Tyle żalu ostatni raz widziałem w trenach Kochanowskiego! - rozmowa z Mariuszem Niedbalskim, trenerem Trefla Sopot

- Zespół Trefla potrzebuje przestać się mazgaić, spokoju i powrotu na właściwe tory - wylicza Mariusz Niedbalski, obecny trener Trefla Sopot, a były asystent Żana Tabaka.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Karol Wasiek: Zdążył pan odcisnąć jakieś piętno na drużynie? Czy raczej wszystko jest kontynuacją tego, co zapoczątkował Żan Tabak?

Mariusz Niedbalski: Na pewno drobne zmiany wprowadziłem. Chociażby Przemek Zamojski zaczął grać nieco więcej z piłką. Nawet za kadencji trenera Tabaka uważałem, że podstawowy rzucający reprezentacji Polski musi mieć częściej piłkę niż cztery, pięć razy. Dałem Zamojskiemu trochę więcej opcji, bo on przecież tak grał z powodzeniem w poprzednich latach. To jest ta główna zmiana, której dokonałem. Mogę dodać, że zespół jest w bardzo dziwnej sytuacji, bo taka liczba artykułów, która ostatnio się pojawiła na temat odejścia Tabaka to nie wpływa dobrze na drużynę. Szum jaki został zrobiony, to nie jest dobre dla naszego zespołu. Dawno się z tym nie spotkałem. Tyle żalu wylanego na papier to chyba ostatnio widziałem, kiedy czytałem treny Kochanowskiego w liceum.

Czyli pan łezki nie uroił, kiedy trener Tabak odszedł z zespołu?

- Trener Tabak to świetny fachowiec. Dobrze mi się z nim pracowało, ale ja miałem okazję współpracować w swoim życiu z wieloma trenerami. Mam szczęście do dobrych szkoleniowców. Mogę chociażby porównać do tego, co robił np. trener Jacek Winnicki. Znów z tymi nowościami, nieprawdopodobnym systemem hiszpańskim to nie przesadzajmy. Powiem szczerze, że w poprzednim sezonie Turów Zgorzelec trenował w bardzo podobnym systemie. Ja dosyć spokojnie i realnie do tego podchodzę. Ja nie wiem, co zawodnicy Trefla robili przez ostatnie trzy lata na hali. W tej chwili trzeba skoncentrować się na tym, żeby zespół wygrał następne spotkanie. Przeciwnik z Doniecka nie będzie łatwy, ponieważ personalnie wyglądają bardzo dobrze.

A wyniósł coś pan z tej współpracy z trenerem Tabakiem?

- Na pewno. Muszę powiedzieć, że jako asystent pracowałem bardzo ciężko. Moja praca podczas dnia dochodziła nawet do 22 godzin. Proszę zauważyć, że w Treflu byłem jedynym asystentem trenera Tabaka. Sam Chorwat mówił, że taką pracę w Realu Madryt wykonują trzy osoby. Jako człowiek i trener jest bardzo sumienny, zorganizowany. W tej kwestii można na pewno się dużo od niego nauczyć.

Pan nie rozumie tej ekscytacji trenerem Tabakiem?

- Nie, to za dużo powiedziane. Gdzie nie otworzy się strony to każdy płacze. Zawodnicy płaczą, a my za kilka godzin mamy mecz z Anwilem. Ja się pytam, czy zawodnik jest w tym momencie gotowy do pojedynku? Ja mam taką prośbę, przestańmy już, bo za chwilę przyjdzie nowy trener i warunki się zmienią, a zespół musi zacząć wygrywać. Co się stało, to się nie odstanie. Trener Tabak pracuje w Vitorii, a zespół Trefla potrzebuje przestać się mazgaić, spokoju i powrotu na właściwe tory.

Poprowadził pan drużynę w dwóch meczach. Czy jest pan gotowy na więcej?

- Każdy trener chce. Ja mam 35 lat, wiele lat pracy za sobą w reprezentacjach Polski. Prowadziłem zespoły w drugiej lidze z większymi i mniejszymi sukcesami. Prowadziłem zespół w pierwszej lidze. Powiem szczerze, że działacze Trefla mają nosa do trenerów i wiem, że teraz też dobrze wybiorą.

Będzie pan rozczarowany, jak przyjdzie nowy trener i zostanie pan znów asystentem?

- Nie będę rozczarowany. Ja mam podpisany kontrakt z Treflem Sopot na cały sezon. Jestem pracownikiem klubu i decyzja należy do prezesa i zarządu. Mam dużą wiedzę na temat zespołu i nowy trener na pewno będzie chciał to wykorzystać.

Pogdybajmy, gdyby udało się panu odnieść te dwa zwycięstwa to by oznaczało, że trener Niedbalski to jest ten na właściwym miejscu?

- Na pewno. Zawód trenera na tym polega, że jak się wygrywa to jest się fajnym, a jak się przegrywa to jest się niefajnym. Ja przegrałem dwa mecze i jestem na ten moment niefajny. Trzeba realnie spojrzeć na to, co się działo. Przegraliśmy w Słupsku, mecze pucharowe i na ten moment gramy po prostu słabo. To jest fakt i trzeba temu zaradzić.

A może lekarstwem na całe zło będą zmiany personalne?

- Ja bym się wstrzymał od zmian personalnych. Nie jestem zwolennikiem zmian personalnych. Wolę wymusić pewne zachowania na danych zawodnikach. Musimy być bardziej agresywni. Nie możemy pozwolić sobie na taką sytuację, że nasz środkowy Sime Spralja ma 0 zbiórek. Kurt Looby musi grać nieco bardziej agresywnie. Proszę zobaczyć, jak agresywnie walczyli wysocy gracze Anwilu. Z jaką zaciętością atakują tablice. Zbieranie piłek na tablicach to bardzo ważna rzecz i my o tym zapominamy. Jest to często klucz do sukcesu bez względu na skuteczność. Na razie wyglądamy tak, jakbyśmy mieli powiązane nogi, ręce, a nawet głowy. Nam potrzebny jest spokój, odcięcie się od przyszłości.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×