Po dwóch porażkach z ligowymi potentatami (Asseco, Trefl) podopieczni Mihailo Uvalina udali się do Gdyni na starcie z tegorocznym beniaminkiem. Stelmet był faworytem tego spotkania i nie zawiódł oczekiwań, a sprawę zwycięstwa załatwił jeszcze przed przerwą.
Wtedy to goście dyktowali warunki na parkiecie i powiększali przewagę z minuty na minutę, wykorzystując mnożące się błędy koszykarzy Startu. Dość powiedzieć, że do przerwy Stelmet prowadził różnicą 15 punktów, oddając aż 13 rzutów więcej od rywala! Wszystko to wynikało z 16 strat Startu.
Po przerwie gdynianie grali nieco lepiej, bowiem odrobili kilka punktów do zielonogórzan, lecz nadal nie wyzbyli się swojego największego mankamentu tego dnia. Mimo ogromnej liczby straconych piłek (29!) podopieczni Davida Dedka mogą być zadowoleni, że przegrali różnicą tylko dziewięciu oczek.
Start miał bowiem całkiem niezła skuteczność (53,2 proc.) w porównaniu ze Stelmetem (38,6 proc.), który po przerwie raził nieskutecznością i nieco spuścił z tonu.
17 punktów dla zwycięzców uzbierał Quinton Hosley a dwa oczka mniej dorzucił Walter Hodge, który jednak potrzebował do tego aż 16 prób. 14 oczek (7/8 z gry) wywalczył dla beniaminka Tomasz Wojdyła.
Start Gdynia - Stelmet Zielona Góra 67:76 (13:22, 12:18, 22:19, 20:17)
Start:
Tomasz Wojdyła 14, Sebastian Kowalczyk 12, Maciej Kucharek 12, Robert Rothbart 10, Michał Jankowski 6, Grzegorz Mordzak 5, Jarosław Mokros 3, Marcin Malczyk 3, Patryk Pełka 2, Tomasz Andrzejewski 0.
Stelmet: Quinton Hosley 17, Walter Hodge 15, Oliver Stevic 12, Rob Jones 11, Piotr Stelmach 7, Mantas Cesnauskis 7, Marcin Sroka 4, Kamil Chanas 3, Adam Łapeta 0.
Ale po ostatnich meczach Zastalu nasówa się wniosek zmiany trenera. I jak znam zarzad szybko dwuch poleci.