Po słabszym występie w sobotę Marcin Gortat znów był liderem Phoenix Suns. Nasz rodak spędził na parkiecie co prawda tylko niecałe 26 minut, lecz wystarczyło to do zdobycia 18 punktów (7/11 z gry). To trzeci najlepszy wynik punktowy łodzianina w tym sezonie. Gortat miał również siedem zbiórek, dwie asysty i blok.
Warto jednak podkreślić, że Polak zszedł z parkietu w końcówce trzeciej kwarty i do końca meczu już nie zagrał ani sekundy. To dość zaskakująca decyzja Alvina Gentry'ego, zwłaszcza, że Gortat w trzeciej kwarcie zdobył 13 ze swoich 18 punktów.
Polak miał ponadto najgorszy bilans +/-, który pokazuje serię punktową kiedy dany gracz przebywał na parkiecie. Kiedy był na nim Gortat, Suns przegrali ten fragment różnicą ośmiu punktów.
Tego dnia jednak mówiło się tylko i wyłącznie o... wakacjach. Jrue Holiday rozegrał mecz życia i poprowadził Szóstki do wygranej. 22-latek zdobył 33 punkty i rozdał 13 asyst, trafiając ważne rzuty w końcówce spotkania.
- Lubię grać pod presję i mieć wtedy piłkę w rękach. Wydaje mi się, że w najważniejszych momentach wykonałem odpowiednie decyzje - powiedział Holiday, który przed sezonem podpisał czteroletni kontrakt z Sixers, wart 41 milionów dolarów.
W ostatnich sekundach do dogrywki mógł jeszcze doprowadzić Michael Beasley, który jednak chybił z wydawać by się mogło łatwej pozycji. Leworęczny skrzydłowy z 21 punktami był najskuteczniejszym graczem Phoenix.
- To moja wina, nie powinienem tego nie trafić - kręcił głową 23-latek.
Suns z bilansem 6-8 zajmują 12. miejsce w Konferencji Zachodniej. We wtorek kolejny mecz, na wyjeździe z Cleveland Cavaliers.
Philadelphia 76ers - Phoenix Suns 104:101 (23:20, 23:21, 34:34, 24:26)
(J. Holiday 33, E. Turner 16, L. Allen 11 - M. Beasley 21, M. Gortat 18, S. Telfair 12)