Wejść na mocne obroty - wywiad z Levim Knutsonem, obrońcą Energi Czarnych Słupsk

- Dobry przeciwnik na początek to niezłe rozwiązanie. Nie będziemy mieli czasu na żadne usprawiedliwienia, po prostu musimy wejść na mocne obroty - mówi Levi Knutson, obrońca Energi Czarnych Słupsk.

Michał Fałkowski: Zaadaptowałeś się już w nowych warunkach?

Levi Knutson: Tak, myślę, że proces aklimatyzacji dobiegł już końca, jestem w Słupsku kilka tygodni i teraz jest w porządku. Miałem pewne problemy na początku, bo w końcu dotychczas grałem tylko w Stanach Zjednoczonych i Hiszpanii, a Polski nie znałem praktycznie w ogóle. Na szczęście spotkałem tutaj fajnych ludzi, który pomogli mi odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Zaskoczyło cię coś w Polsce?

- Trudno mówić o jednej rzeczy, skoro jest się po raz pierwszy w nowym kraju, w nowym otoczeniu i wśród ludzi o zupełnie innej mentalności i mówiących innym językiem. To nie jest jednak problem.

A przechodząc do kwestii czysto sportowych, koszykarskich - zaskoczyło cię coś odnośnie treningów? Jakie są różnice między przygotowaniem do sezonu w Polsce i Hiszpanii?

- Mam wrażenie, że w Polsce gra się bardzo siłowo, twardo, może nawet czasami za bardzo. Ocenię to dopiero w sezonie, ale podczas okresu przygotowawczego zwróciłem uwagę, że trenerzy bardzo mocno starają się pracować z nami właśnie nad siłą, wytrzymałością i kondycją. W Hiszpanii trenuje się trochę inaczej, zwracając większą uwagę np. na pracę nad techniką.

Która opcja bardziej ci odpowiada?

- Żeby dobrze grać musisz być zarówno w dobrej dyspozycji fizycznej, jak i mieć odpowiednią technikę. Dla mnie, jako strzelca, obie rzeczy są równie istotne.

Dobrze dogadujesz się z trenerem Mariusem Linartasem? Mówisz o sobie, że jesteś strzelcem - właśnie taką rolę przewiduje dla ciebie Litwin?

- Zawsze miałem dobrze ułożoną rękę i starałem się wykorzystać ten atut tak mocno, jak tylko umiałem. Myślę, że w Słupsku również będą miał okazje by zrobić użytek z tych umiejętności. A czy dobrze dogaduję się z trenerem? Myślę, że nasza współpraca jest po prostu bardzo profesjonalna.

Trener Linartas pracował dotychczas głównie z młodzieżą. Co przemawia za tym, że poradzi sobie z prowadzeniem drużyny seniorów?

- Każdy trener młodzieży, czy trener-asystent musi przecież kiedyś zaczął pracować z seniorami. Myślę, że drużyna bardzo pozytywnie reaguje na to, co trener Linartas stara się jej wpoić. A jest tego sporo, bo nasz szkoleniowiec jest człowiekiem, który wymaga przede wszystkim dążenia do perfekcji.

Skład, który zbudował trener Linartas to całkowicie nowy twór. W drużynie nie ma nikogo z poprzedniego sezonu - to dobra recepta na sukces? Odcięcie się od przeszłości?

- Nie było mnie tutaj w poprzednich latach, więc nie będę się odnosił do poprzednich lat. Zespół, który skonstruował trener Linartas na pewno ma w sobie spory potencjał i umiejętności. A co będzie w trakcie sezonu? Nie ma sensu obiecywać teraz czegokolwiek, bo to zdecydowanie nie ta pora. Na pewno mogę obiecać, że będziemy ciężko pracować, żeby sprawić by nasza gra była jak najbardziej płynna w ataku i zespołowa w obronie. Na razie trochę brakuje nam tego, by była spójna. To przyjdzie z czasem.

A jak oceniłbyś okres przygotowawczy, w którym zanotowaliście tyle samo zwycięstw, co porażek? Ma to w ogóle jakieś przełożenie na prawdziwe rozgrywki?

- Zawsze ma, bo jeśli nie miałoby przełożenia to po co w ogóle przygotowywać się do sezonu? Jestem zdania, że bardzo solidnie przepracowaliśmy okres przygotowawczy, poznaliśmy się jako koszykarze, i jako ludzie i przez kilka tygodni dochodziliśmy do coraz lepszej formy fizycznej. Teraz nie jesteśmy w najlepszej dyspozycji, bo ta ma przyjść za kilka miesięcy, ale na pewno w na tyle dobrej, że spokojnie możemy rozpoczynać sezon. To jednak będzie nowa karta, mecze przedsezonowe już się wyzerowały.

Jaki cel wyznaczyli wam włodarze klubu?

- Chcemy grać każdy kolejny mecz z takim zaangażowaniem i koncentracją, które pozwolą nam bez żadnych problemów spojrzeć w lustro po jego zakończeniu. I nie chodzi o to, że wygramy czy przegramy, chodzi o to żebyśmy dali dużo radości i emocji naszym kibicom. Wtedy reszta zadba sama o siebie.

Co to znaczy?

- Po prostu jeśli będziemy grać tak, żeby nie mieć do siebie pretensji, to będzie znaczyło, że wykonujemy dobrą robotę pomimo ewentualnych wpadek.

Unikasz konkretnego stwierdzenia, że walczycie np. o miejsce w play-off czy półfinał...

- Bo nie ma czegoś takiego. To powoduje niepotrzebną presję. Niemniej jednak uważam, że na pewno w klubie bardzo by chcieli byśmy poprawili wynik z poprzedniego sezonu.

A jakie oczekiwania ty osobiście masz przed nadchodzącym sezonem?

- Chciałbym grać dobrze i chciałbym, żeby mój zespół walczył o wysokie miejsce w tabeli. Nie chodzi o to, żebym był liderem czy kimś w tym rodzaju. Chciałbym po prostu być skuteczny, wywiązywać się zadań trenera i sprawiać, że koszykarze wokół mnie również będą stawać się lepsi. Jeśli tak będzie, to znaczy, że drużyna idzie w dobrym kierunku. Niczego nie chcę jednak obiecywać.

Sezon rozpoczynacie meczem ze Stelmetem Zielona Góra, który jest wymieniany jako jeden z głównych kandydatów do gry w wielkim finale. To nie będzie zbyt mocne uderzenie jak na początek?

- Na pewno nie. Uważam, że dobry przeciwnik na sam początek rozgrywek to niezłe rozwiązanie. Nie będziemy mieli czasu na żadne usprawiedliwienia, po prostu musimy od razu wejść na mocne obroty. Nie mogę doczekać się sobotniego spotkania. Z tego co wiem będzie nawet w telewizji, co tylko podwaja motywację.

Komentarze (0)