Działacze Trefla Sopot dosyć długo czekali na moment, kiedy do klubu przyjdzie list czystości nowego środkowego - Kurta Looby'ego. Ostatecznie po dwóch tygodniach negocjacji z byłym klubem zawodnika udało się dojść do porozumienia.
Warto zaznaczyć, że Kurt wraz ze swoim agentem wybrali drogę polubowną, a nie sądową, która byłaby znacznie dłuższa. Wszelkie koszty z tego powodu poniósł zawodnik i jego agent, a nie Trefl Sopot.
- Czekaliśmy na Kurta mniej więcej tyle, ile się spodziewaliśmy. Zawodnik i jego agent musieli porozumieć się z niemieckim klubem, a sytuacja formalno-prawna była dosyć skomplikowana. Kurt miał dwa wyjścia: albo załatwić to polubownie, albo też wystąpić na drogę sądową. Zawodnik rozsądnie uznał, że droga sądowa w tym przypadku mogłaby trwać zbyt długo, bo nawet kilka miesięcy. Jego agent szybko dogadał się z klubem i sprawa została zakończona - twierdzi Tomasz Kwiatkowski, dyrektor sportowy Trefla Sopot.
Działacze klubu zdawali sobie sprawę z tego, że sytuacja z Kurtem mogła potrwać znacznie dłużej. - Oczywiście, byliśmy świadomi tego, że może się nie udać, dlatego mieliśmy przygotowane opcje rezerwowe. Jednak sprawa powoli, ale sukcesywnie zmierzała ku szczęśliwemu zakończeniu - dodaje dyrektor sportowy Trefla Sopot.
- Szczerze mówiąc nie denerwowałem się za bardzo, bo mam świadomość, że w przypadku takich spraw musi minąć trochę czasu. Obie strony mają swoje racje, obie strony chcą wynegocjować jak najlepsze warunki porozumienia. Zawodnik miał jednak świadomość, że nie może sobie pozwolić na dłuższe oczekiwanie i dlatego myślę, że podjął właściwą decyzję - komentuje Tomasz Kwiatkowski.
Wielkim entuzjastą pozyskania Looby'ego był trener Żan Tabak. Chorwat niejednokrotnie powtarzał, że widzi środkowego w składzie. - Gdyby nie przekonanie trenera Żana Tabaka, to Kurta tutaj by nie było. Nie sprowadzalibyśmy go nie mając pewności, że to jest gracz jakiego chcemy i potrzebujemy. Po prostu wybralibyśmy innego, dostępnego. Uznaliśmy jednak, że mając w składzie pozostałych wysokich zawodników gotowych do gry, możemy pozwolić sobie na takie ryzyko i wystąpić w pierwszych meczach bez niego - kończy dyrektor sportowy Trefla Sopot.