania, nowa drużyna, nowe cele. Mobilizuje mnie to. Miałam lekkie problemy z kolanem na początku przygotowań, ale już jest wszystko dobrze. Jadę na obóz pracować dalej.

- Przyjeżdżałaś na zgrupowanie kadry praktycznie, jako debiutantka. Jednak wywalczyłaś sobie sporo minut na parkiecie. To z pewnością jest dla ciebie pozytyw. Z drugiej strony nie udało się wam awansować na EuroBasket Kobiet 2013. Będziesz wspominać tegoroczną przygodę z reprezentacją bardziej pozytywnie czy negatywnie?

- Spędziłam z kadrą narodową dwa miesiące. Wspólnie pracowaliśmy, razem ze sztabem szkoleniowym na jeden cel, którego nie udało się osiągnąć. Strasznie mi jest przykro z tego powodu. Atmosfera w drużynie i wiedza naszych trenerów była naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Szkoda, że nie potwierdziłyśmy tego dobrym wynikiem. Nie było z nami zawodniczek, które przez wiele lat były filarami reprezentacji. Mimo tych braków kadrowych uważam, że pokazałyśmy się naprawdę z dobrej strony. Koszykarki, które przedtem nie dostawały wielu minut w kadrze bardzo fajnie się zaprezentowały. Sama bardzo zyskałam. Nie myślałam, że będę spędzała aż tyle czasu na parkiecie. Cieszę się z tego, że tak wyszło i mogłam grać więcej. Jednak bardzo mi przykro, że wykonana przez nas praca nie przełożyła się na wynik.

- Wam nie udało się zakwalifikować do turnieju finałowego mistrzostw Europy, w którym powalczy 16 najlepszych drużyn. Teraz w eliminacjach do "swojego" EuroBasketu walczą mężczyźni. Oni mają chyba trochę łatwiej, bo na ich turniej kwalifikację uzyskają 24 zespoły.

- Dokładnie, oni mają troszeczkę łatwiejsze zadanie. Strasznie żałuje, że przed kobiecym turniejem nie ma takich baraży, meczów "ostatniej szansy". Tego typu rozgrywki były organizowane przed poprzednimi mistrzostwami Europy. Myślę, że zasłużyłyśmy naszą walką i pracą na wyjazd do Francji na EuroBasket Kobiet 2013. Jeśli chodzi o męską kadrę to trzymam za nich kciuki. Mam nadzieję, że ktoś w końcu wywinduje nasz sport w Polsce.

- W zeszłym sezonie twój zespół, Artego Bydgoszcz nie awansował do play-off. Jednak zanotowałaś dosyć udany sezon i z pewnością nie miałaś tylko jednej propozycji. Dlaczego zdecydowałaś się wybrać akurat Toruń?

- Prawda jest taka, że Energa Toruń od jakiegoś czasu gra o najwyższe trofea w lidze. Na dodatek była jeszcze możliwość gry w europejskich pucharach, ale to nie było pewne. "Katarzynki" zawsze spisywały się lepiej niż moje drużyny. Zazwyczaj przegrywałam na parkiecie w meczach z Energą. Zespoły, z którymi udawało mi się zajść troszkę wyżej w ligowej tabeli to były takie niespodzianki sezonu. Chociaż raz chciałam świadomie wybrać klub walczący o najwyższe cele.

- Bardzo często zmieniasz kluby. Występowałaś już między innymi w Brzegu, Lesznie, Rybniku, czy Pruszkowie. Nie chciałabyś zostać dłużej w jednym zespole?

- Oczywiście, że każdy chciałby jak najdłużej zostać w jednym miejscu. Zmieniam kluby, bo jakoś tak po prostu wychodzi. Zdarza się, że ja nie chcę przedłużyć współpracy z danym zespołem, czasami jest odwrotnie. To jest po prostu rynek pracy i tam gdzie jest dla mnie miejsce, tam jestem.

- W twoim profilu na oficjalnej stronie ligowej widnieją 193 cm wzrostu. Śmiem twierdzić, że ta liczba jest troszkę przesadzona. Jak to jest z twoim wzrostem i pozycją na parkiecie?

- Całe życie dobrze czułam się na pozycji numer cztery. Z racji potrzeb klubów, w których występowałam zdarzało mi się grać, jako środkowa. Jednak lepiej czuję się, jako koszykarka grająca trochę dalej od kosza, taka typowa silna skrzydłowa. Co do wzrostu mogę powiedzieć, że 193 cm na pewno nie mam. Mierzę 186 cm wzrostu, nawet w butach maksymalnie 190 cm. Nie więcej.

- Przed chwilą trener Elmedin Omanić skierował do was ostatnie słowa przed wyjazdem na obóz. Boisz się zgrupowania z tym bośniackim szkoleniowcem?

- Nie. Jestem strasznie ciekawa, jakie treningi będzie nam proponował Elmedin Omanić. Od kilku lat widzę jak grają prowadzone przez niego drużyny. Dziewczyny zawsze są bardzo dobrze przygotowane taktycznie i grają poukładaną koszykówkę. I strasznie mi się ten styl podoba. Również i z tego powodu chciałam spróbować pograć w Toruniu i spróbować współpracy z trenerem Omaniciem. Mam nadzieję, że wspólna praca będzie się nam układała i obydwie strony będą zadowolone. Trener z mojej postawy, a ja ze współpracy i postępów, jakie mam nadzieję można jeszcze w tym wieku zrobić.

- Co chciałabyś osiągnąć w nadchodzącym sezonie? Zarówno indywidualnie jak i z całą drużyną.

- Chciałabym żeby "Katarzynki" potwierdziły swoją siłę kolejnym medalem, następnym sezonem na ligowym podium. Uważam, że każdy kolor medalu będzie zadowalający. Indywidualnie chciałabym żeby każda osoba związana z klubem, która miała jakiś wpływ na moje przyjście do Torunia utwierdziła się w przekonaniu, że zrobiła dobrze. Chciałabym również żeby kibice, którzy przychodzą na nasze mecze byli zadowoleni, że bronię barw ich klubu.

Komentarze (0)