Miniony tydzień dla Spójni Stargard Szczeciński był bardzo pracowity. Koszykarze tego klubu rozegrali pięć sparingów. W poniedziałek dwukrotnie pokonali Franz Astorię Bydgoszcz a od piątku do niedzieli mierzyli się z dwoma szczecińskimi ekipami i Kotwicą Kołobrzeg na memoriale Romana Wysockiego.
- Ten turniej potwierdza, że jesteśmy na dobrej drodze. Prawidłowo przygotowujemy się do sezonu. Jesteśmy mniej więcej na półmetku tej gry. Siedem meczów za nami, a pięć przed nami. Myślę, że powoli realizujemy nasz plan. Dużo rzeczy poprawialiśmy w trakcie gry. To też jest dobry trening - mówi w rozmowie z naszym portalem trener, Tadeusz Aleksandrowicz.
Szkoleniowiec jest zadowolony z postępów, jakie czyni zespół. Zdaje sobie jednak sprawę, że zawsze znajdą się jakieś niedociągnięcia, które trzeba poprawić. - Można szukać wiele niedokładności i nawet nieumiejętności. Najbardziej cieszy mnie, że zespół jest dość wyrównany i potrafi realizować pewne rzeczy, których nawet nie przerabialiśmy na treningu. Wynika to z faktu, że rozumieją, co się mówi na odprawie, jakie są założenia - wyjaśnia. - Widać było na meczu z AZS-em Radex graliśmy inaczej w obronie a z Kotwicą inaczej. W pierwszym z tych spotkań zagraliśmy wyżej i agresywniej. Inaczej broniliśmy zasłony. A w niedzielnym meczu zastosowaliśmy inne rozwiązanie, bo mieli trochę słabszych strzelców - kontynuuje swoją analizę turnieju. Przed Spójnią jeszcze pięć sparingów. Trzy na zawodach w Brzegu dolnym oraz pojedyncze mecze w Kołobrzegu z Miejscową Kotwicą oraz z AZS-em Politechnika Big-Plus Poznań na własnym parkiecie.
Fanów zachodniopomorskiej ekipy interesowała niewątpliwie nieobecność Wiktora Grudzińskiego, który opuścił wszystkie wrześniowe sparingi. Koszykarz pojawił się już jednak na wtorkowym treningu. - Był chory na zapalenie węzłów chłonnych i lekarz zabronił mu ćwiczyć do niedzieli - opisuje sytuację swojego kapitana Aleksandrowicz.
Trener wyjaśnia również powody pozyskania kolejnego podkoszowego zawodnika, Łukasza Ratajczaka. - To był konieczny ruch po rezygnacji Łukasza Bodycha, który po prostu nie zjawił się na treningu i nie poinformował, dlaczego. Trzeba było reagować natychmiastowo. To nasz obowiązek, żeby nie zostawiać Wiktora Grudzińskiego samego na tej pozycji - komentuje całą sytuację opiekun Spójni.