Oprócz efektownych akcji, na które kibice najlepszej ligi świata czekali blisko pięć miesięcy, a także rzutów równo z końcową syreną, których obrodziło już w pierwszym tygodniu rozgrywek, dała o sobie znać również negatywna strona zawodowego sportu - poważne kontuzje.
Pierwszą "ofiarą" sezonu padł Brandon Rush z Golden State Warriors. Gracz doznał jednej z najpoważniejszych kontuzji nagminnie przytrafiających się w tej dyscyplinie, a więc zerwania więzadła w kolanie. Po przerwaniu ACL, Rusha czeka niemal roczna przerwa od gry, tak więc w tym sezonie w grze już go nie zobaczymy.
Los nie był również przychylny dla kanadyjskiego rozgrywającego Steve'a Nasha, grającego w Los Angeles Lakers. Ekipa z "Miasta Aniołów" przed sezonem imponowała gwiazdorskim składem, jednak póki co ma najgorszy bilans w całej lidze, w dodatku Nash doznał już w pierwszym meczu sezonu regularnego kontuzji nogi.
Z początku mówiono o stłuczeniu, jednak badanie rezonansem magnetycznym wykazało pęknięcie kości strzałkowej. Nie wiadomo na razie, na ile poważny jest to uraz, jednak zawodnik nie będzie w stanie grać na pewno przez najbliższy tydzień. Co ciekawe, "Jeziorowcy" przegrali dotąd wszystkie trzy spotkania, a także osiem meczów przedsezonowych, więc mają sporo powodów do zmartwień.
Nieprzyjemnie rozpoczął się też sezon dla największej gwiazdy spośród debiutantów.Anthony Davis rozegrał kilka znakomitych meczów, jednak podczas starcia z Utah Jazz, w wyniku potężnej kolizji z przeciwnikiem, doznał wstrząśnienia mózgu, nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie gdzie się znajduje i teraz zgodnie z przepisami czeka go kilka dni odpoczynku, by mógł wrócić do gry.
Być może przez swoje najgorsze dni w Atlanta Hawks przechodzi z kolei Josh Smith. Nie dość, że kibice buczą w jego stronę, kiedy próbuje rzucać z dystansu, to jeszcze skręcił prawą kostkę i nie zagra przeciwko Oklahoma City Thunder.
Pozostaje mieć nadzieję, iż ta zła passa jak najszybciej przestanie dręczyć koszykarzy i będziemy mogli cieszyć się sezonem NBA w pełnym blasku.