[i]
- Na wstępie chciałbym pogratulować zielonogórskiej drużynie wspaniałej gry i walki. Pierwsza połowa pojedynku pokazała już tak naprawdę wszystko. Jeżeli pozwala się drużynie na 70 procentową skuteczność w rzutach za trzy punkty to tak to się kończy. Powinienem w tym momencie zapytać sam siebie czy wyszedłem na parkiet z drużyną przygotowaną, tak jak powinienem -[/i] powiedział po środowym pojedynku trener BC Telenet Oostende.
- Szanse na to, by odegrać się z tej przewagi punktowej mieliśmy na początku trzeciej kwarty. To był ten moment newralgiczny, ponieważ wiadomo, że po przerwie drużyna wychodzi jeszcze bardziej zmobilizowana. Tymczasem moja ekipa wróciła w drugiej połowie, mogła coś zmienić, ale niestety popełniała błędy, które nie pozwoliły nadgonić stratę punktową - dodał.
Trener gości bardzo pochwalił zachowanie i doping zielonogórskich kibiców. - Nigdy tego nie mówiłem ani nie komentowałem w ten sposób gry, ponieważ jestem młodym trenerem, ale chcę podkreślić, że mam wielki szacunek dla widowni, ponieważ to jest pierwszy raz w mojej karierze kiedy spotykam się z sytuacją, gdzie drużyna przegrana schodząc z parkietu otrzymuje wielkie brawa od widowni. Dziękuję za to bardzo.
Czy drużyna miejscowych zaskoczyła zespół Telenetu swoją grą? - Absolutnie Stelmet nie zaskoczył drużyny w niczym. Wiedzieliśmy, że Oliver Stevic jest niebezpieczny i gra bardzo dobrze. W innych sytuacjach Amerykanin na tym miejscu mógłby sobie nie poradzić. Z kolei koszykarze z Bałkanów mają nieco szaleństwa w sobie i to pozwoliło temu zawodnikowi często rzucić te punkty, które chciał - wyjaśnił Gjergja.
- Drużyna miejscowych pokazała o wiele więcej energii i samozaparcia, a także chęci walki i przez to wygrała to spotkanie. Jeśli ktoś jest uczciwy wobec koszykówki, to ta odpłaca się tym, że pozwala na wygraną każdego spotkanie.
Co Mario Gjergja powiedział swoim zawodnikom w przerwie pomiędzy II, a III kwartą? - Powiedziałem im to, co powinno było zostać powiedziane w takiej sytuacji. Kilku z nich dostało takiego przysłowiowego "kopa", którego potrzebowali. Na moje słowa zareagowali bardzo dobrze. Wrócili na parkiet i utrzymywali przez pierwsze trzy, cztery minuty III kwarty wynik po czym znowu popełniali niestety błędy - wyjaśnił.
Czy drużyna Telenetu nie podchodziła zbyt pewna siebie do tego ważnego pojedynku? - Absolutnie tak nie było. Na początku spotkania Stelmet wywalczył sporą przewagę punktową nad nami. Z kolei reakcja mojej drużyny na taką sytuację była niezbyt dobra. Nie potrafili się odnaleźć i zareagować w jakikolwiek sposób na dobrą grę gospodarzy. Jeśli przyjeżdża się grać mecz tak istotny dla obu zespołów, a zwłaszcza taki o wyjście z grupy to drużyna musi wyjść zmobilizowana bardzo na walkę i na zwycięstwo. Natomiast tu w przypadku mojej drużyny właśnie tego nie było. Moja drużyna wyszła i tak naprawdę przeszła obok meczu. W ekipie Stelmetu jest jeden gracz, który potrafi zmontować całą akcję, pociągnąć zespół do przodu. Nam tego właśnie brakuje i uważam, że to jest problem większości innych drużyn.
BC Telenet czekają jeszcze dwa ważne pojedynki w fazie Eurocup. W następną środę ekipa uda się do Aten, gdzie odbędzie się mecz z Panioniosem. Później podejmie na własnej hali lidera tabeli - Uniks Kazań. - Nie poddajemy się. Jedziemy w kolejnym tygodniu do Aten i zobaczymy jak to się potoczy. Być może Kazań w kolejnym pojedynku, w którym wystąpi będzie miał zły dzień i uda się pokonać ten zespół. Panionios z kolei nie jest też złą drużyną. Zmienili trenera, pojawiła się chemia w zespole i wszystko jest możliwe w tym wypadku.