Nie tego spodziewano się po koszykarzu, któr
y w swoim CV ma występy na parkietach NBA, a także mecze w słynnej Regal FC Barcelonie i Olympiakosie Pireus. W Gdyni wiązano z nim duże nadzieje. Wespół z Jerelem Blassingamem oraz Łukaszem Koszarkiem miał poprowadzić gdynian do TOP 16 Euroligi. Jego statystyki mówią jednak wszystko.
W tym sezonie na europejskich parkietach Acker rozegrał pięć meczów. Na boisku spędził średnio 23 minuty i 7 sekund. Zdobył zaledwie 34 punkty, czyli 6,8 mecz na mecz! W spotkaniu przeciwko Elan Chalon Sur-Saone Amerykanin zagrał na bardzo niskiej skuteczności za dwa - 20 proc. Prokomowi po raz kolejny nie pomógł.
- Brak komentarz będzie najlepszą odpowiedzią na ten mecz. Mieliśmy spotkanie pod swoim dyktandem do końca trzeciej kwarty. W czwartej straciliśmy koncentrację, zgubiliśmy kilka ważnych piłek. Stopniowo zaczęliśmy tracić prowadzenie… - mówił Alex Acker.
Sam koszykarz wie, że nie jest w formie i że kibice mają prawo czuć rozczarowanie z jego gry. - Zgadzam się, że mało punktuję. Przychodząc tutaj wiedziałem, że zagram w Eurolidze, chciałem być ważną częścią drużyny. Z czasem pojawiły się problemy. Nie gram i nie punktuje tak jak oczekiwałem. Dla mnie to trudna sytuacja. Muszę znaleźć rozwiązanie i szukać innych sposób w jaki sposób zaskoczyć rywala. - przyznał 29-letni gracz obwodowy.
Do końca sezonu Euroligi pozostały cztery kolejki. Czy Acker wierzy jeszcze w awans, czy jest to tylko marzenie ściętej głowy? - Wpadliśmy w dołek. Nie potrafimy wyjść z granicy 65-68 punktów. Dostaliśmy ostre lanie w Ergo Arenie ze Sieną, wcześniej rozbiło nas Maccabi. Nie jest łatwo wrócić do gry po takim laniu. To trudne - starał się zachować spokój, koszykarz Asseco Prokomu Gdynia.
Przyjście byłego gracz NBA miało być wielkim wzmocnieniem mistrzów Polski. Koszykarz z bogatym życiorysem, doświadczony grą z najlepszymi, do tego lubiący rzucać. W Gdyni wiele mu brakuje do optimum dyspozycji.
Czy mimo słabych recenzji chce tutaj grać do końca sezonu? – Oczywiście, że chcę wypełnić kontrakt do końca. Podpisując kontrakt myślałem o występach w Eurolidze. Taką możliwość dawał mi Asseco Prokom. Nie poddajemy się jednak, sezon dopiero się zaczyna. Gry tutaj nie traktuję jako kroku wstecz. Patrzę w przyszłość. Mój charakter nie godzi się z porażkami, ale nasza słaba postawa wynika także z mojej słabszej gry - wyjaśnił Acker.
Amerykański koszykarz wcale nie uważa gry w lidze polskiej za "rysę" w CV. - W polskiej lidze grałem trzy mecze i zdążyłem zauważyć kompletnie odmienny sposób grania. Asseco to dobra opcja dla mnie, bo to przecież mistrz Polski. Chciałbym razem z nim kontynuować mistrzowską tradycję tak długo jak tutaj będę - zakończył gracz, który na razie w Asseco Prokomie zawodzi.