Lista wybryków Delonte Westa jest właściwie niemożliwa do wymienienia w całości, ale ma na pieńku z wieloma zawodnikami w NBA, a przede wszystkim z LeBronem Jamesem, któremu podpadł także w życiu prywatnym.
Ostatnio jednak utalentowany rzucający zdawał się trzymać z dala od wszelkich problemów i podczas pobytu w Europie wraz ze swoją obecną drużyną, Dallas Mavericks, zdawał się być potulny jak baranek i stwarzał wrażenie, jakby był jednym z tych koszykarzy, którzy do szatni wnoszą wiele pozytywnej atmosfery.
- On jest jak bomba zegarowa. Wiesz, że prędzej czy później coś się stanie, nie wiesz tylko kiedy - komentował niedawno właściciel teksańskiego klubu, Mark Cuban.
Miał rację, ponieważ West w ostatnim czasie znów wplątał się w złą sytuację. Po jednym z meczów przedsezonowych dał upust swojej agresji w szatni. Nie wiadomo do tej pory, co tak naprawdę zrobił, ale władze ekipy oraz trener Rick Carlisle stracili cierpliwość.
Przed dwoma dniami pojawiły się w amerykańskich mediach doniesienia z kilku źródeł, które twierdziły, że West będzie zwolniony z Mavs, aby zrobić miejsce dla środkowego Eddy'ego Curry'ego.
W sobotę jednak informacje te zostały zdementowane przez portal Sports Illustrated. Jak powiedział im sam Mark Cuban, nie podjęta jeszcze została żadna decyzja na temat przyszłości gracza po tym, jak został zawieszony po raz drugi w ciągu...10 dni. Dodał również, że to do niego będzie należało zdanie w tej sprawie.
Jedno jest pewne - oprócz wielkich umiejętności strzeleckich West ma ogromne problemy z trzymaniem nerwów na wodzy i kto wie, czy nie będzie go to kosztowało kontraktu w NBA.