Według Mirosława Orczyka, problemem KK ROW Rybnik nie był sam fakt braku dotacji ze strony Urzędu Miasta, ale złe zarządzanie klubem na przestrzeni kilku ostatnich lat.
- Na meczach nie było tancerek, kolorowych świateł, nie było też bankietów, nie było hucznych imprez, bo trener Orczyk oszczędzał, bo wiedział, że nie ma tych pieniędzy, że jest strasznie ciężko. Kiedyś cenna była tutaj każda złotówka - komentuje sytuację na łamach TVS Orczyk, który prowadził rybnicki team przez pierwsze cztery sezony jego pobytu w Ford Germaz Ekstraklasie, a jego przygoda z klubem zakończyła się spadkiem z ekstraklasy.
Głos w tej sprawie zabrała prezes klubu Gabriela Wistuba. - Mieliśmy w klubie kontrolę z Urzędu Miasta i ta wykazała, że żadna złotówka w tym klubie nie została zmarnowana i wydana na daremno - przekonuje. - Jeżeli chodzi o wszystkie te sprawy, które wymienił pan Orczyk, to z klubowej kasy płaciliśmy jedynie za występy tancerek, a i to tylko do czasu.
Jeżeli natomiast chodzi o światła podczas prezentacji czy różnego rodzaju bankiety, to za wszystkimi tymi sprawami stał jeden z dobroczyńców rybnickiej żeńskiej koszykówki na przestrzeni ostatnich miesięcy, czyli Dariusz Deja. To on z własnej kieszeni dbał o oprawę meczów czy spotkania całej drużyny. Na owe wydatki zatem z klubowego budżetu nie poszła nawet złotówka...
Wistuba zwraca uwagę na jeszcze jedną bardzo istotną kwestię. - Dodać jeszcze należy, że w czasie, jak klub był źle zarządzany, to przewodniczącym Rady Nadzorczej w spółce był właśnie Mirosław Orczyk i jakoś wtedy nie twierdził, że zarządzanie jest złe - dodała prezes.
KK ROW Rybnik na parkietach Ford Germaz Ekstraklasy występował nie przerwanie od sezonu 2007/2008. Przez pierwsze cztery sezony pierwszym trenerem był Orczyk, który jednocześnie w sezonach 2009/2010 i 2010/2011 był przewodniczącym Rady Nadzorczej. W sezonie 2010/2011 zajął przedostatnią pozycję w ligowej tabeli, co oznaczało dla ROW spadek z ligi, do której powrócił jednak po wykupieniu tzw. "dzikiej karty".