Wisła Kraków: Jedna przegrana nie zamazuje coraz bardziej pozytywnego obrazu

W minionych dniach Biała Gwiazda uczestniczyła w międzynarodowym turnieju MEKR’S CUP gdzie zajęła drugie miejsce. W finale przegrała z Nadieżdą Orenburg.

Rosjanki personalnie wcale nie były mocniejsze. Tak samo nie miały w swoich szeregach Amerykanek występujących w WNBA, a prym wiodły etatowe reprezentantki "Sbornej". Przewaga polegała jednak na przygotowaniu fizycznym. Koszykarki z Orenburga prezentowały się pod tym względem znacznie lepiej, co miało również przełożenie na ich skuteczność.

Wiślaczki zaś ewidentnie nie wytrzymały tego tempa. - Nie da się ukryć, że cztery spotkania rozegrane w przeciągu 48 godzin dały się we znaki. Dodatkowo trzeba pamiętać, że miniony tydzień poświęciliśmy na ciężkie treningi - oceniał po końcowej syrenie trener Jose Ignacio Hernandez.

Hiszpan doskonale zdawał sobie sprawę z mankamentów jakie przytrafiły się jego drużynie i w związku z tym otwarcie zapowiedział, że kolejne dni również upłyną pod znakiem intensywnej pracy.

Jego podopieczne koncentrują się obecnie zwłaszcza przy obronie. Początkowo ta formacja funkcjonowała najgorzej wobec czego wymaga szczególnej uwagi. - W tej dyscyplinie ma ona fundamentalne znaczenie. Jeżeli dobrze spisujesz się w defensywie, łatwiej jest osiągnąć dalsze cele, które summa summarum przynoszą sukcesy - uważa Anke De Mondt i po chwili dodaje: - Pamiętajmy przy tym, że w składzie zaszło sporo zmian i cały proces budowania kolektywu trzeba zacząć od podstaw. Nie twierdzę, że to łatwe, lecz z wkrótce powinniśmy zobaczyć efekty.

Kiedy? Najbliższa szansa ku temu dopisać następne "plusy" przydarzy się za kilka dni, kiedy mistrzynie Polski wyjadą do Koszyc na kolejny towarzyski turniej. Czy zdołają tam coś ugrać? Tego nie można wykluczyć. W ostatni weekend w Trutnovie, oprócz wspomnianej potyczki z Nadieżdą pokazały one generalnie niezły basket, zostawiając w pokonanym polu m in. ZVVZ USK Praga i Dynamo Kursk.

Zwycięstwa te są dużą zasługą tych, na które nikt nie stawiał. Mowa o trio w postaci Katarzyny Krężel, Petry Stampalija i Cristiny Ouvina. Każda z nich okazała się wiodącą postacią i miała spory wpływ na osiągane rezultaty. Polka nie tylko trafiała zza linii 6, 75 m, ale też świetnie wbiegała pod kosz. Hiszpanka imponowała odważną, szybką grą oraz łatwością zdobywania punktów, a Chorwatka mimo wciąż niezbyt optymalnej formy fizycznej przysparzała oponentom mnóstwo kłopotów na półdystansie. - Spokojnie, nie ma się czym gorączkować. Rzuciłam trochę punktów, ale zapewniam, że stać mnie na więcej - skromnie dopowiada ta ostatnia.

Jeżeli oprócz tego parę detali poprawi Dóra Horti, osoby wybierające się do Koszyc mogą być świadkami ciekawych widowisk.

Pierwsze z nich odbędzie się już w czwartek, a naprzeciwko Wisły stanie wymieniany wcześniej klub z Pragi.

Komentarze (0)