Dominik Narojczyk: Stanowcze "nie" dla fast foodów

W okresie przygotowawczym istotne jest by zbudować bazę, która później zaprocentuje w sezonie. O kulisach przygotowania zawodników Anwilu opowiada Dominik Narojczyk, trener przygotowania motorycznego.

Anwil Włocławek rozpoczął przygotowania do nowego sezonu w połowie sierpnia. Wówczas w Hali Mistrzów pojawili się zawodnicy, których wybrał do drużyny Dainius Adomaitis. Najpierw wszyscy przeszli badania kontrolne, otrzymali kilka dni na zaadaptowanie się w nowym środowisku, lecz już 17 sierpnia rozpoczęli treningi przygotowawcze do sezonu.

- W pierwszym okresie próbowaliśmy zbilansować zespół, to znaczy dociągnąć tych, którzy nieco odstawali. Na początku wszyscy przeszli testy, które pozwoliły nam ustalić obciążenia treningowe indywidualnie pod każdego z graczy i teraz pracujemy w oparciu o wyniki tych testów. Początek rzeczywiście dla niektórych mógł być trudny, ale to zawsze tak jest - tłumaczy Dominik Narojczyk, trener przygotowania motorycznego w Anwilu.

Na początku wszyscy zawodnicy potrzebowali kilku dni by dojść do odpowiedniego stanu, aczkolwiek drużyna jako całość wygląda zdecydowanie lepiej niż ta zeszłego sezonu. - Nie ma sensu nikogo wyróżniać i nikogo dołować, więc nie podam nazwisk. Mogę jedynie powiedzieć, co zresztą wszyscy wiedzą, że np. Seid Hajrić musiał pracować sporo indywidualnie, bo przecież nie tak dawno przeszedł zabieg i to musiało się odbić na jego obecnej formie, ale teraz jest coraz lepiej. Uważamy tylko, żeby go nie przeciążyć - tłumaczy trener.

W pierwszej fazie okresu przygotowawczego, gdy treningi taktyczne należą jeszcze do mniejszości, zawodnicy ćwiczą głównie na przylegającym do Hali Mistrzów boisku piłkarskim. - Chodzi o to, żeby zbudować bazę tlenową, a potem przejść do ćwiczeń bardziej intensywnych. Na przykład próbujemy biegów ciągłych, biegów interwałowych, a także wprowadzamy ćwiczenia stricte dla koszykarzy, czyli zawodnicy ćwiczą w strukturach ruchu zbliżonych do tego, w jaki sposób będą poruszać się na parkiecie. To przygotowuje ich do tego, by na boisku, czy to podczas typowych ruchów obrony czy szybkiego ataku, mięsień miał taką swoistą pamięć. To takie szczegóły, ale to wszystko robimy po to, by uniknąć urazów w sezonie - wyjaśnia Narojczyk.

Okres przygotowawczy ma jednak tę wadę, że nie wszyscy zawodnicy mogę pojawić się w klubie od samego początku. Tak było m.in. z Ryanem Wrightem, który dołączył kilka dni później niż reszta zawodników, i tak będzie z najnowszym nabytkiem, Tonym Weedenem, który na pierwszym treningu pojawi się w piątek, czyli dziś. Z racji tego, że okres przygotowawczy to nie chaotyczna praca według spontanicznego uznania, ale metodyczne realizowanie kolejnych etapów całego procesu, 29-letni Amerykanin z pewnością będzie potrzebował kilku dni by wejść w odpowiedni rytm mikrocykli.

Poza ćwiczeniami na boisku, zespół pracuje także na siłowni. - Podciągają się na drążku, robią przysiady ze sztangą, rwanie, podrzuty, zarzuty. Na razie staramy się obudowywać zawodników, pracujemy nad ich strukturą mięśniową, oczywiście nie są to ciężary maksymalnie, pracujemy na ciężarach submaksymalnych. Za chwilę ten mikrocykl skończymy i zajmiemy się pracą nad szybkością - opowiada trener Narojczyk.

Co ciekawe, zawodnicy zostali również uświadomieni jakiego jedzenia mają unikać, by ich wysiłki na treningach nie poszły na marne. - Pracujemy nad ich świadomością żywieniową. Oczywiście, nie mogę siedzieć u nich w domu i im gotować, ale staram się jednak rozmawiać z nimi. Mają listę proponowanych produktów, a jak czegoś chcą, to przychodzą i się pytają, natomiast stanowcze „nie” mówimy wszelkiemu jedzeniu typu fast food - tłumaczy trener, dodając - Tak naprawdę oni są szczegółowo kontrolowani poprzez pomiar kwasu mlekowego bezpośrednio po treningach, poprzez badanie krwi. Także to nie jest tylko tak, że trener patrzy z boku, widzi zmęczenie i coś tam radzi. Nie, naukowe podejście też jest ważne.

Narojczyk dołączył do sztabu drużyny w poprzednim sezonie, gdyż trener Emir Mutapcić uznał, że potrzebuje specjalisty od przygotowania fizycznego w pełnym wymiarze czasowym. 33-latek pracował m.in. w SMS PZKOSZ Warka-Kozienice, a także w reprezentacjach U-16, U-18 i U-20. Przez niektórych graczy Anwilu został nazwany... bestią.

- Dlaczego tak jest, nie wiem - śmieje się trener, dodając po chwili - Ich wysiłki nie są jakieś ekstremalne, ale jednak kiedy weźmiemy pod uwagę, że oni przyjechali po wakacjach i w tej chwili co dzień mają dawkowane jednostki treningowe, a następnie te jednostki nakładają się na siebie, to rzeczywiście możemy mówić o pewnym zmęczeniu. Może o to więc chodzi? Ale ja też ćwiczę z nimi, ja też poddaje się tym wysiłkom, bo chcę czuć na sobie jak to wszystko wpływa na organizm i na razie jest dobrze - śmieje się Narojczyk.

Źródło artykułu: